Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łodzianka jeździła od szpitala do szpitala. Prokuratura zbada czy pomoc nie przyszła zbyt późno

Agnieszka Jasińska
Polska Press
Łódzka prokuratura wszczęła dochodzenie w sprawie śmierci 47-letniej kobiety. Śledczy ustalają, czy pomoc nie przyszła zbyt późno.

Nie pomogły cztery szpitale. 47-letnia Marzena Nowak z Łodzi przez 24 godziny szukała pomocy. Teraz śledczy ustalają, kto odpowiada za jej śmierć.

- Gdyby lekarze pomogli mamie w pierwszym szpitalu, może by dziś żyła. Przecież leki przeciwbólowe nie zastąpią badań - mówi córka pani Marzeny. - Mama trafiła do szpitala w łódzkich Łagiewnikach w środę 6 maja wieczorem. Skarżyła się na ból od kręgosłupa. Usłyszała, że nie ma wolnych łóżek. Przepisano jej środki przeciwbólowe i odesłano do domu. Zalecono wizytę w rejonowej przychodni.

W Centrum Zdrowia Matki Polki zmarł 6-letni chłopiec. Rodzice oskarżają lekarzy o zaniedbanie

Szpital w Łagiewnikach odmawia komentarza w sprawie pani Marzeny.

Przez noc ból nie ustąpił. Rano wezwano karetkę i kobieta trafiła do szpitala im. Biegańskiego w Łodzi, ten był najbliżej jej domu. Potem przewieziona została do szpitala przy ul. Czechosłowackiej w Łodzi.

- Przewożenie od szpitala do szpitala tłumaczono różnie, m.in., że nie ma odpowiedniego sprzętu - mówi córka. - W karetce raz mówiono, że mama ma udar, innym razem, że zawał.

Na koniec pani Marzena trafiła do szpitala MSW, gdzie przeprowadzono operację. Niestety, kobieta zmarła.

- To był tętniak i rozwarstwienie aorty - mówi córka. - Wcześniejsza diagnoza może uratowałaby mamie życie.

Rodzina złożyła doniesienie do prokuratury.

Śmierć pacjenta w szpitalu im. Jonschera w Łodzi. Czy zawinił personel?

- Wszczęliśmy śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci 47-letniej kobiety - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej. - Zlecona została sekcja zwłok. Niebawem zostaną przesłuchani pracownicy wszystkich placówek, do których trafiła kobieta. Ustalamy czy doszło do błędu, czy pomoc nie przyszła zbyt późno. Sprawdzamy, kto odpowiada za śmierć kobiety. Istotne będą tutaj wyniki sekcji zwłok.

Mecenas Maria Wentlandt-Walkiewicz, do której rodzina pani Marzeny zgłosiła się po pomoc, mówi wprost:

- Kobiecie nie dano szans na przeżycie oraz na prawidłową diagnozę. Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Niestety, nie jest to wyjątkowy przypadek - zaznacza mecenas Wentlandt-Walkiewicz. - Kobieta miała tylko 47 lat. Przez dobę nie udzielono jej żadnej pomocy, nawet nie próbowano diagnozować. Sprzęt, ludzie, siły i środki w medycynie nie są prawidłowo wykorzystywane. Służba zdrowia nie działa prawidłowo.

Za nieumyślne spowodowanie śmierci grozi do 5 lat pozbawienia wolności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Łodzianka jeździła od szpitala do szpitala. Prokuratura zbada czy pomoc nie przyszła zbyt późno - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki