Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Promyk wykopał się z grobu

Michał Meksa
Promyk wraca do zdrowia w Przytulisku dla Zwierząt w Głownie. Jak podkreśla Zofia Barańska, lista chętnych, gotowych przyjąć go pod swój dach, jest długa
Promyk wraca do zdrowia w Przytulisku dla Zwierząt w Głownie. Jak podkreśla Zofia Barańska, lista chętnych, gotowych przyjąć go pod swój dach, jest długa Przytulisko dla Zwierząt w Głownie
Na wpół oślepiony pies, zakopany żywcem w Głownie. Dawny czempion zagłodzony niemal na śmierć. Kot bestialsko zabity w środku miasta. Czy ludzkie okrucieństwo ma jakieś granice? Jak z nim walczyć?

Związał mu łapy, by nie mógł uciec. Włożył go do worka i zaczął bić szpadlem. Uderzenia lądowały na małej głowie. Były tak silne, że zwierzęciu wypłynęła gałka oczna. Pies zdawał się być już martwy, gdy mężczyzna wrzucił worek do wcześniej wykopanego pod lasem dołu. Przysypał go ziemią. Pomyślał: po problemie.

Szczęśliwy traf

Jednak pies nie zamierzał się poddać. Czy zdawał sobie sprawę z tego, że został skazany na śmierć przez jedyną osobę, którą kochał - przez swojego pana? W jego głowie z pewnością istniała jedna myśl - przeżyć! Rozpaczliwie próbował wydostać się z dołu, w którym zakopano go żywcem. Na szczęście drogą obok przechodzili dwaj chłopcy spacerujący z psem. Na szczęście znaleźli się we właściwym miejscu o właściwym czasie.

- W pewnym momencie ich pies coś wyczuł - mówi Zofia Barańska, prezes Towarzystwa Przyjaciół Zwierząt "Arkadia" w Głownie. - Jeden z chłopców natychmiast zadzwonił do mamy, która zawiadomiła nas. Akurat ja odebrałam telefon. Nie mogłam tam pojechać, ale poprosiłam weterynarza, który miał niedaleko lecznicę, by sprawdził to zgłoszenie. Spodziewaliśmy się, że znowu ktoś w lesie porzucił szczeniaki lub kocięta.

Weterynarz, który przyjechał na miejsce, był wstrząśnięty tym, co zobaczył. Znajdujący się w związanym worku mały mieszaniec był zalany krwią. Zwierzę było w fatalnym stanie. Członkowie Towarzystwa zawiadomili policję.

- Dochodzenie wszczęli policjanci z komisariatu w Głownie - informuje nadkomisarz Liliana Garczyńska z Komendy Powiatowej Policji w Zgierzu. - Na miejscu przeprowadzili oględziny kryminalistyczne, zabezpieczyli ślady, a także worek, w którym konał pies.

Oprawca psa trafił w ręce policjantów w ostatni wtorek. To 44-letni mieszkaniec Głowna. Szybko przyznał się stróżom prawa, że zabicie zwierzęcia zlecił mu jego właściciel. Obaj zostali już zatrzymani. Za bestialski czyn grozi im kara trzech lat więzienia.

- Mamy ogromną nadzieję, że te osoby zostaną ukarane - mówi Zofia Barańska. - Inni powinni wiedzieć, że nie wolno tak postępować.

Promyk nadziei

Skatowany 2-letni mieszaniec trafił pod opiekę Arkadii. Przeszedł operację - weterynarz zajął się jego okiem. Być może uda się je uratować, ale to pokaże czas. Jedno jest jednak pewne, czeka go teraz lepsze życie. Jego nowi opiekunowie nadali mu imię Promyk.

- Imię wymyśliły nasze wolontariuszki - zdradza Zofia Barańska. - Uznały, że ten pies jest jak promyk nadziei.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Promyk dochodzi do siebie w Przytulisku dla Zwierząt w Głownie. Pies jest naprawdę waleczny i nie zamierza się poddać, mimo straszliwego losu, jaki go spotkał. Sprawę nagłośniły media. Dzięki temu, setki ludzi wpłacają pieniądze na konto "Arkadii". To właśnie ich dobrej woli pies zawdzięcza świetną opiekę weterynaryjną. Jego wybawcy liczą, że wkrótce znajdzie się ktoś, kto w nowym domu pomoże zwierzęciu zapomnieć o okrucieństwie ludzi. Jak podkreśla pani Zofia, lista chętnych, gotowych przyjąć pod swój dach uratowanego psa, jest długa.

- Jednak najpierw musimy zakończyć leczenie i wyjaśnić status prawny Promyka - zaznacza pani Zofia.

Głodujący czempion

Rok temu w Łodzi głośno było o zmaltretowanym Azafie - wyżle weimarskim, kiedyś czempionie. Jego właścicielka biła go i głodziła. Gdy do mieszkania na Bałutach, w którym przebywał Azaf, weszli inspektorzy Patrolu Interwencyjnego "As", trudno było im uwierzyć, że można doprowadzić psa do takiego stanu. Pies trafił do nowych właścicieli. Kobieta, która znęcała się nad nim, została skazana na 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu. Przez 5 lat nie może też posiadać zwierząt.

Ludzie niemal codziennie dopuszczają się wobec czworonogów aktów, które obserwatorowi z zewnątrz po prostu nie mieszczą się w głowie. Przekonał się o tym niedawno Paweł Kaźmierczak, motorniczy łódzkiego MPK.

-To był wieczór, około godziny 22. Jechałem tramwajem linii 41 ulicą Pabianicką - opowiada. - Już z daleka zauważyłem jakiś kształt na przystanku przy Bednarskiej. Na początku nie wiedziałem, co to jest.

Gdy podjechał bliżej, zorientował się, że na przystanku wisi kot.

- To był zwykły, szarobury kociak - wspomina pan Paweł. - Jak się okazało, ktoś powiesił go na kablu.

Motorniczy wybiegł z tramwaju, by odciąć zwierzę. Niestety, dla kota było już za późno. Po sprawcach również nie było śladu. Pozostawało jedynie zawiadomić centralę ruchu, która na miejsce sprowadziła straż miejską i ruszać dalej. Paweł Kaźmierczak przypuszcza, że katami zwierzęcia byli jacyś młodzi ludzie.

- Pasażer, który pomagał mi odcinać kota, powiedział: "jeśli zaczynają od wieszania kotów, to co będą robić w przyszłości?" - mówi motorniczy.

Przemoc rodzi przemoc

Podobne pytania stawiają sobie również obrońcy praw zwierząt. Amerykańskie Towarzystwo Zapobiegania Okrucieństwu wobec Zwierząt przeprowadziło badania w 11 dużych miastach Stanów Zjednoczonych. Wynika z nich, że osoby dopuszczające się w przeszłości aktów przemocy wobec zwierząt, częściej dopuszczają się ich również wobec członków swojej rodziny.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

- Z kotem czy z psem można zrobić wszystko - mówi Zofia Barańska. - Podobnie jest z dziećmi. W końcu dzieci i zwierzęta najmniej mają do powiedzenia i przez to stają się najlepszymi ofiarami.

Inne badania, przeprowadzone wśród osadzonych w amerykańskich więzieniach mówią, że sprawcy najgorszych przestępstw, takich jak morderstwa czy gwałty, często zaczynali od znęcania się nad zwierzętami.

- Ten, kto znęca się nad zwierzętami, w końcu zacznie znęcać się nad ludźmi - podsumowuje Wioleta Pawlik-Nowacka z Fundacji Pomocy Zwierzętom "(Nie)Milcz-Reaguj". - Poziom adrenaliny musi iść w górę. Dlatego przeciwdziałanie przemocy wobec zwierząt to kwestia również naszego bezpieczeństwa. Jeżeli ma się w okolicy kogoś, kto takie rzeczy robi, w końcu zabierze się za nasze dzieci bądź za nas.

Właśnie dla swojego bezpieczeństwa powinniśmy zawsze reagować będąc świadkami znęcania się nad zwierzętami. Co zrobić, gdy widzimy, że jakiemuś czworonogowi dzieje się krzywda?

- W pierwszej kolejności należy powiadomić straż miejską lub policję - wyjaśnia pani Wioleta. -Te służby są zobowiązane do tego, by działać natychmiast. Mają też uprawnienia, by zatrzymać sprawcę. Bardzo dobrze jest też nagrać film lub zrobić zdjęcia, coś co będzie stanowiło dowód.

Na szczęście służby nie reagują obojętnością na przypadki okrucieństwa wobec zwierząt. Współpracę z lokalną policją chwali Zofia Barańska z Głowna.

- Niekiedy nawet sami informują nas o przypadkach zwierząt potrzebujących pomocy - mówi.

Problemy zaczynają się jednak, gdy winny znęcania trafi przed sąd. Według pani Wiolety, wymiar sprawiedliwości często marginalizuje takie sprawy. Często okrutne akty przemocy wobec zwierząt kończą się karami w zawieszeniu. Jest jednak nadzieja, że to się zmieni. W ubiegłym tygodniu sąd w Pile skazał na 2,5 roku więzienia mężczyznę, który oślepił swojego psa i rzucał nim o ścianę.

- To absolutny precedens - mówi Wioleta Pawlik-Nowacka.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Promyk wykopał się z grobu - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki