Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Olgierd Annusewicz: "Frekwencja spada, bo ludzi razi niski poziom polityki"

rozm. Marcin Darda
Wojciech Gadomski / Polska Press
Z doktorem Olgierdem Annusewiczem, politologiem z Instytutu Nauk Politycznych UW, rozmawia Marcin Darda.

Wybory prezydenta RP cieszyły się zawsze największą frekwencją. Jeszcze w 2000 roku przekraczała ona 60 procent, w kolejnych dwóch elekcjach była niższa, ale jednak powyżej 50 procent, tymczasem wynik sprzed dwóch tygodni to jednak poniżej 50 procent. Dlaczego?

To są trzecie wybory z rzędu w ciągu kilkunastu miesięcy, w których wyborcy wypowiadają się na temat krajowej polityki, po prostu nie idąc do wyborów. Wybory do Parlamentu Europejskiego miały bardzo niską frekwencję i wcale nie szkodzi, że ona zazwyczaj w tych wyborach jest niższa. Jesienne wybory samorządowe to również niższa frekwencja w porównaniu z poprzednimi. W obu tych wyborach głosowały po prostu twarde elektoraty i przed dwoma tygodniami, przy pierwszej turze, było dokładnie tak samo. Powód takiego stanu rzeczy wcale nie jest oryginalny. Polityka, którą mamy, jest jałowa, toczy się przez spór kompletnie nie- odnoszący się do rzeczywistości i nie ma szans na zmienienie tej rzeczywistości właśnie z tego powodu, że jest jałowa. Efekt jest taki, że ludzie się po prostu odsuwają od polityki, bo nie mogą już słuchać o Smoleńsku, o wybuchach na pokładzie samolotu, nie mogą słuchać o "układzie", nie chcą już słuchać o tym, że któryś polityk jest głupi, a inny jeszcze głupszy.

Czyli to jest zdrowy wybór?

Zdrowy wybór w tym sensie, że część obywateli alienuje się od świata polityki i nią nie żyje, ale to właśnie przekłada się na spadanie poziomu frekwencji wyborczej. Frekwencja i tak w pierwszej turze wyborów prezydenckich była wyższa, bo na prezydenta kandydował Paweł Kukiz, który - jak się potem okazało - dla co piątego wyborcy, który nie akceptuje tej polityki, był jakąś alternatywą. Kukiz jednak do drugiej tury nie wszedł, a mimo to myślę, że frekwencja będzie porównywalna, chociażby dlatego, że jeden z kandydatów na prezydenta stara się mobilizować swój elektorat, który nie przyszedł w pierwszej turze.

A jeden z polityków stwierdził, że niska frekwencja to nie jest wina polityki, tylko słabej edukacji obywatelskiej, także w szkołach.

Taka interpretacja to chyba kolejny efekt wyalienowania polityków. Na edukację obywatelską oczywiście zwalać można wszystko, ale to nie jest prawda. Edukacja obywatelska przez ostatnich25 lat znacznie się poprawiła, są bardzo dobre scenariusze lekcji, są coraz lepsi i specjalnie pod tym kątem przygotowywani nauczyciele, jest wreszcie coraz większa świadomość. Chodzi raczej o to, że polityka nie jest atrakcyjna dla młodych ludzi. Natomiast dorośli zajmują się codziennością, sprawami życiowymi, politykę często znają tylko z seriali telewizyjnych. Polityka dziś po prostu ludzi odrzuca.

A może jest zdrowszy wybór niż absencja przy urnach. Dziś zewsząd słychać komunikaty: idę na wybory, ale skreślam obu kandydatów.

To jest taki trend typu "mniejsze zło". Są obywatele, którzy pokazują, że jednak chcą spełnić swój obywatelski obowiązek i zagłosować w wyborach, a że nie zgadzają się na jakość tej dzisiejszej polityki, to oddają głos nieważny. Ale nieważnych głosów w pierwszej turze wyborów prezydenta był jeden procent. Nie jest to zatem jakaś dramatyczna liczba, której trzeba by się bać. Znacznie więcej nieważnych głosów było przecież przy okazji ostatnich wyborów samorządowych.

Może nie chodzi tylko o jakość polityki, ale o jakość polityków? Może ludzie nie zgadzają się na kandydatów, którym im podsunięto?

Ale to ci właśnie politycy są funkcją polityki, a ta jest, jaka jest, czyli na dramatycznie słabym poziomie. Są ludzie, którzy nie zgadzają się na ten słaby poziom i nie chcą poprzeć jakiegoś kandydata czy faworyta wyborów, ale sytuację postrzegają tak, że i konkurencja polityczna tego faworyta wystawiła mu kontr-kandydata, który być może nie jest dobrym zamiennikiem. Często, choć nie zawsze, jest tak, że ci wyborcy, których kandydaci nie przeszli do drugiej tury, tę drugą turę zwyczajnie odpuszczają, po prostu w dniu wyborów zostają w domu. Dlatego w drugiej części kampanii ci, którzy zostali w walce, koncentrują się raczej nie na pozyskiwaniu nowych wyborców, tylko zmobilizowaniu tych, którzy nie przyszli. I tak to się waha i będzie wahać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki