Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego Łódź, a nie Świdnik i Mielec

Sławomir Sowa
Grzegorz Gałasiński
Za dwa lata, jak dobrze pójdzie, będą nam mocno hałasować nad głowami francuskie helikoptery. Jak dobrze pójdzie, bo zwycięstwo francuskiej konstrukcji w przetargu na helikoptery wielozadaniowe dla Wojska Polskiego, a co za tym idzie - ulokowanie ich produkcji w Łodzi - wciąż stoi pod znakiem zapytania.

Za dwa lata, jak dobrze pójdzie, będą nam mocno hałasować nad głowami francuskie helikoptery. Jak dobrze pójdzie, bo zwycięstwo francuskiej konstrukcji w przetargu na helikoptery wielozadaniowe dla Wojska Polskiego, a co za tym idzie - ulokowanie ich produkcji w Łodzi - wciąż stoi pod znakiem zapytania.

Za miesiąc mają się odbyć testy śmigłowca H225M Caracal i to one ostatecznie zdecydują, czy w Łodzi ruszy produkcja Caracali. Ale te testy to kwestia techniczna. Ważniejsze i trudniejsze do przewidzenia są inne względy. Francuski Airbus Helicopters pozostawił w pokonanym polu innych gigantów: amerykańskiego Sikorsky'ego z Black Hawkiem i włosko-brytyjskiego Agusta Westland z AW149. Sikorsky ma już zakład w Mielcu, w którym produkuje Black Hawki, AgustaWestland ma fabrykę w Świdniku, gdzie również wytwarza śmigłowce i części do nich. W tej Dolinie Lotniczej pracuje razem dobrych kilka tysięcy osób, które zwyczajnie czują się zagrożone fiaskiem w przetargu na śmigłowce. Obydwa koncerny nie poddadzą się bez walki o tak intratne zamówienie i będą miały silne wsparcie swoich pracowników i lokalnych polityków. Pytanie jak silne i na jakie działania przełoży się ich determinacja.

Zwróćmy uwagę na argumenty. Że przecież Sikorsky i Agusta Westland "zasłużyły" sobie na zwycięstwo w przetargu, bo zainwestowały, dały pracę itd. Wszystko to prawda. Tyle, że ani jeden, ani drugi koncern nie przybył do Polski z misją charytatywną. Mielec i Świdnik produkują i zarabiają. Sugerowanie, że zwycięstwo w przetargu miałoby być poniekąd "nagrodą" za inwestycje, jest stawianiem sprawy na głowie. Jest jeszcze państwo polskie, którego interes bezpieczeństwa nie musi być tożsamy z interesami Świdnika, Mielca i zagranicznych koncernów. Tak się natomiast składa, że ulokowanie w Łodzi produkcji śmigłowców (francuskich czy nie francuskich - mniejsza o to), jest zbieżne z interesem państwa.

Czytając publikacje w ogólnopolskich mediach można odnieść wrażenie, że produkcja śmigłowców wojskowych trafia do Łodzi przypadkiem. Nie przebija się przekaz, że od dziesięcioleci Wojskowe Zakłady Lotnicze nr 1 w Łodzi są jedynym w Polsce zakładem, który remontuje i modernizuje poradzieckie śmigłowce, zbytnio się z tym nie afiszując, ale po prostu robiąc swoje. Wybija się za to informację, że Airbus Helicopters nie ma w Polsce swojej fabryki, a "jedynie" współpracuje z Politechniką Łódzką. Nikt nie wnika, że ta współpraca trwa od lat i oznacza udział łódzkich inżynierów w projektowaniu najnowocześniejszych śmigłowców europejskiego potentata. Prezes zakładów w Świdniku pozwolił sobie nawet niedawno na uszczypliwość, że oni tam w Świdniku zatrudniają tysiące ludzi, a "jakiś" koncern (czytaj Airbus Helicopters), chwali się dziesięcioma miejscami pracy (czytaj biuro konstrukcyjne francuskiego koncernu w Łodzi, które, nota bene, ma zatrudnić docelowo setkę inżynierów).

Wracając do zbieżności interesów Łodzi i państwa. Ulokowanie w Łodzi produkcji nowych śmigłowców jest uzasadnione także względami strategicznymi. Zapewni przyszłość jednemu z ważnych zakładów zbrojeniowych. Nie bez znaczenia jest też położenie geograficzne Łodzi. Mielec, a szczególnie Świdnik leżą blisko, może zbyt blisko, naszej wschodniej granicy...

W Łodzi dominuje dziś ton triumfalizmu: będą helikoptery, to będą nowe technologie, miejsca pracy itd. Tak jakby sprawa była przesądzona. Wciąż jeszcze nie jest. Brakuje głosów, które obroniłyby łódzki punkt widzenia na arenie ogólnopolskiej. W Świdniku i Mielcu trwa mobilizacja, korzystne dla Łodzi wyniki postępowania na śmigłowce będą podważane w ten lub inny sposób.
Mam nieodparte wrażenie, że w sprawie przetargu na helikoptery dla władz wojewódzkich, miejskich i polityków łódzkich do tej pory ważniejsze było trąbienie w fanfary i przecinanie wstęg niż lobbowanie. Ktoś powie, że lobbing nie jest fair, że takie naciski nie powinny mieć miejsca w przypadku tak ważnego dla obronności przetargu.

Nikt jednak nie zabraniał zabierania głosu w tej sprawie, podnoszenia walorów łódzkiej lokalizacji dla produkcji śmigłowców. Teraz jest czas, żeby łódzcy politycy się zrehabilitowali. Nie chodzi o wdawanie się w karczemne awantury, dlaczego to Łodzi, a nie Świdnikowi czy Mielcowi "należy się" ta inwestycja. Raczej o wyjaśnienie ludziom w Polsce łódzkich racji i pokazanie, gdzie łódzkie interesy zbiegają się z żywotnym interesem państwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki