Do tragedii doszło 17 maja 2014 roku w bloku przy ulicy Niciarnianej w Łodzi. "Kaziu nie żyje" - rzekła "Siwa" po zabójstwie do znajomego Piotra Z., po czym razem udali się do mieszkania Kazimierza J. Gospodarz leżał na łóżku. Wokół było pełno krwi - na podłodze i w łóżku na pościeli. Mężczyzna zawiadomił policję i pogotowie, zaś kobieta zniknęła. Poszła w kierunku stadionu. Wkrótce po penetracji terenu została złapana przez policjantów VI komisariatu na Widzewie, którzy przyprowadzili ją do bloku.
Gdy w klatce schodowej stróże prawa spytali ją, skąd ma tyle krwawych śladów na rękach, Ewa K. zaczęła pośpiesznie lizać dłonie i wycierać je o włosy i o poręcz przy schodach. Była przy tym zdenerwowana i wulgarnie odnosiła się do mundurowych. Funkcjonariusze uznali, że działania podejrzanej to niszczenie dowodów rzeczowych, więc błyskawicznie skuli 57-latkę kajdankami.
CZYTAJ TEŻ: Zabójstwo na Niciarnianej. Zatrzymano partnerkę zabitego mężczyzny
Ruszyło policyjne śledztwo, nadzorowane przez Prokuraturę Rejonową Łódź-Widzew. Śledczy ustalili, że oskarżona i jej ofiara dość często się spotykali. Według sąsiadów, Kazimierz J. nie miał łatwego życia z "Siwą", która nazywała go frajerem i urządzała mu dzikie awantury. Doszło nawet do sytuacji, że gdy Kazimierz J. nie chciał wpuścić do siebie krewkiej 57-latki, kobieta tak się zirytowała, że podziurawiła mu drzwi nożem.
Śledczy dotarli m.in. do świadków Dariusza i Katarzyny K., którzy wracając ze spaceru spotkali Ewę K., których poinformowała, że "jest trup w mieszkaniu".
Oskarżona miała też dodać: "Tak go kochałam, co on sobie zrobił". W ten sposób chciała zapewne odsunąć podejrzenia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?