Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Księżna Kate mogłaby urodzić także w Łodzi

Joanna Barczykowska
materiały prasowe
Brytyjska księżna pokazała, że warto rodzić drogami natury i mam nadzieję, że kobiety w Polsce pójdą w jej ślady - mówi łódzki ginekolog, prof. Jarosław Kalinka, ordynator oddziału perinatologii i bloku porodowego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. M. Pirogowa w Łodzi, a także kierownik Kliniki Perinatologii, I Katedry Ginekologii i Położnictwa Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Większość kobiet, wspominając swój poród, pamięta ogromne zmęczenie i wyczerpanie. Oglądając zdjęcia brytyjskiej księżnej Kate, która z nienagannym wyglądem wyszła do poddanych dziesięć godzin po urodzeniu córeczki księcia Williama, wielu kobietom nasuwa się pytanie, czy księżniczki mają łatwiej nawet podczas porodu? Czy naprawdę dziesięć godzin po urodzeniu dziecka można założyć szpilki i z uśmiechem na twarzy zaprezentować swoje dziecko?

W przypadku księżniczek wszystko jest możliwe (śmiech). A tak na poważne, z medycznej strony kilkanaście godzin po porodzie drogami natury można być w dobrym stanie fizycznym. Jeżeli poród nie miał komplikacji i odbywał się fizjologicznie, po parunastu godzinach na pewno można zapozować do zdjęcia.

Od czego to zależy, czy mamy łatwy czy trudny poród? Na pewno nie jest to przywilej księżniczek.

Od wielu czynników. Po pierwsze, od doświadczeń - czy mamy do czynienia z pierwiastką czy wieloródką. Przyjmuje się, że każdy kolejny poród trwa krócej. To pokazuje, że organizm w pewnej mierze uczy się porodu, a tkanki są lepiej przygotowane. Kolejny poród z natury jest krótszy. Czy to oznacza, że łatwiejszy? Bywa z tym różnie. Na pewno spodziewamy się, że w przypadku wieloródki, a była nią brytyjska księżna, poród będzie mniej kłopotliwy. O tym, jak przebiega poród, decyduje też wiele innych elementów: m.in. stosunki fizjonomiczne, czyli wielkość dziecka do wielkości matki. Duże dzieci rodzi się trudniej. Mniejsze kobiety też rodzą trudniej. Po drugie bardzo ważnym elementem jest to, czy poród rozpoczyna się fizjologiczne. To świadczy bowiem o dojrzewaniu wielu procesów naturalnych, biologicznych i biochemicznych w organizmie, co ma przełożenie na przebieg porodu. Nie ma oporu materii, a wszystkie tkanki ze sobą współpracują: mięsień macicy reaguje, a szyjka macicy się rozwiera. Z kolei porody, które są wywoływane przez lekarzy, szczególnie wtedy, gdy decydujemy się na skrócenie wieku płodowego, związane są z dość dużą ingerencją i obarczone większym ryzykiem powikłań. W takich przypadkach procesy mogą być rozregulowane i nie przebiegają fizjologicznie.

Czytałam, że w przypadku księżnej Kate poród rozpoczął się fizjologicznie i nie był wywoływany, a to przemawia na jej korzyść. Czy mieszkankom województwa łódzkiego też zdarzają się tak łatwe porody?

Tak. Nasze pacjentki niczym się nie różnią od Angielek i księżniczek i też mają prawo do łatwego porodu. Muszą być jednak spełnione odpowiednie warunki.

Jakie?

Pierwszym z nich jest dobre nastawienie do porodu drogami natury. Inaczej mówiąc, chodzi o to, żeby kobieta świadomie decydowała się na poród drogami natury, a nie szukała wskazań do cięcia cesarskiego, co się niestety często dzieje. Nastawienie w przypadku porodu jest kluczowe. Po pierwsze, człowiek pozytywnie nastawiony chce wiedzieć jak najwięcej o tym, jak przebiega poród. Kiedy wiemy, czego się spodziewać, poziom lęku związany z porodem spada. Po drugie, porody rodzinne zmieniają nastawienie ciężarnych. Po trzecie, kobiety często przychodzą do szpitala przed porodem, żeby zobaczyć oddział. Na pewno w przypadku księżnej podejście do porodu naturalnego było szczegółowo wypracowywane i opracowywane. W Łodzi tak samo dobrze można się jednak do takiego porodu przygotować.

Urodzenie "royal baby" było newsem dnia w serwisach informacyjnych na całym świecie. To ogromna siła przekazu. Czy świadoma decyzja księżnej o porodzie drogami natury, zamiast cesarskiego cięcia i informacja o lekkim przebiegu porodu nie miała też charakteru manifestu księżnej, która zachęca w ten sposób do naturalnego porodu?

Absolutnie tak. To przekaz, którego bardzo brakuje mi w Polsce. Niestety, z roku na rok wykonuje się coraz więcej cięć cesarskich. Choć oficjalnie nie ma cesarek na życzenie, kobiety często na siłę szukają wskazań do operacji, zamiast pracować nad dobrym nastawieniem do porodu naturalnego. Ciężarne nie biorą jednak pod uwagę tego, że cięcie cesarskie obarczone jest ogromną liczbą komplikacji i powikłań, o których się nie mówi. Brakuje nam autorytetów, które pokazałyby, że poród naturalny jest najlepszym rozwiązaniem. Brakuje wybitnych czy znanych kobiet, które chciałyby chwalić się tym, że świadomie chcą urodzić drogami natury. W naszej świadomości jest zupełnie odwrotny przekaz. Bardzo się cieszę, że taki przekaz poszedł od brytyjskiej księżnej i mam nadzieję, że przełoży się to na decyzje i nastawienie naszych ciężarnych.

Księżnej Kate podczas porodu towarzyszył książę William. Kiedyś etykieta na to nie pozwalała, ale książę pokazał, że poród jest wspólną sprawą. Czy pacjentki Pana kliniki też korzystają ze wsparcia mężów, czy jednak panowie boją się wejść na porodówkę?**

Ponad 80 procent naturalnych porodów w naszym szpitalu to dziś porody rodzinne. Dla lekarzy czy położnych uczestnictwo męża czy partnera stało się czymś normalnym. Traktujemy mężczyznę jak sprzymierzeńca, a nie intruza. Warto podkreślić fakt, że w Klinice Perinatologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, którą teraz prowadzę, odbył się pierwszy rodzinny poród w Polsce. W 1983 roku prof. Tadeusz Laudański wprowadził taką możliwość, która dziś cieszy się wielkim powodzeniem. Na tamte czasy to było przełomowe dokonanie. Dziś pacjentka ma prawo do obecności bliskiej osoby, a to w kolosalny sposób zmieniło oblicze porodu. Pomoc drugiej osoby jest często nie do przecenienia - daje nam wsparcie emocjonalne i fizyczne.

Komentarze pod artykułami o porodzie księżnej Kate były jednoznaczne -"na pewno miała lepszą opiekę". Czy opieka ma wpływ na jakość porodu?**

Myślę, że gdyby księżniczka rodziła w Łodzi, to wybrałaby naszą klinikę (śmiech). Zawsze można różnicować lekarzy czy położne, ale prawda jest taka, że najważniejszy jest kontakt między lekarzem, a rodzącą pacjentką. Staramy się dostosować podejście do pacjentki: są kobiety, którym pomaga zdyscyplinowanie i potrzeba ogarnięcia w dużym stresie, ale są też takie, którym dobrze robi odrobina dystansu i humoru dla rozluźnienia atmosfery. W obu przypadkach nie można zapominać o instrumentalizacji porodu, bo to zawsze obarczona ogromnym ryzykiem procedura. Najważniejsze jest jednak to, żeby pacjentka uwierzyła, że osoby po drugiej stronie są jej sprzymierzeńcami. W dobie znieczuleń, wkłuć, kroplówek i sal operacyjnych niezwykle ważny jest element emocjonalny. Myślę, że moja klinika, poza wyglądem pomieszczeń czy komfortem sal, mogłaby przeprowadzić równie królewski poród.

Księżna wyszła ze szpitala po kilkunastu godzinach od porodu. Dlaczego w Polsce leży się w szpitalu 48 godzin? Czy my też mogłybyśmy wyjść tego samego dnia?

Od strony położniczej, w przypadku porodu drogami natury, a nie przez cięcie cesarskie, byłoby to możliwe. W klinice przyjęliśmy jednak okres 48 godzin. Nie wynika on tylko z naszej potrzeby położniczej, ale także z systemu pracy szpitala. Mamy rocznie dwa i pół tysiące porodów, często wysoko ryzykownych, a nie jeden, jak w przypadku księżnej. Od strony położniczej moglibyśmy pacjentki wypuszczać wcześniej, ale warunkiem byłaby lepiej rozwinięta opieka ambulatoryjna. Druga strona medalu, która składa się na dłuższy pobyt w szpitalu, to obserwacja noworodka. Dziecko po urodzeniu czasem wymaga pogłębionej diagnostyki neonatologicznej i szczepień. Trudno mi powiedzieć, czy dziecko księżnej Kate było szczepione w szpitalu, czy będzie zaszczepione dopiero przez prywatnego lekarza w pałacu. W Polsce wszystkie dzieci szczepione są w szpitalu. Nasze pacjentki raczej nie mają też prywatnych lekarzy, pielęgniarek i służby jak księżniczka i po porodzie wymagają pewnego przeszkolenia, np. w zakresie karmienia piersią. To wszystko odbywa się w szpitalu, dlatego nasze pacjentki nie wychodzą tego samego dnia i nie muszą pozować do zdjęć. Myślę, że są z tego zadowolone.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki