Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radny PiS pozdrawia radnego z PO z Łodzi

Marcin Bereszczyński
Grzegorz Gałasiński
Łódzki zwyczaj pozdrawiania nie ominął sali obrad Rady Miejskiej. Podczas środowej sesji radny Łukasz Magin z PiS wszedł na mównicę i zaczął gorąco pozdrawiać radnego Bartosza Domaszewicza z PO. Skąd we wrogiej opozycji taka nagła sympatia do radnego z rządzącej PO? Aby było ciekawiej, radnego Domaszewicza nie było na sali obrad, gdy Magin zaczął go pozdrawiać. Co kryje się za nieoczekiwanymi pozdrowieniami?

Otóż radny Domaszewicz nie chciał głosować tak, jak pozostali radni z klubu PO. Złamał dyscyplinę partyjną, co może skończyć się dla niego wykluczeniem z PO. Uratował natomiast swój honor. Nie złamał obietnicy złożonej swoim wyborcom kosztem politycznego interesu swojej partii.

Głosowanie z pozdrowieniem Magina dotyczyło przyjęcia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla doliny rzeki Sokołówki. Rozwiązaniom zaproponowanym przez władze miasta sprzeciwiało się wielu mieszkańców osiedli Radogoszcz Zachód, Liściasta A, Liściasta B, Marianów i Sokołów. Już w 2012 roku zebrali oni 1,5 tys. podpisów, aby miasto nie budowało łącznika do drogi ekspresowej S14 pod oknami ich mieszkań. Łodzianie powołali stowarzyszenie "Droga Łódź", aby forsować społeczny wariant przebiegu dróg dojazdowych do S14. Mieszkańcy zgłosili 603 uwagi do planu zagospodarowania przestrzennego. Aż 575 uwag odrzucono.

Bartosz Domaszewicz był żywo zainteresowany przyszłością doliny rzeki Sokołówki. Tam się wychowywał. Tam mieszkają jego rodzice, przyjaciele, koledzy, znajomi i dawni sąsiedzi. Wszyscy wskazywali radnemu wady, jakie zawierał plan zagospodarowania przestrzennego. Domaszewicz też dostrzegał wiele niedoskonałości przygotowanych przez urbanistów. Od kilku lat robił wszystko, aby znaleźć optymalne rozwiązanie, które zadowoli zarówno mieszkańców, jak i urbanistów. Domagał się rzetelnej analizy trzech wariantów przebiegu dróg dojazdowych do S14. Taka analiza nigdy nie powstała, bo miasto sztywno trzymało się swojej koncepcji.

Domaszewicz wiele razy powoływał się na stwierdzenie prezydent Hanny Zdanowskiej, która dostrzegała, że rozwiązania komunikacyjne zawarte w planie nie są doskonałe i wymagają ponownej analizy. Domaszewicz chciał też bronić krajobrazu doliny przed zakusami deweloperów. Przyznawał jednak, że jeśli analizy wykażą, że nie ma innego wyjścia, tylko trzeba będzie przyjąć wariant zaproponowany w planie miejscowym, to z bólem serca będzie musiał to zaakceptować.

Podczas środowej sesji Rady Miejskiej w Łodzi przedstawiono radnym takie same rozwiązania planistyczne, jakie zostały odrzucone przez tę radę w 2013 roku. Przez 2 lata nie wzięto pod uwagę żadnych argumentów mieszkańców doliny Sokołówki. To spowodowało, że Bartosz Domaszewicz postanowił głosować przeciwko przyjęciu tego planu. Z zakulisowych rozmów wynika, że koledzy partyjni Domaszewicza zmusili go do opuszczenia sali obrad. Woleli, żeby nie głosował wcale, niż miałby popierać opozycję. Domaszewicz po cichu, niezauważony opuścił salę w połowie obrad i już na nią nie wrócił.

Na korytarzach urzędu można było usłyszeć, że pewnie spotka go za to ta sama kara, co radnych poprzedniej kadencji, którzy złamali dyscyplinę partyjną w głosowaniu. Za niesubordynację w głosowaniach wyrzucono wtedy 7 radnych z PO. Utworzyli oni później klub radnych Łódź 2020. Wśród nich był Łukasz Magin. Nic dziwnego, że to właśnie on pozdrawiał publicznie Domaszewicza. Sam był zmuszany do podnoszenia ręki niezgodnie z przekonaniami, więc dobrze rozumie tę sytuację. Co prawda szef klubu PO Mateusz Walasek zapewniał, że przy głosowaniu w sprawie planu dla doliny Sokołówki nie ma dyscypliny, jednak radni PO głosowali jednomyślnie.

Łukasz Magin przy pozdrowieniach dla Domaszewicza powiedział, że do radnego PO dzwonili posłowie i ministrowie, aby nakłonić go do głosowania zgodnie z interesem Platformy. Domaszewicz nie ugiął się, ale Sokołówki nie obronił.

Radni PO wsparci przez SLD przyjęli plan miejscowy w formie nieakceptowanej przez mieszkańców. To jednak może nie uratować Domaszewicza przed sankcjami ze strony PO. Tylko co PO na tym zyska? Jeśli go wyrzuci, to może powtórzyć błąd z poprzedniej kadencji. Wyrzuceni z PO przeszli wtedy do opozycji, a PO straciła większość w radzie. Wyrzucenie jednego Domaszewicza nie rozbije obecnego układu, ale jeśli za kilka miesięcy znów ktoś odejdzie, a za pół roku wyrzuconych zostanie jeszcze kilka osób, to zrobi się niebezpiecznie. Wystarczy, że SLD wyjdzie z koalicji z PO, połączy siły z PiS oraz wyrzuconymi z PO i znów Platforma straci większość w radzie.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Radny PiS pozdrawia radnego z PO z Łodzi - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki