Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego część radnych nie chce kontaktu z ludźmi [WYWIAD]

rozm. Piotr Brzózka
Krzysztof Szymczak
Z Hubertem Barańskim z Fundacji Fenomen, monitorującej łódzką Radę Miejską, rozmawia Piotr Brzózka.

Z danych ogólnopolskich wynika, że dyżuruje regularnie połowa radnych. W Łodzi w poprzedniej kadencji wszyscy, teraz, jak sprawdziliśmy, trochę ponad połowa, niektórzy rzadko, inni prawie codziennie...

Ale jaką metodologię przyjęto do stwierdzenia liczby dyżurów? Bo w przeszłości była np. taka sytuacja, że pewien radny, bardzo aktywny w ogłaszaniu dyżurów, był jednocześnie jednym z najbardziej aktywnych w ich odwoływaniu. Jeśli chodzi o kontakt z radnymi, prosiliśmy ich o podanie numeru telefonu albo przynajmniej adresu e-mailowego. Część podawała adresy, które w ogóle nie istniały, część oficjalne, z końcówką uml.lodz.pl i potem, gdy pytaliśmy, czy odbierają e-maile, albo dlaczego nie odpisują, byli zdziwieni, że w ogóle takie adresy gdzieś figurują. U niektórych radnych chęć kontaktu z mieszkańcami kończy się po wyborach. Nie wiem, czy to brak zrozumienia, dlaczego się znaleźli w radzie, czy zwykła bojaźliwość. Aczkolwiek mam wątpliwość, jak oceniać radnych. Można na sucho, np. policzyć liczbę dyżurów. Ale niektórzy radni chodzą na wiele spotkań i nie dokumentują tego jako dyżurów. Najlepszym przykładem radny poprzedniej kadencji - Kazimierz Kluska.

W zestawieniu dyżurów jest najwyżej przeciętniakiem...

No właśnie. A moim zdaniem, można go było stawiać za wzór osoby zaangażowanej. Oczywiście, to były własne tematy, własna społeczność, ale Kluska był ukierunkowany i jego wyborcy doskonale wiedzieli, w jakim temacie na pewno pomoże, zawsze był otwarty na rozmowę. Nie wiem, jakie statystyki ma w tej kadencji Urszula Niziołek-Janiak, ale ona jest wszędzie.

Może i wszędzie, ale nie znaleźliśmy informacji o jej dyżurach w ostatnim czasie, choć w poprzedniej kadencji należała do rekordzistek.

Ona po prostu nie dokumentuje wielu rzeczy, ale można się z nią zobaczyć w urzędzie, na różnych spotkaniach. To samo można powiedzieć o wielu radnych SLD, widać, że czują te tematy. Mówię o tych dobrych przykładach, żeby uczulić na to, jak krzywdzące mogą być proste rankingi oceniające liczbę dyżurów czy interpelacji. Nie zawsze dużo znaczy dobrze. Pamiętam panią radną Bożennę Jędrzejczak, która interpelowała, żeby... drzwi były otwarte.

Mamy radną, która zgłosiła w ciągu 4 lat ponad 700 dyżurów i jej kolegę, który dyżurów miał 5. Czyje zachowanie jest bardziej normalne?

Żadnego z nich. To są skrajności. Radny powinien mieć dyżury, ale niekoniecznie dwa w tygodniu czy nawet częściej. Jak ktoś ma 5 w tygodniu, to dla mnie to jest już nabijanie, chęć wykazania się z myślą o rankingach.

Wielu radnych ma 20-30 dyżurów rocznie, a przed wyborami - nagle 200...

Niestety. Niejednokrotnie to nie są już dyżury, a spotkania parawyborcze. Co tu daleko szukać, radna tamtej kadencji i kandydatka na prezydenta Łodzi zrobiła wręcz show ze swoich dyżurów.

Rozmawiał Piotr Brzózka

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Dlaczego część radnych nie chce kontaktu z ludźmi [WYWIAD] - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki