Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PGE Skra Bełchatów – Berlin Recycling Volleys 2:3 [ZDJĘCIA]

Paweł Hochstim
MECZ SKRA BEŁCHATÓW – BERLIN RECYCLING VOLLEYS
MECZ SKRA BEŁCHATÓW – BERLIN RECYCLING VOLLEYS Fot. Sylwia Dąbrowa / Polskapress
[MECZ SKRA BEŁCHATÓW – BERLIN RECYCLING VOLLEYS] Siatkarze PGE Skry Bełchatów nie zdobędą czwartego medalu Ligi Mistrzów. W meczu o trzecie miejsce w turnieju finałowym w Berlinie mistrzowie Polski przegrali z niemieckim Berlin Recycling Volleys 2:3.

Bełchatowianie jechali do Berlina z myślą o grze w wielkim finale, więc chwile po porażce w trzech setach w półfinale z Asseco Resovią Rzeszów były dla nich bardzo trudne. Zaraz po meczu z rzeszowianami wprawdzie gracze PGE Skry zapewniali, że już koncentrują się na meczu o brązowy medal, ale widać było, że raczej siebie przekonują, niż w to wierzą.

Inaczej niż berlińczycy, dla których tak naprawdę mecz o brąz był wielkim finałem, bo przecież chyba nikt o zdrowych zmysłach nie sądził, że niemiecki zespół jest w stanie wygrać z Zenitem Kazań, gdzie jeden Wilfredo Leon zarabia mniej więcej tyle, ile cała drużyna ze stolicy Niemiec. Oczywiście, różnica między Berlin Recycling Volleys, a PGE Skrą też jest ogromna, ale bełchatowianie przy swojej falującej formie akurat teraz są raczej na dole.

I początek meczu to potwierdził, bo PGE Skra znów popełniała dużo błędów, słabo przyjmowała, a z zagrywki raczej podawała piłkę, niż serwowała. Już między przerwami technicznymi niemiecki zespół wypracował sobie kilka punktów przewagi. Fatalnie po raz kolejny grał Nicolas Marechal, jeszcze w pierwszym secie zastąpiony przez Wojciecha Włodarczyka. Otwierająca partia była bez historii, a po mistrzach Polski widać było, że cierpią.

Jeszcze na początku drugiej partii niewielką przewagę mieli gospodarze, ale Mariusz Wlazły i spółka zaczęli się podnosić. Tuż przed drugą przerwą techniczną wyszli na prowadzenie 15:10, ale wystarczyły dwa asy serwisowe Paula Carrolla, by znów zrobiło się nerwowo. Gdy przewaga PGE Skry spadła do jednego punktu trener Miguel Falasca wziął czas i uspokoił zespół. Inna sprawa, że berlińczycy zaczęli sprawiać wrażenie zespołu, który boi się szansy objęcia prowadzenia w meczu z wielkim zespołem.

Gdy wydawało się, że bełchatowianie wreszcie uporządkowali sobie mecz – to był dla nich pierwszy wygrany set w tym turnieju – znów zaczęli grać fatalnie. Doszło do tego, że w trzeciej partii w pewnym momencie walczyli obok siebie Wojciech Włodarczyk, Maciej Muzaj, Andrzej Wrona i Aleksa Brdjović, a wśród rezerwowych stali Mariusz Wlazły, Michał Winiarski, Nicolas Uriarte i Srecko Lisinac. To najlepiej pokazuje, jak duża jest skala problemu w drużynie mistrza Polski. A niemiecki zespół w środkowej fazie seta wypracował sobie wyraźną przewagę i pewnie wygrał.

Bełchatowianie nie mogli już sobie pozwolić na porażkę w żadnej z partii. Czwartą zaczęli z dobrą koncentracją, od początku uzyskali prowadzenie i nawet krótkotrwałe przestoje nie burzyły im pewności siebie. Po asie Marechala prowadzili 20:16 i… stanęli. Gospodarze zdobyli cztery punkty z rzędu i doprowadzili do remisu. Na szczęście kolejną akcję wygrał Wrona, po czym Facundo Conte znalazł dziurę w potrójnym bloku i mistrzowie Polski mogli odzyskać oddech.

PGE Skra miała trzy niewykorzystane piłki setowe. Tymczasem berlińczycy podbili atak Wlazłego, a kontrę zakończył Carroll i stanęli przed szansą na zwycięstwo 3:1. Wtedy do gry włączył się Wlazły – najpierw skończył atak, a później świetną zagrywką dał szansę na zdobycie łatwego punktu Marechalowi. Czwartego seta skutecznym atakiem zakończył Wrona.

Dla bełchatowian było to jednak tylko odłożenie wyroku. Niesiony kapitalnym dopingiem publiczności niemiecki zespół szybko wyszedł na prowadzenie, a po blokuRoba Bontje na Wronie już przy stanie 3:6 o pierwszą przerwę poprosił trener Miguel Falasca. Nic to nie dało, bo strony zespoły zmieniały przy wyniku 8:4. PGE Skra zaczęła mozolnie odrabiać straty i po bloku Wrony na Carrollu było już tylko 9:10. Mistrzowie Polski obronili pięć piłek meczowych, a z pomocą kibiców i swoich, i Asseco Resovii Rzeszów, odzyskali inicjatywę po bloku Andrzeja Wrony. Tym razem jednak meczu nie umieli skończyć bełchatowianie, marnując trzy piłki meczowe. A mecz zakończył as serwisowy Francesco De Marchiego.

O godz. 15.45 w Max Schmelling Halle ma rozpocząć się finał Ligi Mistrzów, w którym Asseco Resovia Rzeszów zmierzy się z Zenitem Kazań.

PGE Skra Bełchatów – Berlin Recycling Volleys 2:3 (21:25, 25:19, 20:25, 28:26, 21:23)

PGE Skra: Uriarte, Conte, Lisinac, Wlazły, Marechal, Kłos, Tille (libero) oraz Piechocki (libero), Włodarczyk, Brdjović, Wrona, Muzaj. Trener: Miguel Falasca.

BRV: Kawika Shoji, Touzinsky, Kmet, Carroll, Kromm, Bontje, Erik Shoji (libero) oraz Krystof, Kühner, Fischer, De Marchi. Trener: Mark Lebedew.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki