18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łodzianie kochają seriale. Najbardziej "Ranczo"

Anna Gronczewska
Cezary Żak gra w "Ranczu" podwójną rolę - wójta i proboszcza.
Cezary Żak gra w "Ranczu" podwójną rolę - wójta i proboszcza. Dziennik Łódzki/archiwum
Rytm dnia Bożeny Pawełczyk wypełniają telewizyjne seriale. 42-letnia łodzianka, z zawodu ekonomistka, nie pracuje, zajmuje się domem. Wstaje rano, robi śniadanie dla męża i dzieci. Kiedy wychodzą z domu zaraz włącza telewizor. Ogląda powtórki "Rodziny zastępczej". Ostatnio ucieszyła się, że może jeszcze raz obejrzeć stare odcinki "Na dobre i na złe". Potem niestety musi zrobić przerwę w serialowych seansach.

Trzeba iść do sklepu, ugotować obiad, ogarnąć mieszkanie. Dzieci wracają ze szkoły, więc trzeba nalać im zupy, podać drugie danie. Jeszcze czeka na powrót męża i od godziny 17.00 może poświęcić się serialom, bo w jej rodzinie kolację każdy robi sobie sam. Pani Bożena z wypiekami na twarzy ogląda kolejne odcinki "Klanu", potem przychodzi czas na "Plebanię".

- W międzyczasie pokazują "Licencję na wychowanie", ale jakoś nie mogę się przyzwyczaić do tego serialu, tak jak do "Rodzinki.pl" - tłumaczy pani Bożena. - Dla mnie w serialu musi być jakaś fabuła. Dużo miłości, a co się z nią wiąże, zdrad, zazdrości. Ale też taki serial musi pokazywać życie.
Dlatego bardzo lubi "M jak miłość". Ogląda ten serial od pierwszego odcinka. Z wypiekami na twarzy śledzi losy rodziny Mostowiaków. Z zamkniętymi oczami opisze każdego bohatera, wie wszystko o wy-stępujących w serialu aktorach. Ostatnio ucieszyła się, że Marek pogodził się z Hanką. Jednak niedawno usłyszała, że Małgorzata Kożuchowska odchodzi z serialu. Bardzo ją to zmartwiło.

- Pewnie Hankę uśmiercą - mówi ze smutkiem w głosie pani Bożena. Wciągnęły ją też "Barwy szczęścia", ale przyznaje, że zaczęła je oglądać, czekając na "M jak miłość". Żałuje, że skończyło się "Samo życie" emitowane w "Polsacie". W tym serialu było wszystko, co lubi. Miłość, zdrada, ale też trochę sensacji. Teraz nadają w tym samym czasie "Linię życia". Ogląda, jednak nie może się przyzwyczaić.

- Bo do serialu trzeba się przede wszystkim przyzwyczaić! - twierdzi ze znawstwem Bożena Pawełczyk.
Z tych nowych seriali, które ostatnio się pojawiły, z chęcią ogląda "Przepis na życie", bo już "Chichot losu" trochę ją denerwuje. No i jeszcze podoba się jej "1920. Wojna i miłość".

Rodzina nieraz śmieje się z tej serialowej pasji mamy i żony. Dzieci nie chcą oglądać nawet "M jak miłość". Mąż woli "Doktora House'a", czasem obejrzy "Kiepskich". Ale w niedzielę wieczorem wszyscy razem oglądają "Ranczo".

- To naprawdę fajna rozrywka" - zapewnia pani Bożena.
Takich kobiet jak pani Bożena jest wiele. Agnieszka, 36-letnia nauczycielka spod Piotrkowa Trybunalskiego, pracuje, więc nie ma tyle czasu na oglądanie seriali co Bożena. Dlatego ogląda te, które zaczynają się około 20.00. W obowiązkowym kanonie jest oczywiście "M jak miłość", "Barwy szczęścia". Nie zawsze uda się jej obejrzeć "Klan" i "Plebanię". Z przyzwyczajenia ogląda "Na dobre i na złe", ale ten serial trochę ją denerwuje. Jej zdaniem, tam wszystko jest za kolorowe. Tak jak czasem drażni ją, że większość bohaterów tak pięknie mieszka. W apartamentowcach, pięknych domach. W prawdziwym życiu to trochę inaczej wygląda... Agnieszka bardzo lubi "Na Wspólnej". Na jej nieszczęście w poniedziałek i wtorek jest emitowany w tym samym czasie co "M jak miłość". Ale znalazła już rozwiązanie. W sobotę do południa ogląda powtórki serialu TVN.

- Godziny emisji "M jak miłość" i "Barw szczęścia" to dla mnie święty czas - śmieje się Agnieszka. - Znajomi o tym wiedzą i nikt nawet nie ośmieli się do mnie wtedy zadzwonić!
Chcemy się śmiać
Seriale są dla wielu Polaków ulubioną formą rozrywki. Świadczy o tym ogromne zainteresowanie plebiscytem "Dziennika Łódzkiego" na najpopularniejszy polski serial, który teraz możemy oglądać w telewizji. Nasi Czytelnicy zadecydowali, że na pierwsze miejsce zasługuje "Ranczo", które zebrało 19 procent głosów. Na drugim miejscu uplasował się "Świat według Kiepskich" - 12 procent, na trzecim - "Usta, usta" z 11 procentami, czwartym - "Ojciec Mateusz"(7 procent), piąte zajęły: "M jak miłość" i "Na Wspólnej", które uzyskały po 6 procent głosów naszych Czytelników.
Pozostałe seriale, biorące udział w naszym plebiscycie, uzyskały podobną sympatię Czytelników, gromadząc od 1 do 4 procent głosów.

Mirosław Pęczak, socjolog kultury, nie dziwi się temu, że tak chętnie oglądamy seriale.
- Gdy ludzie włączają telewizor to interesuje ich tylko rozrywka i informacja - wyjaśnia. - Zapomnijmy już o funkcji edukacyjnej telewizji.

Socjolog nie jest też zaskoczony wynikami plebiscytu. Jego zdaniem, te wyniki dobrze świadczą o guście Czytelników "Dziennika Łódzkiego".

- Na przykład "Świat według Kiepskich" to serial, który ma drugie dno - mówi Mirosław Pęczak. - Nie jest wulgarno-ironiczny jak się niektórym wydaje, ale przesiąknięty nutą ironii. W ironiczny sposób pokazuje świat prostego człowieka. W polskiej kulturze przyjęło się, że ironia trafia do inteligencji. Jeśli porusza szerszą publiczność, to już jest to sukces. Natomiast "Ranczo" to jedno z najlepszych ostatnio polskich dzieł telewizyjnych. Jest przesiąknięte dużą, ale nie prymitywną dawką humoru.

Bohaterką "Rancza" jest polska prowincja. A główną rolę w tym serialu gra Cezary Żak. To dla aktora duże wyzwanie, bo jednocześnie wciela się w dwie postacie, braci bliźniaków. Paweł Kozioł jest byłym już wójtem, a teraz radnym gminy Wilkowyje. Z kolei Piotr Kozioł to miejscowy proboszcz.

Cezary Żak w wywiadzie dla naszej gazety tłumaczył fenomen "Rancza". Jego zdaniem, ludzie uwielbiają podglądać innych, a ten serial podgląda nasze życie.
- Nie jest jego czystym odwzorowaniem, bo byłoby to nudne - mówi aktor. - Ludzie wolą oglądać bajkę, a nie to co mają za ścianą. Ta bajka musi być blisko życia, choć powinna być wydumana.
Ojcami sukcesu "Rancza" są też jego scenarzyści - Jerzy Niemczuk, który mieszka na mazurskiej wsi, i Robert Butter z Warszawy. Cezary Żak chwali scenarzystów. Słynną już ławeczkę, prawie legendę "Rancza", Jerzy Niemczuk zaczerpnął ze swojej mazurskiej wsi. Ale takie ławeczki są niemal przed każdym polskim sklepem.

- Tu ludzie zobaczyli swoich sąsiadów, osiedlowych pijaczków - mówi Cezary Żak. - Dlatego lubią ich podglądać, dowiadują się o czym rozmawiają, bo w życiu nikt nie odważy się do nich zbliżyć.

Cezary Żak opowiada, że tworząc postać wójta, wzorował się na swoim stryju. Był sołtysem na wsi pod Brzegiem Dolnym. Nigdy nie był na bakier z prawem, nie był takim autokratą jak wójt z "Rancza", ale mocno chodził po ziemi, twardo trzymał tych ludzi we wsi. Po pierwszej serii odcinków "Rancza" zadzwonił do aktora syn stryja i powiedział: Ty zagrałeś mojego ojca!
- To była dla mnie najlepsza recenzja - zapewnia Cezary Żak.

Natomiast postać księdza tworzył, obserwując kapłanów pracujących w różnych parafiach. Obserwował, jak się ruszają, trzymają ręce, w jaki sposób intonują pewne rzeczy.

- Obserwowałem też księży poza kościołem - mówił nam Cezary Żak. - Jak wychodzą ze świątyni, jak zachowują się w czasie spotkań z ludźmi. Na przykład złote okulary, które nosi mój ksiądz z "Rancza" wynikają z moich obserwacji. Zauważyłem, że 80 procent proboszczów w tym kraju nosi okulary ze złotymi oprawkami.

Wcale nie kiepski
Andrzej Grabowski od 12 lat gra Ferdynanda Kiepskiego, głównego bohatera "Świata według Kiepskich". Twierdzi, że chyba nie ma Polaka, który by nie oglądał serialu.

- Dla jednych jest to kultowy serial, nagrywają każdy odcinek, nie mogą bez niego żyć - powiedział nam znany aktor. - Nie mówię tu tylko ludziach spod budki, ale takich, którzy są na topie, należą do śmietanki towarzyskiej i uwielbiają "Kiepskich". Oczywiście lubią go z innych powodów niż ci, którym podoba się, że Ferdek kopie Paździocha w tyłek.

Przez pierwszych kilka lat aktor wręcz nienawidził tej postaci, tego serialu.
- Teraz się z Ferdkiem pogodziłem i nawet go polubiłem - zdradził nam. - Oczywiście, jak twierdzi Iza Cywińska, nie wszystkie odcinki "Kiepskich" są dobre. Ale gdy trafi się dobry, to mówi nam więcej niż całe kino moralnego niepokoju.

Andrzej Grabowski przyznaje, że w tym serialu mamy do czynienia z karykaturą, parodią parodii. Ale każdy znajdzie tam jakieś swoje cechy.

- To jest tak jak z publicznością serialową w Polsce - twierdzi Andrzej Grabowski. - Ludzie lubią oglądać te seriale, w których bohaterowie mają gorzej od nich, tak jak jest w "Kiepskich" lub pokazujące życie, w którym oni nigdy nie będą, jak "Dynastia".

Wśród seriali niekomediowych i kryminalnych, czołowe miejsce w naszym plebiscycie zajął "Na Wspólnej".

Czytelnicy " Dziennika Łódzkiego" kochają seriale. W głosowaniu wybrali sześć najchętniej oglądanych

Jedną z głównych ról gra w nim pochodzący z Kutna Robert Kudelski. Jego zdaniem, ludzie przyzwyczajają się do serialu i jego bohaterów.

- A nasz serial poszedł w taką życiową stronę - przekonuje Robert Kudelski. - Pokazuje ważne życiowe, społeczne problemy, które dotyczą każdego z nas. Ma też dobrą godzinę emisji, kiedy rodzina może usiąść razem i obejrzeć "Na Wspólnej".

Ale aktor przyznaje, że ogląda też "Ranczo". Jego zdaniem, to bardzo dobry serial. Też pokazuje życie, tylko w krzywym zwierciadle.
***

Rekordowe polskie seriale

Pierwszym polskim serialem telewizyjnym był nakręcony w 1964 roku "Barbara i Jan".
Pierwsza rodzima telenowela "W labiryncie" skupiła przed telewizorami miliony Polaków. Emitowano go od 1988 do 1990 r. Ale najdłużej nadawanym polskim serialem pozostaje "Klan". Pierwszy raz obejrzeliśmy go 14 lat temu. Wyemitowano 2061 odcinków.

Najpopularniejszym serialem jest "M jak miłość". Średnio każdy odcinek tej produkcji ogląda ponad 9 milionów widzów. Z seriali, które już nie są pokazywane, najwięcej odcinków - 1554 miało "Samo życie". Tymczasem najdroższym polskim serialem ma być wyprodukowany przez HBO Polska "Bez tajemnic" z Krystyną Jandą i Jerzym Radziwiłowiczem w rolach głównych. Premiera jesienią.

***
Takich seriali jak kiedyś, dziś już niestety nie ma
Z Andrzejem Mularczykiem, znanym scenarzystą filmowym i serialowym rozmawia Anna Gronczewska
Ogląda Pan polskie seriale?

Nie, bo się wstydzę...

Dlaczego?

Nie stwarza mi przyjemności oglądanie upadku czyjegokolwiek. A szczególnie upadku tego gatunku.

Czyli Pana zdaniem, z naszymi serialami jest aż tak źle?

Rozpaczliwie źle. Wszystko jest kopią z kopii. Nasze seriale są opanowane przez naśladownictwo, tzw. formaty. A przede wszystkim przez percepcję świata, jaką mają scenarzyści. Są to zapewne ludzie będący między 20 a 30 rokiem życia i są wyłącznie w stanie stworzyć seriale, powiedzmy, korporacyjne.

Poszliśmy na ilość?

Oczywiście! Nigdy już nie powrócą czasy, gdy można było nakręcić krótki, sześcioodcinkowy serial "Droga" z Sylwestrem Chęcińskim czy z Janem Rybkowskim "Rodzinę Połanieckich". Biorąc tu tylko pod uwagę moje doświadczenia. Chodzi mi o dopieszczenie artystyczne tych seriali. Już nie mówiąc o opowieści epickiej, jakim był liczący 25 odcinków serial "Dom".

Co według Pana decyduje dziś o popularności serialu?

Myślę, że jego niska jakość. Większa część widowni składa się ludzi, którzy chcą być łechtani w podniebienie. Zmuszani do śmiechu lub do łez. Oni to wybierają. A skoro o wszystkim decyduje dziś pieniądz, więc produkuje się to, czego oczekuje widz. Wcześniej próbowano chociaż proponować to, co ma do zaproponowania artysta. Teraz jest zupełnie na odwrót. Opinia, że widz głosuje nogami, jest najbardziej idiotycznym i niszczącym kulturę pojęciem.

Dlaczego?

Masowy widz zawsze pójdzie na łatwiznę.

Teraz jednym z najpopularniejszych polskich seriali jest "Ranczo". Ludzie chętnie go oglądają. Może Pan powiedzieć, że "Ranczo" wyróżnia się na tle innych polskich seriali?

Na pewno. Jest cieplejszy, sympatyczniejszy niż inne. Aczkolwiek, moim zdaniem, jest rozpaczliwie skeczowy.

Jest Pan scenarzystą "Domu", ale i "Blondynki".

Scenariusz do "Blondynki" napisałem jedenaście lat temu! Prawie dziesięć lat leżał w telewizji! To bardzo ważne. Ja się przez ten czas posunąłem w swoim życiu.

Pisząc scenariusz trzeba odwoływać się do życia, prawdziwych historii?

Gdy na kursach, seminariach, pytają mnie, co zrobić, by zostać scenarzystą, odpowiadam krótko: Trzeba przeżyć pięćdziesiąt lat! Oprócz tego wejść w to życie. Ja przez swoją biografię, będąc reporterem, autorem literatury faktu, byłem automatycznie wzbogacany o cudze losy, cudze dialogi, cudze postacie, które potem ożyły w mojej twórczości. To samo dotyczy Jerzego Janickiego, z którym razem pisaliśmy "Dom". On też był doświadczonym autorem literatury faktu. Pomysł jest najtańszą rzeczą w filmie. Ważne jest to, co wypełnia ten pomysł.

Podobno swój autentyczny pierwowzór miał dozorca Popiołek z serialu "Dom"?

Tak. To postać z mojego radiowego reportażu. Przygotowałem go z Marianem Bekajłą, który na moje życzenie wynalazł rozbierany dom w Warszawie. Tam ten reportaż nagraliśmy. Idea tego dokumentu ożyła dwadzieścia lat później, kiedy telewizja zaproponowała nam stworzenie serialu. Wtedy powiedziałem, że idealnym pomysłem będzie opowiedzenie historii domu i jego mieszkańców.

Myśli Pan, że dzisiejsi scenarzyści sięgają do takich prawdziwych historii?

Nie sięgają. Wystarczy skopiować wszystkie układy. Wiadomo, że w każdym utworze dramaturgicznym tych układów jest matematycznie wyliczalna ilość. Oni to mieszają i wykonują usługę na płaskich modelach, które nie mają w sobie nic prawdy z losu ludzkiego. Poza tym odeszliśmy od klasy artystycznej opowiadanie ludzkich losów. Teraz w ciągu czterech, pięciu dni robi się odcinek serialu. Dziś tworzy się reprodukcję pseudorzeczywistości.

W takim razie, dlaczego te seriale gromadzą przed telewizorami milionową widownię?

Ludzie siadają przed telewizorami, by zobaczyć, że mnie się nie udało, ale może uda się bohaterce serialu. Lub pomyśleć: O, też zaszła w ciążę, tak jak ja! Po prostu szukają związków z tzw. sztuką telewizyjną, by sobie coś potwierdzić, poczuć się lepszymi.
Rozmawiała Anna Gronczewska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki