To dopiero byłby ubaw, gdyby Grabarczyk na czele sztafety wiódł łodzian pod urząd Rady Ministrów, by tam publicznie upomnieć się o realizację wyborczej obietnicy własnej szefowej Ewy Kopacz, tym samym prawdziwość tej obietnicy poddając w wątpliwość.
Liberadzki z rozmysłem zapewne wchodzi na ambicję Grabarczyka, który w sensie formalnym jest przecież zblokowany, a od którego łodzianie mają uzasadnione prawo co nieco w sprawie S14 wymagać. Grabarczyka blokuje nie tylko umiejscowienie w rządzie, ale i działania partyjnego kolegi Liberadzkiego, czyli Dariusza Jońskiego. Ciężko lobbing Jońskiego w sprawie S14 nazwać wyrafinowanym, a jak pokazują wyniki konsultacji- szczególnie skutecznym, ale faktem jest, że Joński zmonopolizował narrację w tej sprawie, a polityk rangi Grabarczyka pod młodszego kolegę się nie podepnie, nawet gdyby była taka potrzeba. Oczywiście to tylko dywagacje teoretyczne.
W rzeczywistości pozostaje nadzieja, że mając w rządzie i władzach Platformy dwie kluczowe figury, jakimi są Grabarczyk i Biernat, trasy S14 po prostu nie da się przegrać. I że tak czy inaczej, sprawa po prostu zostanie załatwiona. Nie mówmy o merytoryce, decyzje o budowie dróg w Polsce są decyzjami politycznymi. Wyobraźnia podpowiada scenariusz, w którym Grabarczyk 1,7 miliarda na S14 przywozi do Łodzi przed jesiennymi wyborami. Jeśli nie da się inaczej, niech i tak będzie, byleby przywiózł.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?