Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Recenzja filmu "Gloria" [ZWIASTUN]

Dariusz Pawłowski
Art House
Gloria to atrakcyjna kobieta, zbliżająca się do sześćdziesiątki. Jest rozwiedziona, mieszka sama, z dziećmi rzadko się widuje, pracuje w biurze, próbuje ćwiczyć jogę, regularnie odwiedza dancingi. Potańczy, napije się, poflirtuje. A potem samotnie wraca do domu. Jeszcze jej się co nieco chce, nie zamierza już schodzić z pierwszej linii frontu, ale też zrezygnowała z desperacji. Wolno? Jak najbardziej wolno, proszę państwa. Szczególnie uwzględnijcie to ci z was proszę państwa, dla których starość zaczyna się po trzydziestce...

"Gloria" Sebastiána Lelio wchodzi do naszych kin "dźwigając" Srebrnego Niedźwiedzia dla Najlepszej Aktorki, Nagrodę Jury Ekumenicznego i Nagrodę Gildii Niemieckich Kin Arthousowych zdobyte na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie, była także oficjalną chilijską kandydatką do Oscara w kategorii Najlepszy Film Nieanglojęzyczny. Ten pakiet to znakomita rekomendacja, ale o wiele większym jest perfekcyjny uniwersalizm tej historii i wspaniała, pozbawiona kompleksów i moralizowania bezpretensjonalność, z jaką została opowiedziana. Lelio stawia na subtelne tony, szybko zdobywa naszą sympatię dla Glorii, łatwo doprowadza do identyfikacji z wieloma aspektami jej życia, nawet jeśli dla wielu widzów, z racji wieku, jej problemy to jeszcze odległy moment. Wygrywa dzięki czystości konstrukcji filmu i unikaniu tanich, sentymentalnych chwytów "podkręcających" emocje - szczerość jest interesująca niezależnie od przeżytych lat i doświadczeń.

Oczywiście, co głosi już sam tytuł filmu, jego siłą w ujęciu widza jest główna bohaterka. Gloria niesie w sobie cudowną niezgodę. Jej rówieśnicy to świat ludzi trwających, którzy żyją z myślą, że nic takiego im się już nie zdarzy. Niby ciągle jeszcze odczuwają, ale na miłość jest za późno, seks kręci, ale moc ciała już nie ta, ciągle ma się coś do powiedzenia, ale wokół rozepchali się młodsi. W sytuacji Glorii wszystko pokazuje, że powinna do nich dołączyć: samotność ją dotyka, tym bardziej, że mieszka w bloku, w którym kipi od związków i emocji; dzieci nie mają czasu na rezygnację ze swych spraw; jej przyjaciele oburzają się na współczesność zapewniając, że kiedyś było lepiej; okulista zdiagnozował u niej jaskrę i nie kryje, że jej kontakt ze światem zewnętrznym będzie coraz uboższy; przeszłość zaś nauczyła ją stronienia od zbliżania się do mężczyzn.

To jednak cały czas za mało, żeby zrezygnować, by poddać się terrorowi niespełnionych marzeń i talentów, które może się kiedyś posiadało, by pozbawić się uśmiechu. Gloria słucha romantycznych piosenek podśpiewując w aucie i spogląda tęsknie zza swoich wielkich okularów (swoją drogą ścieżka dźwiękowa filmu to dodatkowe znaczenia i znakomity dobór utworów). Ma świadomość, iż w oddali majaczy meta, ale jednocześnie liczy, że drogę do niej wydłuży jeszcze parę zakrętów, zza których mogą wyłonić się niespodzianki.

Dlatego, gdy podczas jednej z tanecznych nocy na parkiecie pojawia się czarujący i dżentelmeński Rodolfo, Gloria budzi w sobie dziewczynę i nabiera ochoty na romans. Bada z ostrożnością partnera i siebie, ale jest gotowa zobaczyć, dotknąć i poczuć to, co jeszcze może być jej dane. Otwartość to droga z jedną z największych szans na szczęście, jakie nam jeszcze zostały.

Lelio bardzo wiarygodnie, bez filozofowania opowiada o zaczynaniu w tym momencie życia, w którym wydawałoby się nie ma już miejsca na początki. Prawdziwie przekłada melancholię beztroską zabawą, miłość rozczarowaniem, obojętność niegasnącą chęcią życia. Gloria podając rękę nowym okolicznościom potraktuje je jako wzbogacenie swojej biografii. Skoczy nawet na bungie, ale nie tak jak internetowa babcia-hipsterka, która ma być radością dla uczestników portali społecznościowych, tylko po prostu, by zobaczyć jak to jest i poczuć, że egzystencji można nieustannie doznawać. Bo po latach życie nie oferuje już swojej całości tylko gwałtownie wyczerpującą się liczbę chwil. Nie można sobie pozwolić, by ich nie łapać.

Idea filmu znalazła mistrzowskie ucieleśnienie w Paulinie Garcíi i jej aktorstwie. To rola doskonała w każdym elemencie, przejmująca w każdym drobiazgu, idealnie oddająca zmienność emocji Glorii, śmiało pokazująca nieuchronność upływu czasu, porywająco budująca intymną relację z widzem i niosąca poezję naturalności. To okazja do podziwania finezyjnej sztuki spoza hollywoodzkiej powtarzalności. Warto czasem w ten sposób odświeżyć swoje postrzeganie największych gwiazd tego zawodu.
Dziś świat coraz energiczniej wyrzuca ludzi starszych niż młodzi na obrzeża. Nie tylko nie chce im nic dać, ale też w swoim zadufaniu nie chce z nich korzystać. Lelio, jak sam mówi, zrobił film o pokoleniu swojej mamy. Pewnie nie tylko jemu po "Glorii" okazało się ono bliższe, niż myślał.

OCENA: 5/6

GLORIA
Chile/Hiszpania, dramat
reż. Sebastián Lelio
wyst. Paulina García, Sergio Hernández

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki