Groził, że ich zabije, wywiezie ich do lasu, groził ich rodzinom. Żądał horrendalnych kwot pieniędzy - nawet do miliona złotych. Przez 10 lat był bezkarny, a przedsiębiorcy z powiatu opoczyńskiego bezskutecznie składali zawiadomienia na policji i w prokuraturze. Śledczy przez dekadę z powodu niewykrycia sprawcy umorzyli kilkanaście takich postępowań... Teraz zostaną podjęte na nowo i połączone w jedno, bo policja wpadła na trop szantażysty.
Do zatrzymania podejrzewanego mężczyzny doszło w miniony poniedziałek. 57-letni mieszkaniec powiatu opo-czyńskiego, podejrzewany o usiłowanie dokonania wymuszeń rozbójniczych, nie został jednak jeszcze przesłuchany, bo nie pozwala na to stan jego zdrowia.
Mężczyzna krótko po zatrzymaniu trafił do szpitala - powodem są problemy z sercem.
- Stan zdrowia nie pozwala na hospitalizowanie go w warunkach więziennych - mówi Sławomir Mamrot, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie.
Jak dodaje Barbara Stępień, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Opocznie, jeśli tylko pozwolą na to lekarze, mężczyzna usłyszy zarzuty.
Jak wynika z dotychczas zgromadzonych przez policję i prokuraturę materiałów, autor gróźb, w których żądał dużych kwot pieniędzy, pozostawał bezkarny od dziesięciu lat. Przez ten czas Prokuratura Rejonowa w Opocznie wszczęła i umorzyła 15 lub 16 postępowań, dotyczących usiłowania wymuszenia pieniędzy od przedsiębiorców, prowadzących działalność na terenie powiatu opoczyńskiego.
Jedną sprawę, przekazaną przez Centralne Biuro Śledcze, prowadziła Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie. Podejrzewany sprawca wybierał ofiary dobrze sytuowane, sam prowadził działalność gospodarczą, niewykluczone, że stąd miał kontakty i wiedzę o ich statusie.
- Grożąc ofiarom, np. zamachem na ich życie lub życie rodziny, żądał kwot w wysokości od 25 tysięcy złotych do nawet miliona złotych - mówi prokurator Sławomir Mamrot.
Groźby i żądania pieniędzy były w listach, które podejrzewany wysyłał do wybranych przez siebie osób. Na jego trop pozwoliła wpaść ostatnia groźba, którą policja zajmowała się w tym roku. Choć śledczy dla dobra sprawy nie chcą zdradzać szczegółów, prawdopodobnie mężczyzna posłużył się tym razem nie zwykłym listem, ale np. telefonem, który pozwolił powiązać stare sprawy z nowym usiłowaniem wymuszenia.
- Przez te wszystkie lata te sprawy nie były chowane do szuflady, policjanci ciągle prowadzili czynności operacyjne i to jest efekt tej pracy - mówi Barbara Stępień i prosi o kontakt z policją inne potencjalne ofiary szantażysty, które mogły w ciągu ostatnich lat dostać podobny list, ale potraktowały go np. jako żart. Niewykluczone, że takich spraw może być więcej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?