Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PGE Skra Bełchatów zagra z Sir Safety Perugia w Atlas Arenie

Paweł Hochstim
Mariusz Wlazły pokazał w środowy wieczór w Perugii, że jest klasowym atakującym
Mariusz Wlazły pokazał w środowy wieczór w Perugii, że jest klasowym atakującym Dariusz Śmigielski/archiwum Dziennika Łódzkiego
Siatkarze PGE Skry Bełchatów przed kibicami w Atlas Arenie chcą udowodnić, że są lepszym zespołem od Sir Safety Perugia

- Te dwa sety mogą być dla nasa bardzo cenne - mówi środkowy PGE Skry Andrzej Wrona, jeden z bohaterów bełchatowskiej ekipy. Świetna zmiana Wrony sprawiła, że mistrzowie Polski w pierwszym meczu trzeciej rundy Ligi Mistrzów z Sir Safety Perugia doprowadzili do tie-breaka. Niestety w ostatniej partii popełnili kilka błędów więcej od rywali i w pierwszym spotkaniu przegrali.

Nie da się ukryć, że los drużyny PGE Skry nie oszczędzał, bo przed meczem okazało się, że zaginęła koszulka Facundo Conte, a naklejone numer i nazwisko na koszulce wziętej od Macieja Muzaja... nie chcą się trzymać. Argenyńczyk, który w ostatnim czasie jest najmocniejszym punktem PGE Skry, musiał zejść z boiska i wrócił na nie dopiero w połowie seta. - Musieliśmy jakoś kombinować, a kto wie, jakby to się potoczyło, gdyby nie było tych problemów - komentował Wrona. Bez Conte przewaga Sir Safety szybko rosła.

W obu zespołach świetnie zagrali atakujący - Mariusz Wlazły i dobrze znany w Bełchatowie Aleksandar Atanasijević. Serb wykonał aż 48 ataków, z których skończył 29, atakując ze skutecznością 60 procent. Niemal identyczną skuteczność miał Wlazły, który wykonał niewiele ponad połowę ataków Atanasijevicia. - Aleks jest zawodnikiem, który się rozwija i ciągnie ten zespół. Dziś znacznie przyczynił się do zwycięstwa - komentował kapitan bełchatowskiej drużyny.

Wlazły przyznał, że choć widowisko było pasjonujące, to jednak drużyny popełniły wiele błędów. - Było dużo emocji, dużo zwrotów akcji, fajnego grania, ale i dużo błędów po obu stronach - mówił.

Po wyraźnie przegranej pierwszej partii kibice PGE Skry mogli niepokoić się o wynik spotkania, ale ich drużyna po raz kolejny pokazała, że nie załamuje się małymi niepowodzeniami. - My zawsze walczymy do samego końca i staramy się z każdej sytuacji znaleźć wyjście - dodał Wlazły. - Po pierwszym secie można było mówić, że mecz będzie bez historii, ale udało nam się doprowadzić do tie-breaka.

Rewanż odbędzie się w środę o godz. 18 w łódzkiej Atlas Arenie. PGE Skra, by awansować, musi wygrać 3:0 lub 3:1, a jeśli zwycięży 3:2 to o awansie zdecyduje rozgrywany do piętnastu punktów złoty set. Nadal faworytem jest PGE Skra, tym bardziej, że w środę... Conte będzie miał na pewno swoją koszulkę.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki