Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy trzepak był tym, czym dziś jest Facebook? [ROZMOWA]

rozm. Anna Gronczewska
Aleksandra Piotrowska
Aleksandra Piotrowska TVN
Pod trzepakiem można było się uczyć wnioskowania z tonu głosu, mimiki - mówi dr Aleksandra Piotrowska.

Czym bawiła się pani w czasach dzieciństwa?
Dominujące wspomnienia przypominają mi, gdzie się bawiłam, w jaki sposób. A w mniejszym stopniu czym. Wszystko wskazuje więc na to, że ekwipunek zabawowy miał wtedy o wiele mniejsze znaczenie. Był czymś wtórnym, drugorzędnym. Zupełnie inaczej niż dzisiaj.

Jakie to były formy zabawy - z kolegami, przyjaciółmi z podwórka?
Za mało powiedziane, że były to zabawy z przyjaciółmi z podwórka. To była cała wataha dzieci w zbliżonym wieku. Nie tylko kumple z klasy. Było to czasami nawet trzydzieści osób, a kilkanaście stanowiło codzienność. Różnica wieku między nami nie przekraczała trzech lat. To były zabawy na dworze, w różnych miejscach. Co bardzo charakterystyczne, bez opieki, nadzoru dorosłych.

Można to wytłumaczyć tym, że wtedy były inne czasy?
Nie, ale można to wytłumaczyć tym, że rodzice mieli wtedy inne poglądy, inne przekonania. Dzisiejsi rodzice są o wiele bardziej opiekuńczy. Mają przeświadczenie, że jeśli stracą na chwilę z oczu dziecko, to na pewno stanie się coś złego. Dzisiejsze dzieci stają się więc znacznie później samodzielne, porównując z moim pokoleniem.

Ale może dziś świat jest bardziej niebezpieczny?
Nie da się wszystkiego wytłumaczyć zmianami w świecie. Świat bardzo się różni od tego sprzed czterdziestu czy trzydziestu lat. Ale różni się głównie w obrazie medialnym. To jest coś, z czego my nie zdajemy sobie sprawy. Trzydzieści lat temu media nie trąbiły od rana do nocy o tym, że zaginęło dziecko, zostało porwane. Wtedy dzieci też ginęły, ale było wiadomo, że niemal w komplecie później się odnajdywały. Tak samo jest dziś. Przeogromna liczba dzieci, które policja ma w statystykach jako zaginione, odnajduje się w ciągu kilku godzin po zaginięciu. Ale w statystykach jest odnotowany przypadek zaginięcia dziecka. Ten świat nie jest więc tak bardzo odmienny od tego sprzed trzydziestu czy pięćdziesięciu lat. Odmienny jest zaś nasz przekaz na temat świata. A to przekaz kształtuje ludzkie, rodzicielskie przekonania. Oczywiście nie neguję, że są pewne zmiany obiektywne. Na przykład znacznie większy ruch na drogach.

W tamtych czasach dzieci były szczęśliwsze?
Szczęście jest poczuciem niezwykle subiektywnym. Nie można w prosty sposób odpowiedzieć na to pytanie. Dzieci wtedy wkraczały w dalsze etapy swego życia z bagażem takich doświadczeń, które bardziej sprzyjały zadowoleniu ze swojego życia. W porównaniu z dzisiejszymi dziećmi, który bardzo dokucza samotność. Mają teoretycznie wszystko. Brakuje im jednak bliskiej grupy rówieśniczej.

Te dzieci mają problem z rozmową twarzą w twarz, trzepak zastępuje dziś Facebook.
Tylko przy trzepaku można było się uczyć. Na przykład wnioskowania z tonu głosu, mimiki. Takie spotkania były doskonałym treningiem w zdobywaniu kompetencji społecznych. Między innymi jak obłaskawić drugą osobę, jak załagodzić pojawiające się rozdrażnienie. Myśmy się tego bardzo wcześnie uczyli. Uczyliśmy się też formułować w postaci zdań, mniej lub bardziej eleganckich, ujmować swoje przeżycia, intencje w słowa. Dziś przekaz słowny jest skracany do minimum. Kultura tekstingu, czyli jak najkrótszych informacji przesyłanych drugiej osobie, kwitnie.

To chyba duży problem, że dzieci nie potrafią rozmawiać z sobą na żywo?
Tak, ale nie mają okazji, by tego się nauczyć. Nie jest tak, że umiejętność rozmawiania, wypowiedzi pojawia się u nas automatycznie, bo przybywa nam lat. To trzeba ćwiczyć. I proszę nie mówić: gdzie w tym wszystkim szkoła. Nigdy nie jest tak, że szkoła uczy nas rozmawiania z drugim człowiekiem.

Podwórka były kiedyś pełne dzieci. Dziś ważniejsze są komputer, telewizor, telefon.
Nawet chyba nie chodzi o to, że te sprzęty są ważniejsze. Często rodzice popychają dzieci w stronę komputera czy telefonu komórkowego, a nie w stronę podwórka. Bo żyją w złudnym przekonaniu, że jeśli dziecko jest w domu, za ścianą, to znaczy, iż jest bezpieczne, nic złego mu się nie stanie. To jest jednak złudne. Dzisiaj media elektroniczne bywają strasznym narzędziem niszczenia drugiego człowieka. Posługując się telefonem komórkowym, można zrobić zdjęcia czy filmy koleżance lub koledze, za którym nie przepadamy. Nie ruszając się z domu, wyrządzimy mu wielką krzywdę, propagując film czy zdjęcia z odpowiednim jadowitym komentarzem.

Kiedyś dziecku do zabawy wystarczył kapsel, kijek. Teraz potrzebne są zabawki naśladujące bohaterów popularnych filmów, bajek...
Przyzwyczajamy dzieci do tego, że są zasypywane zabawkami. Zanim zdążą o czymś pomarzyć, już to mają. Nie chcę powiedzieć, że ideałem jest dzieciństwo bez zabawek. Ale przeładowywanie dziecięcych pokoi różnymi sprzętami odgrywa w sumie negatywną rolę. Na przykład nie pobudza fantazji, myślenia symbolicznego, wyobraźni. Uruchamia natomiast różne niedobre siły. Między innymi pomysły, by w wartościowaniu i ocenianiu rówieśników kierować się ich wyposażeniem w różne gadżety.

Już w poniedziałek Dzień Dziecka. Znów dzieci zostaną zasypane zabawkami przez rodziców...
Można zasugerować tym rodzicom, że najlepszym prezentem byłoby poświęcenie dziecku całego dnia. Wykonanie takich czynności, jakie dzieci wskażą jako wymarzone. Może to być wizyta w zoo albo wspólne oglądanie ulubionej bajki. To może być piękny prezent.

Dr Aleksandra Piotrowska
jest absolwentką psychologii na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie ukończyła specjalizację psychologii szkolnej (rozwojowa i wychowawcza) oraz psychologii pracy. Od października 1974 roku pracuje na Wydziale Pedagogicznym UW, a od października 2006 roku dodatkowo w Wyższej Szkole Pedagogicznej Związku Nauczycielstwa Polskiego w Warszawie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki