Prof. Jacek Wódz: "Konkubinat to grzech" to wyraz bezsiły Kościoła

Kościół krzyczy z billboardów: konkubinat to grzech. I co sobie Polak albo Polka pomyślą to widząc: że cudzołożą z ukochaną kobietą lub mężczyzną?
Te billboardy to wyraz bezsiły Kościoła.

W jakim sensie?
Kościół jest instytucją, która ma tak dużo subtelnych możliwości oddziaływania na młodych ludzi, że posługiwanie się billboardami w tej akurat sytuacji wydaje mi się publicznym podniesieniem rąk i powiedzeniem: w tej sprawie nic innego nie potrafimy. To tak, jakbym ja, jako profesor uniwersytecki, na afiszach napisał: nie wolno ściągać. To by mnie młodzi wyśmiali, powiedzieli, że jak nie chcę, żeby ściągali, to powinienem się bardziej postarać.

A Kościół mówi, że to mocny przekaz, żeby wstrząsnąć młodymi.
Co jest mocne, to, że się robi billboardy? Każdy Polak wychowany w rodzinie katolickiej i chodzący do spowiedzi słyszy to przesłanie tysiące razy. Nie można tak przeżyć młodości, żeby się nie dowiedzieć, że Kościół nie akceptuje konkubinatu.

Przekaz Kościoła w sprawie życia bez ślubu jest jednym z najbardziej ignorowanych?
Tak, to jeden z najbardziej lekceważonych przekazów. Akcja z billboardami pokazuje, że Kościół nie bardzo potrafi coś w tej sprawie zrobić. A problem z życiem w konkubinacie faktycznie jest - oczywiście dla Kościoła, bo chyba dla nikogo innego.

A socjolog w życiu na kocią łapę nie widzi żadnych problemów?
Nie widzę problemu. Wszystko zależy od tego, czy obyczajowość w danym społeczeństwie dopuszcza czy nie dopuszcza takich sytuacji. W zlaicyzowanej Francji konkubinaty mają się świetnie od lat, nikt się tym nie przejmuje.

W niedzielę Dzień Kobiet, to zapytam od kobiecej strony - czy zdaniem socjologa, współczesna kobieta potrzebuje męża?
Nie wiem, czy męża, ale moim zdaniem nadal potrzebuje partnera. Jesteśmy ssakami, rozmnażamy się w parach, wspólnie wychowujemy dzieci. Przy podkreślaniu możliwości kobiet do wyboru swojego losu nie można ignorować tego, że dużo łatwiej się żyje, mając stałego partnera czy partnerkę, tak samo łatwiej się podejmuje decyzje prokreacyjne, dużo łatwiej się wychowuje dzieci we dwoje niż w pojedynkę.