Les Ballets de Monte Carlo miał wystąpić w Teatrze Wielkim na Łódzkich Spotkaniach Baletowych pierwszy raz w ich ponad 40-letniej historii. Wystąpił. Urzekającą czystym pięknem reinterpretację "Jeziora łabędziego" pokazano, ale z półgodzinnym opóźnieniem. Do Teatru Wielkiego dzwonili widzowie stojący w korkach i błagali o kolejne minuty. Stali łodzianie w autach i taksówkach, stały autokary wiozące widzów m.in. ze Zduńskiej Woli.
Kierowcy nauczyli się już radzić sobie z rozkopami, ale teraz ktoś im zablokował inne ważne arterie w centrum. Po co? By odbył się Bieg Ulicą Piotrkowską. Ten sam ktoś zjawił się potem na starcie biegu, by strzelić w powietrze na otwarcie. Do fotografii pozowali rozbawieni włodarze miasta i marszałek województwa.
Czym wytłumaczyć zgodę na kolejny bieg, gdy miasto i tak walczy z paraliżem? Wygląda to jak działania złośliwego chochlika. Ilu jeszcze urzędników trzeba zatrudnić, by ktoś zaczął myśleć inaczej niż w kategoriach doraźnych propagandowych korzyści i zaczął traktować miasto jako całość. Bo teraz jedni biegli, a drugim, tancerzom, którzy mają obliczoną rozgrzewkę, by w formie stanąć na scenie, ktoś rzucił kłody pod nogi.
Bezmyślnie zorganizowany bieg uderzył w inne wydarzenia, w tym wybory miss studentek w siedzibie ASP. Tam nie mogli dojechać kolejni ważni goście. Łódź dała spektakularną plamę. Znowu. A fama o niej poniesie się w kręgi, do których nie docierają naiwne i zaklinające rzeczywistość kampanie promocyjne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?