Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dawna moda po łódzku: bogato, elegancko i prosto z Paryża [ZDJĘCIA]

Anna Gronczewska
Takie suknie zakładały łodzianki na początku XX wieku, a potem w latach 20.
Takie suknie zakładały łodzianki na początku XX wieku, a potem w latach 20. Grzegorz Gałasiński
Łodzianki zawsze lubiły ubierać się modnie. Ich mężowie do strojów podchodzili z rezerwą. Miało być elegancko i wygodnie. O tym jak ubierali się łodzianie można się przekonać odwiedzając wystawę "Łódzkie mody. Moda i akcesoria stroju XIX-XX wieku" w Muzeum Miasta Łodzi

Przed laty ubrania łodzian były o wiele bardziej skomplikowane niż dziś. Zwłaszcza te z przełomu XIX i XX wieku. Przykładem jest bielizna: damska i męska. Panie spały w nocnych koszulach. Ale po przebudzeniu nakładały na nie tzw. matinkę. To rodzaj kaftana. Pod koniec XIX wieku matinka była szyta z grubego płótna lniano-bawełnianego. Z czasem wykonywano je z lżejszych tkanin, np. batystu bawełnianego, nawet jedwabiu.

Podstawowy zestaw bielizny łodzianek z przełomu XIX i XX wieku stanowiły pantalony, czyli majtki sięgające kolan. Czasem nazywano je majtasami. Były często koronkowe. Ich specyfika polegała na tym, że długie nogawki nie były... zszywane. Miało to ułatwiać paniom korzystanie z toalety. Początkowo pantalony były białe. Ale na początku XX wieku panie zaczęły nosić różowe koszulki, majtki. Każda pani zakładała też stanik gorsetowy i gorset. Do tego halkę, a na nią jeszcze koszulkę halkową...

Gorset był obowiązkową częścią garderoby łodzianek przełomu XIX i XX wieku. Były gorsety całoroczne, z pasem do podpinania pończoch, zapinane na metalowe klamry. Ale też letnie gorsety, szyte ze wstążek. By letnie upały nie doskwierały...

Strój nocny modnego łodzianina składał się z koszuli nocnej, na którą po przebudzeniu zakładał szlafrok, a na głowę kepi. Na wystawie w Muzeum Miasta Łodzi można zobaczyć kolorowy szlafrok i kepi, które carskiemu lekarzowi mieszkającemu w Łodzi przesłano z Uzbekistanu.

Nie zabrakło też akcesoriów kosmetycznych - np. metalowych klamerek... do prostowania palców. Zakładało się je na noc. Ale też pierwowzoru lokówki, nazywanej wtedy karbonówką. W wielu domach nie było kanalizacji, a więc w rogu sypialni ustawiano fotel - toaletę. W jego środku umieszczano nocnik...

Panie nosiły oczywiście pończochy. Na wystawie oglądamy m.in. klasyczne, białe, ale też przezroczyste, pięknie zdobione haftami. Jak mówi dr Łukasz Grzejszczak, kurator wystawy "Łódzkie mody. Moda i akcesoria stroju XIX-XX wieku", niektóre ekstrawaganckie łodzianki zakładały kontrastujące ze sobą pończochy. Jedna na przykład była żółta w czarne grochy, a druga czarna w żółte grochy.

- Przy czym na przełomie wieków łodzianki pokazywały pończochy tylko w jednym momencie - dodaje dr Łukasz Grzejszczak. - Kiedy przechodziły na drugą stronę ulicy. Łódzkie ulice nie były bowiem brukowane. By się nie pobrudzić panie unosiły halki i spódnicę, przez co odsłaniały nogę do kostki...

Na przełomie XIX i XX wieku niezbyt pochlebnie jednak oceniano stroje pań z Łodzi.

- Są one kosztowne, zamaszyste, krzykliwe, rzucające się w oczy barwami i połyskiem - pisała o ubraniach łodzianek Jadwiga Zalasnowska-Elzenbergowa, znana w tamtych czasach pisarka, poetka i publicystka współpracująca z łódzką prasą.

Ratowano się czytaniem magazynów zajmujących się modą: "Tygodnik Mód i Powieści", "Nowe Mody", poświęcony kapeluszom "Journal de Modiste", "Mode Nacional".

Na przełomie XIX i XX wieku łodzianki zakładały na siebie stroje w stylu secesyjnym. Długa spódnica zakrywająca buty, jasna bluzka, czarne wdzianko- tak ubierała się niejedna z pań z Łodzi około 1900 roku. Na spacer ul. Spacerową, czyli dzisiejszą al. Kościuszki, łodzianki zakładały płaszcz a'la pelerynkę, zimą ocieplany, długą spódnicę z czarnej tafty i sznurowane, sięgające za kostkę buty, nazywane kiedyś trzewikami. Musiały być one sznurowaneę. Letnie mogły być zrobione z płótna.

Początkowo buty, jak to dawniej mówiono, obstalowywało się u szewców. Ale z czasem w mieście pojawiały się większe pracownie. One wystawiały wzory robionych przez siebie butów w sklepach konfekcyjnych, które zaczęto otwierać w Łodzi na początku XX wieku.

Strój pań dopełniała torebka. Na wystawie można obejrzeć m.in. torebkę wykonaną ze skóry krokodyla, która trafiła do Łodzi jeszcze przed wybuchem I wojny światowej. Wtedy była to rzadkość. Z czasem, już w latach 20., zapanowała moda na takie torby. Wykonywano je nie tylko ze skóry krokodyla czy aligatora, ale też z węża. Czasem na balach łodzianki prezentowały torebki wykonane ze skóry imitującej węża czy krokodyla.

Łodzianki śledziły to, co dzieje się w europejskiej modzie. Często prosiły mężów, by kupili im stroje w paryskich salonach.

- Krążyły opowieści o fantastycznych toaletach, płaszczach gronostajowych za 50.000 rubli i sukniach z błękitnych atłasów i morelowych aksamitów obramionych sobolami - wspominała potem Irena Tuwim, siostra poety Juliana. - W tych to toaletach od Wortha i Paquin występowały znane z urody łódzkie królowe […] nazywano je imieniem jak panujące, owe Bebi i Lale. W Łodzi zjawiały się zresztą rzadko przelotne jak żurawie...
Jedną z takich sukien od Wortha można oglądać na wystawie. Pokazano na niej także kosmetyki modnych łodzianek, m.in. pomadkę z lat 20. wyprodukowaną przez łodzianina Maksa Factora. W latach 20. panie nosiły tzw. kompakty, czyli podręczne kosmetyczki. We frędzelku jednego z tych kompaktów ukryta była... pomadka.

Na wystawie zaprezentowano też całą kolekcję mufek. Uchodziły za pierwowzór rękawiczek. Była w nich też kieszonka, dzięki której pełniły także funkcję torebki. W latach 20. minionego wieku bardzo popularne były mufki z ancelota. Robiono takie nawet dla dzieci. Ale wykonywano je też z futra kozy, łapek karakułowych, gronostaja i skóry źrebięcia. Zresztą futro było marzeniem niemal każdej łodzianki żyjącej w pierwszej połowie XX wieku. Jedna z najbardziej znanych łódzkich pracowni kuśnierskich należała do Abrama Blomberga. Znajdowała się przy ul. Piotrkowskiej 31. Po futra przyjeżdżały tam nie tylko panie z Łodzi. Marzeniem był też kołnierz z lisa. Niektóre zakłady, jako tzw. gratis, dawały łodziankom, które kołnierz zakupiły, pudełko do jego przechowywania.

Z czasem łodzianie, tak jak cały świat, zaczęli odchodzić od secesyjnej mody. Suknie stały się na tyle krótkie, że widać było noszone przez panie buty, co było niedopuszczalne, gdy obowiązywał secesyjny styl. Łodzianki zaczęły powszechnie zakładać suknie reformowane, proste, niedopasowane. Prowadzono szeroko zakrojoną kampanię na rzecz nie noszenia gorsetów. Długich, sztywnych, krępujących swobodę ruchu. Przy sukniach secesyjnych gorset był obowiązkowy. Nic więc dziwnego, że na wystawie możemy podziwiać specjalny stanik, wykonany z jedwabiu, który miał maskować paniom biust. Zamiast gorsetów panie zakładały też połączone z podwiązkami pasy. Spłaszczano brzuch, ale i piersi, wkładając tzw. napierśniki.

W latach 20. łodzianki zakładały lekkie sukienki, przykrywające kolana, proste w kroju, tzw. koszulki. Miały przedłużony stan, lekko zaznaczone biodra. Do tego noszono niewielkie, naciągane na oczy kapelusiki. Gdy szły do kina, teatru lub na bal, to zastępowały je przepaski.

Trzeba pamiętać, że w pierwszej połowie XX wieku kobiety nie chodziły przez cały dzień w tym samym stroju. Inaczej ubierały się do południa, gdy czas spędzały w domu. Inaczej, gdy wychodziły na popołudniowy spacer czy spotkanie ze znajomymi. A już zupełnie inaczej, gdy szły na wieczorne przyjęcie, bal czy do teatru. Inne stroje zakładano np. na przejażdżkę rowerową. Jeszcze przed I wojną światową miłośniczki bicykli zakładały czarny, dwuczęściowy strój, z poszerzanymi ramionami. Takie same ramiona ma też domowa sukienka.

Co ciekawe w pierwszych latach XX wieku panie chętnie zakładały... pidżamy. Nie były to jednak stroje nocne. Panie ubierały je na dzień. Powiedzielibyśmy, że były odpowiednikiem dzisiejszych dresów. Też składały się z dwóch części, choć wykonane były zwykle z lekkiego, przewiewnego materiału.

W międzywojniu suknie ulegają skróceniu. Początkowo sięgają do pół łydki, z czasem stają się coraz krótsze. Panie zakładają czółenka. Elegancka łodzianka nigdy nie włożyła butów bez obcasów! Nawet, gdy uprawiała sport - grając w tenisa zakładała eleganckie buciki na obcasiku.

Na wystawie w Muzeum możemy obejrzeć buty, które rodzice sprawili małej Helence. 10-letnia dziewczynka grała na akordeonie dla marszałka Józefa Piłsudskiego. Nie zobaczyła go osobiście, ale "Dziadek" słuchał koncertu dziewczynki z Łodzi przez radio. Z tej okazji rodzice obstalowali córce buty będące dziecinną miniaturą damskich czółenek. Oczywiście na obcasie... Były też specjalne buty do tanga z zapięciem nad kostką.

Łodzianie w pierwszej połowie XX wieku do pracy chodzili w garniturach. Nikogo nie dziwiło, że zakładali muszki. Początkowo czarne, ale z czasem także w innych kolorach, choć nie krzykliwych, a bardziej stonowanych. Przy czym nie zawsze nosili zwykłe marynarki idąc do pracy czy na popołudniowe przyjęcie. Modne były wtedy też tużurki. Miał on zaokrąglone poły, wąskie mankiety i był jednorzędowe. Do tużurku obowiązkowy był melonik. Podczas balów i innych uroczystości panowie zakładali białe muchy. One bowiem pasowały do fraków czy surdutów. Czarne nosili kelnerzy.

Panowie nie wychodzili na ulicę bez kapelusza. Na co dzień nosili meloniki, a odświętnie cylindry. Zakładali je np. idąc do teatru. By nie mieli z nimi kłopotu oglądając spektakl, pojawiły się cylindry ze specjalnym sprężynowym stelażem. Dzięki temu można było je składać. Panie nosiły kapelusze z florenckiej słomki, filcu, aksamitu.

W latach 30. nastąpił powrót do dopasowanych sukien. Kobieta znów miała naturalne proporcje. Powróciły gorsety, ale już elastyczne, z zastosowaniem gumy, a nie sztywne, fiszbinowe. Dla mody balowej tamtego okresu charakterystyczna była sylwetka syreny. Panie zakładały mocno dopasowane suknie, szersze na dole, by lepiej pokazać biodra i biust. Popularnością cieszyły się też kwiatowe przypinki - czas stroiły całą suknię. Idąc na bal panie zakładały czółenka z płóciennymi spodami, często pięknie zdobionymi. Podeszwa była zaś skórzana. Chodziło o to, by podczas nocnych szaleństw nie męczyć nóg.

W latach 30. panie powszechnie nosiły kostiumy. Pojawiły się one już pod koniec XIXwieku. Początkowo kostiumy miały charakter sportowy. Zakładały je cyklistki, amazonki. W okresie I wojny światowej okazało się, że kostiumy są praktycznym ubraniem. Zaczęły więc je nosić kobiety z tzw. średniej klasy.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki