Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Referendum nie pomogło. Wiatrak stanie mimo sprzeciwu mieszkańców

Z. Rybczyński, K. Krawczyk
Piotr Krzyżanowski
W gminie Mokrsko wrze z powodu budowy elektrowni wiatrowej. Nie minęły dwa lata od czasu referendum, w którym 80 proc. mieszkańców gminy, którzy poszli do urn, opowiedziało się przeciwko wiatrakom. Wyniki głosowania są wiążące, więc teraz ludzie czują się oszukani.

Na nic zdają się tłumaczenia wójta, że decyzja, zezwalająca na budowę elektrowni, została wydana kilka lat przed referendum.

- Dla mnie to jest karygodne. Staniemy się pośmiewiskiem na całą Polskę, bo wygrywamy referendum, a wiatrak i tak stanie! - grzmi Zbigniew Szkudlarek, sołtys Komornik.

Sprawa tym bardziej bulwersuje mieszkańców, że o budowie elektrowni dowiedzieli się dopiero 24 marca, kiedy na działce we wsi Zmyślona rozpoczęły się roboty ziemne i stanęła tablica informacyjna. Rada Gminy wystosowała protest, sprawą zajęła się komisja rewizyjna.

- Referendum to podstawa demokracji, a u nas neguje się jego prawne skutki - zarzuca radna Elżbieta Wyrembak.

Referendum wiatrakowe odbyło się w czerwcu 2013 roku. Pytano mieszkańców, czy życzą sobie wiatraków w odległości mniejszej niż 2 km od zabudowań mieszkalnych. 1.635 osób oddało głos na "nie", a tylko 358 na "tak". Frekwencja wyniosła 46,7 proc., dlatego wynik głosowania jest wiążący.

Przed referendum kolportowano mapki z lokalizacjami elektrowni wiatrowych, które inwestorzy planowali postawić w gminie Mokrsko. Tej w Zmyślonej jednak nie uwzględniono - z powodu, który zdaje się mieć w tej sprawie kluczowe znaczenie. Takiego mianowicie, że był to jedyny wiatrak, który miał już wydane pozwolenie na budowę. Starostwo w Wieluniu wydało decyzję w październiku 2009 roku. Nawet ważne referendum - tłumaczą władze gminy - nie jest w stanie unieważnić wcześniej wydanego pozwolenia.

Mieszkańców i części radnych nie przekonują jednak argumenty, że prawo nie działa wstecz. Zamierzają napisać skargę do wojewody na działania władz. Nie ufają wójtowi, który sprawę wiatraka trzymał w tajemnicy. Co jednak istotne, wójt sam próbuje doprowadzić do zablokowania inwestycji. W ocenie Tomasza Kąckiego, pozwolenie na budowę straciło ważność, bo w ciągu trzech lat od jego wydania nie zostały przeprowadzone żadne roboty. Gdy jesienią 2014 r. inwestor wystąpił do starostwa o decyzję zamienną, gmina wystosowała do wojewody wniosek o stwierdzenie nieważności pozwolenia na budowę. Sprawa została umorzona, bo gmina nie jest stroną w całym procesie. Wójt odwołał się do głównego inspektora nadzoru budowlanego, postępowanie jest w toku.

Inwestor twierdzi, że wpisy w dzienniku budowy są dowodem na to, że roboty były prowadzone. Zapowiada, że jeśli pozwolenie zostanie cofnięte, wystąpi do gminy o kilkumilionowe odszkodowanie.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki