Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotrkowska tonąca w świetle neonów

Agnieszka Magnuszewska
Bartosz Stępień o licznych neonach na Pietrynie słyszał od babci
Bartosz Stępień o licznych neonach na Pietrynie słyszał od babci Maciej Stanik
Bartosz Stępień, autor książki o neonach, zapomnianych perłach wzornictwa PRL-u, spotkał się z łodzianami.

- Do dzisiaj mam w głowie słowa babci, która mówiła, że kiedyś cała Piotrkowska tonęła w świetle neonów. Jako berbeć tego nie rozumiałem, ale słowa babci zostały w głowie - wspominał Bartosz Stępień, autor książki "Łódzkie neony. Zapomniane perły wzornictwa PRL-u", podczas wtorkowego wieczoru autorskiego.

- Pewnego dnia Ryszard Bonisławski (znawca Łodzi) przyniósł mi książkę "Projekt neonizacji Piotrkowskiej od pl. Wolności do ul. Nawrot" przygotowany w latach 1962 i 63 przez Przedsiębiorstwo Usług Reklamowych - wspomina Stępień.

Książka wskazywała, gdzie w najbliższych latach mają powstać neony, choć nie było ich wcale mało. Pierwsze pojawiły się w Łodzi w okresie międzywojnia. Były modą zaczerpniętą z Francji, gdzie świecące reklamy wprowadzono w 1910 roku. Niektóre łódzkie neony przetrwały wojnę. Jeden z nich wisiał nad sklepem Wedla, a drugi na kinie Muza przy ul. Pabianickiej.

Natomiast notatka prasowa z 1955 roku, do której dotarł autor książki, wspomina o montażu 30 kolejnych neonów w Łodzi. Skąd taki boom?

- W 1955 roku zdecydowano, że sklepy mogą mieć nazwy własne, co otworzyło drogę do tworzenia reklam. Zaczęto montować neony podobne do tych na Zachodzie. Zrodziło się więc pytanie, czy jesteśmy krajem kapitalistycznym? Dlatego bardzo szybko ukuto nową nazwę - reklama socjalistyczna - zaznacza Stępień. - Czym różniła się od kapitalistycznej? Tym, że z zasady była dobra, bo nie nakłaniała klienta do kupienia niepotrzebnego produktu tylko rzetelnie go informowała.

Na przełomie lat 60. i 70. zaczęto ozdabiać budynki neonami dachowymi o wielkości od 3 do 6 metrów. Przykładem jest zrealizowany z wielkim rozmachem neon na dachu Centralu. Neony dachowe stosowano często na placach, jak reklamę Fotonu na budynku przy pl. Niepodległości. Mieszkańcy zwłaszcza ostatnich pięter, często nie byli zachwycenie neonami.

- Ci, co pod nimi mieszkali, narzekali, że z sufitu leci woda. Bo podczas montażu reklamy często uszkadzano dachy - mówi Bartosz Stępień.

We znaki dawały się też neony sekwencyjne, w których poszczególne klatki animacji wyświetlały się po sobie.

- Był to neon ubierającej się pary zamontowany na Centralu w 1972 roku, czy ludziki chodzące po Domu Handlowym Teofil. Ich wadą było to, że zakłócały telewizor i radio - twierdzi Stępień.

Z każdą zmianą klatki było słychać stukot "w eterze" czemu winny był sterownik. - Dlatego komisja radiofoniczna kazała pozbawiać neony sterownika. Z tego powodu w latach 70. spora część neonów przestała świecić - dodaje Stępień.

Jednak neon sekwencyjny zamontowany na Centralu nikomu nie przeszkadzał. Wręcz przeciwnie, był podziwiany.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

- Dzięki tej reklamie miało powiać Zachodem. Zresztą, sam Central był ewenementem, bo klienci przyjeżdżali do niego na zakupy autokarami z innych województw - mówi autor. - Przede wszystkim w neonie na Centralu zastosowano animację. Wzdłuż całej elewacji "biegły" białe prostokąty. Ta animacja wyświetlająca się nad oknami wystawowymi sama w sobie była sztuką dla sztuki. Jednak bazując na doniesieniach prasowych z tamtego okresu, można podejrzewać, że na Centralu chciano stworzyć coś w stylu gazety świetlnej, jak na Times Square w Nowym Jorku. Oczywiście do tego nie doszło, bo potrzebny był specjalny sterownik.

Nawet zwykłe sterowniki trzeba było kupować na Zachodzie, więc już na początku lat 80. w wielu neonach nie świeciła się część liter.

- Neony były "szczerbate" aż do 1987 roku gdy Łódź miał odwiedzić papież Jan Paweł II. Wtedy wszystkie reklamy na ścianach odmalowano, a neony naprawiono, żeby zagraniczni reporterzy nie postrzegali Łodzi jako miejsca ponurego - mówi Bartosz Stępień.
Jednak polska rzeczywistość rzadko kiedy była ponura, czego przykładem był ruchomy neon "Delikatesy" na rogu Piotrkowskiej i Jaracza.

- Wysoki prostopadłościan obracał się według własnej osi za pomocą silnika wymontowanego z pralki Frani. Jak silnik się zepsuł, to nikt już nie chciał poświęcić swojej pralki. Neon zgasł - mówi Stępień.

Z montażem tego neonu czekano aż osiem lat, bo nie został on wpisany do planu neonizacji Piotrkowskiej w 1963 roku.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki