Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grzegorz Waranecki: Żeby uratować Widzew, wszyscy musimy pójść na kompromis

Paulina Szczerkowska
Grzegorz Waranecki: Wiem, że wiele osób chciałoby pomóc Klubowi, ale fizycznie nie wiedzą jak to zrobić
Grzegorz Waranecki: Wiem, że wiele osób chciałoby pomóc Klubowi, ale fizycznie nie wiedzą jak to zrobić Krzysztof Szymczak/archiwum Dziennika Łódzkiego
Nikt w Polsce nie ma takich pieniędzy, żeby samemu podźwignąć prowadzenie klubu piłkarskiego na dobrym poziomie. Żeby uratować Widzew, zaangażować się musi więcej osób – mówi nowy akcjonariusz klubu, Grzegorz Waranecki.

Na oficjalnej stronie Widzewa ukazało sięoświadczenie, w którym Grzegorz Waranecki zadeklarował swoje zaangażowanie w pomoc Klubowi. Biznesmen zdradził, że rozmawia z przedstawicielami lokalnych środowisk, którzy mogliby wesprzeć Widzew. Niestety, wielu uzależnia swoją pomoc od obecności w Klubie Sylwestra Cacka.

- Cała społeczność związana z Widzewem musi się zastanowić – co jest ważniejsze? Pomoc swojemu Klubowi czy to że jego udziałowcem jest Sylwester Cacek? Wiele osób uzależnia swoje wsparcie dla klubu od obecności prezesa, a ja nic nie mogę na to poradzić. Cacek jest właścicielem większości udziałów. Aby pomóc Widzewowi musimy się porozumieć i znaleźć kompromis – mówi Waranecki.

W Polsce nie ma osoby, która samodzielnie mogłaby udźwignąć finansowanie klubu piłkarskiego na dobrym poziomie. Pokazało to już wiele przykładów z przeszłości. Musielibyśmy chyba sprowadzić jakiegoś szejka z Kataru, żeby sam był w stanie wyprowadzić Widzew na prostą. Ja nie jestem większościowym udziałowcem i sam tego nie udźwignę. Albo w pomoc zaangażujemy się wszyscy, albo Widzewa nie będzie. Naprawdę robiłem co mogłem. Cały zeszły tydzień mam wycięty z życiorysu. Teraz czekam na ruch ze strony Klubu – tłumaczy.

Wciąż niejasny pozostaje sposób, w jaki kibice mogliby pomóc Widzewowi. Mówi się o sprzedaży akcji, ale ciągle nie określono drogi ich nabywania.

- Wiem, że wiele osób chciałoby pomóc Klubowi, ale fizycznie nie wiedzą jak to zrobić. Przedstawiciele Widzewa na pewno muszą utworzyć specjalne konto, na które ludzie będą mogli wpłacać pieniądze. Całe to przedsięwzięcie musi być jednak przejrzyste i uczciwe. Kibice powinni wiedzieć za co płacą, ale jeśli się nie uda, to muszą dostać swoje pieniądze z powrotem. Dostęp do takiego konta musi mieć ograniczona liczba osób, które są zaangażowane w pomoc. Np. ja, przedstawiciel kibiców i przedstawiciel klubu. Czy w Widzewie zgodzą się na taką współpracę z fanami? Nie wiem czy się zgodzą, ale moim zdaniem powinni. Jeśli Klub ma istnieć, to wszyscy musimy się porozumieć i pójść na kompromis – twierdzi Waranecki. – Założenie konta to działka Klubu. Ja sam nie mogę tego zrobić.

Biznesmen na razie nie chce mówić o konkretnych firmach czy osobach, które miałyby wesprzeć Klub w trudnej sytuacji. Wiadomo, że w pomoc zaangażowali się byli piłkarze i wychowankowie. Wśród nich są Piotr Grzelczak, Bartosz Kaniecki, Mariusz Stępiński, Łukasz Masłowski oraz Paweł Wojtala. – Otrzymałem deklaracje od piłkarzy i w najbliższym czasie obejmą oni część akcji. Tutaj sprawa jest już jasna – mówi Waranecki.

400 tys. zł na bieżącą działalność klubu i spłacenie najważniejszych długów trzeba zebrać do 10 czerwca. To ostateczny termin na złożenie wniosku licencyjnego na grę w II lidze. Widzew sportowo spadł już do tej klasy rozgrywkowej.

Niektórzy zarzucają mi, że robię to wszystko, żeby zwrócić na siebie uwagę i zareklamować swój biznes. To nieprawda. Zamykam wszystkie interesy w Polsce, dlatego to co piszą ludzie to bzdury. Mam czyste intencje i po prostu chcę pomóc Klubowi. Na tę chwilę wiem jednak, że sam nie dam rady – kończy Waranecki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki