Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzkie kościoły: parafia na Widzewie

Anna Gronczewska
Dopiero w XXI wieku zrealizowano ostatecznie projekt architekta kościoła pod wezwaniem św. Kazimierza na Starym Widzewie.
Dopiero w XXI wieku zrealizowano ostatecznie projekt architekta kościoła pod wezwaniem św. Kazimierza na Starym Widzewie. Grzegorz Gałasiński
Kościół świętego Kazimierza zbudowano dla widzewskich robotników. W kwietniu tego roku parafia będzie obchodzić setną rocznicę powstania - pisze Anna Gronczewska

Pewnie nie byłoby dziś ani tego kościoła, ani parafii, gdyby nie Juliusz Kunitzer, znany łódzki fabrykant. Nie bez powodu nazywany był królem Widzewa. To on zaczął na widzewskich polach budować fabryki i sprawił, że po latach sam Widzew nazywany był robotniczą dzielnicą Łodzi. To on razem z Juliuszem Heinzlem założył Widzewską Manufakturę. Dla zatrudnionych w niej robotników w rejonie dzisiejszej ul. Szpitalnej, Teodora, Kazimierza i Niciarnianej wybudował 150 drewnianych domów. Za torami Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej, przy dzisiejszej ul. Niciarnianej postawił fabrykę nici.

Na Widzewie, którego zachodnia, przemysłowa część została włączona do Łodzi w 1906 roku, a dalsza w roku 1915, mieszkało coraz więcej robotników. Wielu z nich było katolikami. Na niedzielne msze święte musieli wędrować pieszo, kilka kilometrów do kościoła Podwyższenia Świętego Krzyża przy ul. Sienkiewicza. Zaczęto coraz głośniej rozważać budowę kościoła na Widzewie.

Bogumił Zawadzki, znany łódzki przewodnik, z urodzenia widzewiak, którego parafią przez wiele lat był kościół św. Kazimierza, opowiada że już pod koniec XIX wieku powstał projekt budowy kościoła pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny.

- Jego projekt sporządził architekt Stefan Lemeńe, ten sam który projektował kościół św. Katarzyny w Zgierzu - dodaje Bogumił Zawadzki.

Tego projektu nigdy nie zrealizowano. Ale to nie znaczy, że zrezygnowano z budowy kościoła. W 1900 roku Juliusz Kunitzer kupił pawilon z wystawy przemysłowej, która miała miejsce w parku im. Staszica. Mający 86 metrów długości, 17 metrów szerokości i 8 metrów wysokości drewniany budynek przeniesiono na plac na Widzewie. Jedna z wersji mówi, że umieszczono go w rejonie dzisiejszej ul. Szpitalnej (wtedy Kunitzera), tam gdzie znajduje się przychodnia.

- Ten kościół znajdował się w innymi miejscu niż to, gdzie dziś stoi świątynia - mówi z kolei ks. Wiesław Jonczyk, obecny proboszcz parafii św. Kazimierza. - Tam, gdzie stoi budynek dawnego kina Pokój.

W 1911 roku arcybiskup warszawski Wincenty Chościel-Popiel erygował nową łódzką parafię pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Osiedlono tam dwóch księży. Pierwszego proboszcza parafii, ks. Jana Albrechta oraz ks. Walentego Miałczyńskiego, który został proboszczem zaraz po zakończeniu pierwszej wojny światowej.

Tak więc swoją parafię widzewiacy otrzymali dzięki Juliuszowi Kunitzerowi, który nie był jednak lubiany przez robotników. Podobno traktował ich surowo i płacił najniższe stawki.
- Ale to właśnie on zaczął myśleć o tym by zaspokoić potrzeby duchowe robotników i wybudować dla nich kościół - przekonuje Bogumił Zawadzki.

Kiedy jednak erygowano parafię, Juliusz Kunitzer od sześciu lat już nie żył. Został zastrzelony, gdy jechał tramwajem. Stało się to 30 września 1905 roku, na ul. Piotrkowskiej, przed ul. Nawrot. Zginął z rąk zamachowca - robotnika. Do tego morderstwa doszło na tle wydarzeń Rewolucji 1905 roku. Kunitzera oskarżono, że gdy doszło do zamieszek przed jego fabryką, wezwał na pomoc wojsko. Od ich kul na dziecińcu fabrycznym zginęło dziewięciu robotników.
Ale już po śmierci Kunitzera, jego spadkobierca przekazał 20 tysięcy rubli na budowę kościoła na Widzewie. Na ten cel 5 tysięcy rubli dała też wdowa po Kunitzerze, Agnes.

Ks. Wiesław Jonczyk mówi, że jeszcze przed wybuchem pierwszej wojny światowej pojawiły się plany budowy murowanego kościoła. Jednak rozpoczęcie działań wojennych pokrzyżowało te zamierzenia.
Projekt nowego kościoła sporządził Romuald Miller, który zaprojektował secesyjną kamienicę przy ul. Kościuszki 93. Wykopano doły pod budowę świątyni, ale wojna przerwała prace. Do planów budowy murowanego kościoła na Widzewie powrócono już po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Tu pojawia się legenda, którą opisywaliśmy już na łamach "Dziennika Łódzkiego". Opowiadał ją właśnie Bogumił Zawadzki. Widzewską Manufakturą zarządzał już Żyd Oskar Kon. Proboszczem parafii był ks. Romuald Brzeziński. Rada Parafialna napisała listy do Oskara Kona i prosiła, by podarował ziemię pod budowę kościoła, bo msze dalej odbywają się w tymczasowej świątyni, znajdującej się w pawilonie wystawowym.

- Tę opowieść znam od starego widzewiaka, pana Szuberta - opowiada Bogumił Zawadzki. - Proboszcz parafii poszedł na karty do Oskara Kona. W czasie tej gry ksiądz jeszcze raz poprosił fabrykanta o ziemię na budowę kościoła. Kon się zastanowił i powiedział: Na placu, blisko kościoła stoi głaz. Dostaniecie tyle ziemie, o ile ten głaz w ciągu nocy da się przetoczyć...

Podobno na Widzewie zapanowało wielkie poruszenie. Każdy kto mógł przyszedł pomóc przetaczać głaz. Nie było to proste: teren był bagnisty. Ale widzewiacy toczyli przez noc ten głaz. Przetoczyli go wzdłuż ul. Niciarnianej, torów kolejowych, skręcili w lewo w ul. Kunitzera (Szpitalna) i dalej w lewo, w ul. Kazimierza. W obecności rejenta Kołakowskiego Oskar Kon podarował ten plac parafii...

Ksiądz Wiesław Jonczyk mówi, że nie ma żadnych dokumentów, które by potwierdzały tę historię. W pobliżu kościoła znajdują się dwa wielkie kamienie. Ale jeden sprowadzono tu dopiero w 2000 roku, gdy przebudowywano okoliczne drogi. Drugi leży koło dawnego kina Pokój. Ale czy to ten historyczny głaz?

Kamień węgielny pod budowę nowego kościoła poświęcił w 1923 roku biskup Wincenty Tymieniecki. Budowę rozpoczęto dopiero dwa lata później. Projekt kościoła sporządził Józef Kaban-Korski, jeden z najbardziej znanych łódzkich architektów. Jego dziełem jest między innymi budynek Teatru Wielkiego w Łodzi i gmach sądu przy placu Dąbrowskiego. Nowy, murowany kościół otrzymał też nowego patrona. Został nim święty Kazimierz.

W 1929 roku dodatek "Przeglądu Katolickiego" zamieścił relację ze sprowadzenia z Wilna do Łodzi relikwii świętego Kazimierza Jagiellończyka-Królewicza Polski.

- Uroczystość ta miała przebieg imponujący i nosiła charakter wielkiej manifestacji religijnej - pisał "Przegląd Katolicki". - Cała katolicka Łódź zamanifestowała te uczucia w sposób niezwykle podniosły.

Gazeta donosiła, że relikwie przewieziono do łódzkiej katedry. Zebrały się przed nią tysiące łodzian: "Z prawej strony wielkiego ołtarza, pod maleńkim baldachimem ze śnieżno-białego, bogato tkanego złotem spoczywały relikwie św. Kazimierza, w srebrnym, rzeźbionym sarkofagu, ze złotą koroną królewską na wierzchu. Puszka - sarkofag przewiązana była białą wstążką z pieczęciami kościelnymi". Po nabożeństwie z katedry, wśród odgłosów dzwonów, dźwięków orkiestry wyruszyła procesja, w której przeniesiono relikwie do kościoła św. Kazimierza. Ten sarkofag znajduje się tam do dziś.
Budowa kościoła św. Kazimierza nie przebiegała bez problemów. Proboszczem parafii był wtedy ks. Romuald Brzeziński. Zaczęło brakować pieniędzy. Ks. Brzeziński uznał, że trzeba je jakoś zdobyć. Wstrzymał budowę kościoła. Ale na terenie znajdującym się na wschód od wnoszonej świątyni zaczął wznosić salę kinową, tańca i przyjęć. Bogumił Zawadzki opowiada, że wielu parafianom ten pomysł się nie podobał. Ks. Brzeziński tłumaczył, że ta sala zarobi na budowę kościoła.

W budynku, przy ul. św. Kazimierza powstało kino "Bratnia strzecha", które działało jeszcze wiele lat po wojnie i nazywało się "Pokój". A dzięki sali widowiskowo-kinowej udało się dokończyć budowę kościoła. Jego konsekracja odbyła się dopiero w 1936 roku. Dokonał jej ksiądz biskup Włodzimierz Jasiński, ówczesny ordynariusz łódzki. Proboszczem parafii był już wtedy ks. Czesław Stańczak. To ostatni przedwojenny proboszcz widzewskiej parafii. W 1941 roku został aresztowany i trafił do obozu koncentracyjnego w Dachau, gdzie zginął. W czasie wojny kościół św. Kazimierza był czynny.

Po zakończeniu II wojny światowej zaczęto kończyć urządzanie wnętrza kościoła. Ks. Antoni Stajuda, wieloletni proboszcz parafii św. Kazimierza między innymi wykonał nowe prezbiterium. Wtedy na ścianie głównego ołtarza pojawiła się mozaika przedstawiająca Matkę Boską, a w bocznej nawie obraz św. Antoniego namalowanego na tle widzewskich fabryk.

Dopiero w XXI wieku, gdy proboszczem był ks. Henryk Majchrzak, kościół św. Kazimierza stał się taki jak wyobrażał sobie jego projektant. Czerwone mury otynkowano, pojawiły się sztukaterię. Na froncie widać figurę św. Jadwigi i św. Kazimierza oraz obraz przedstawiający koronację Matki Boskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki