Procedurami tłumaczy się bezduszność, procedury próbuje się używać do tego, co nieprzewidywalne. Istnienie procedur jest niezbędne, by wprowadzać choć trochę porządku i zasad w nasze postępowanie.
Jednak, jak mawiał kapitan Barbossa, kodeks zawiera raczej sugestie niż żelazne reguły. Tymczasem betonowym traktowaniem procedur tłumaczy łódzkie MPK najzwyczajniej nieludzkie zachowanie swego pracownika. Szofer w jednym z autobusów poczuł się kierowcą bombowca i z osobistą przyjemnością okazał władzę (oj, lubimy to w Polsce, lubimy) starszemu od siebie mężczyźnie.
Gdy autobus ruszył z przystanku, okazało się, że z pojazdu wysiadła siedmioletnia dziewczynka, a w środku został jej dziadek. Mężczyzna i pasażerowie próbowali nakłonić kierowcę do zatrzymania autobusu, ale gdzie tam.
On przecież już jedzie, a przerażona dziewczynka biegnie za autobusem. Już sobie wyobrażam, jakie poczucie wyższości musiał w tym momencie odczuwać rozparty za kierownicą "człowiek".
MPK zaś, zamiast przeprosić, dać dziadkowi z dziewczynką migawkę na pół roku, poinstruować kierowcę, że procedury są ważne, ale w sytuacjach ekstremalnych i w przepisach do końca nie ujętych trzeba się zachować zgodnie z odruchem serca i zdrowego rozsądku, i takie odruchy trzeba w sobie pielęgnować, brnie w urzędniczy bełkot.
Logika tłumaczenia MPK i rozmemływanie sprawy w wielotygodniowe przeglądanie monitoringu prowadzi wprost do wniosku, że wszystkim nieszczęściom winni są pasażerowie i idealną byłaby sytuacja, gdyby autobusy i tramwaje jeździły puste, a pasażerowie siedzieli w domach.
Ale jeśli mamy się trzymać betonu, to niepotrzebna jest armia urzędników do rozwiązywania zadań stawianych przez życie - wystarczy kodeks i siła do sprawdzania jego przestrzegania. Pan kierowca z MPK chętnie się tym z pewnością zajmie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?