Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybory parlamentarne 2015. W partiach już liczą, ile ugrają w wyborach do Sejmu

Marcin Darda
Wybory parlamentarne 2015 będą poważnym sprawdzianem dla głównych partii
Wybory parlamentarne 2015 będą poważnym sprawdzianem dla głównych partii Krzysztof Szymczak/archiwum Dziennika Łódzkiego
Polityczny duopol tradycyjnych partii, jak PO i PiS, może jesienią zastać zmierzch. Pojemne hasło "zmiana" może po wyborach sprowadzić je do roli politycznych przystawek...

Zaczęły się w partiach przeliczenia wyników pierwszej tury wyborów prezydenckich na ewentualne mandaty do Sejmu. Jeżeli w kraju kampania parlamentarna PO ma polegać na odcinaniu się od Bronisława Komorowskiego, to w Łodzi powinna działać zupełnie odwrotnie. Jego wynik z pierwszej tury wyborów w Łodzi, czyli mniej więcej dzisiejszy poziom poparcia dla PO, to 127,3 tys. głosów, czyli więcej niż wzięła w listopadzie prezydent Hanna Zdanowska i więcej niż wziął szyld PO w wyborach do Rady Miejskiej. Ale łódzki okręg sejmowy to także powiaty łódzki wschodni i brzeziński, co znaczy, że potencjalna lista sejmowa PO może zyskać kolejne 12,5 tys. głosów. Łącznie w okręgu to poparcie rzędu 140 tys. głosów. I tu robi się Platformie problem co najmniej dwupiętrowy: po pierwsze w ostatnich wyborach parlamentarnych lista PO sięgnęła w okręgu łódzkim po 171 tys. głosów, co dało pięć mandatów poselskich, po drugie zaś aż 57,44 procent poparcia dla listy PO zdobyli Krzysztof Kwiatkowski i John Godson, odpowiednio z miejsca trzeciego i piątego. A oni już z PO nie wystartują. Cezary Grabarczyk, wówczas lokomotywa listy PO jako minister infrastruktury, dostał ponad 14 proc. wyniku listy, czyli mniej od Godsona. Jeśli PO utrzyma wynik Komorowskiego, to i tak może oznaczać utratę co najmniej jednego mandatu. Na razie jednak z łódzkiej PO dobiegają głosy, że to właśnie Grabarczyk, mimo kłopotów wizerunkowych, będzie jedynką powoli już konstruowanej listy PO. Co z tego wyjdzie? Na dwoje babka wróżyła: zostanie zaatakowany przez konkurentów, głównie z PiS, w taki sposób, że kontrowersyjne okoliczności, w jakich zdobył pozwolenie na broń, staną się motywem przewodnim kampanii, a z drugiej strony Grabarczyk cieszy się wciąż popularnością wśród tej części łodzian, która uważa, że Łódź zmienia się w dobrym kierunku bądź też są zdania, że jego dymisja to jakiś spisek wewnątrz PO.

Porażka prezydenta Komorowskiego jednak i w łódzkiej PO obudziła emocje. Była wiceprezydent Agnieszka Nowak na swym profilu FB napisała m.in. "(...) przegrał niezasłużenie. Zebrał cięgi za Platformę, która zaspała, oderwała się od rzeczywistości i odeszła od ludzi. Zebrał cięgi za te wszystkie platformerskie afery". Jednak nasi anonimowi komentatorzy z PO nie są pewni, czy przypadkiem nie "chodziło jej o Czarka". Według przecieków nie zmieni się też nr 2 na liście, czyli Iwona Śledzińska-Katarasińska, nr 3 może być Elżbieta Królikowska--Kińska, choć anonimowi komentatorzy z PO mandatu jej nie wróżą. Jest jeszcze posłanka Małgorzata Niemczyk. Na razie to nieoficjalne życzenia części łódzkiej PO, listy klepie jednak zarząd krajowy. Jednak ustawienie na pozycji trzeciej posłanki Królikowskiej-Kińskiej mogłoby sugerować, że jeśli ma nastąpić wielki powrót do Sejmu Mirosława Drzewieckiego, to stanie się to raczej via któryś z warszawskich okręgów wyborczych. PO nie wie jeszcze, co zrobić z w miarę rozpoznawalnymi, acz do partii niepasującym Janem Tomaszewskim oraz pracowitym w kampanii, acz mało wyrazistym Jarosławem Jagiełłą. Obaj mandaty zdobyli z list PiS i do PO aspirują z pobudek czysto koniunkturalnych. W ich kontekście wspominany jest jednak ewentualnie konserwatywny okręg piotrkowski...

Problem ma także PiS

Andrzej Duda w pierwszej turze sięgnął tu po ponad 77 tys. głosów, czyli o wiele więcej niż kandydatka na prezydenta i szyld PiS do Rady Miejskiej, a liście PiS dodatkowo zaplusują powiaty łódzki wschodni i brzeziński z potencjałem kolejnych 17 tys. głosów, co łącznie daje ponad 94 tys. To jest dokładnie o 3,5 tys. głosów więcej niż zdobyła lista PiS w 2011 roku i co wystarczyło na trzy mandaty posłów. Czyli Duda, mimo porażki, lokalny PiS pchnął do przodu, w czym zatem problem?

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Po pierwsze w socjotechnicznym gonieniu w piętkę. Przykładem kontrakt dla Łodzi na 50 helikopterów dla polskiej armii. O ile zrozumiałe były motywy kwestionowania oferty Airbus Helicopters nawet przez łódzkich polityków PiS (w myśl zasady: wzmacniamy Świdnik i Mielec, czyli regiony gdzie mamy wysokie poparcie, a młotkujemy Łódź, w której i tak przegrywamy z PO), o tyle w kampanii parlamentarnej, gdzie startują kandydaci lokalni, to nonsens, który wykorzysta PO. Druga kwestia to personalia. Jedynką PiS prawdopodobnie będzie poseł Marcin Mastalerek. Dziś już rozpoznawalny w skali kraju, rzecznik PiS i jeden z autorów zwycięskiej kampanii Dudy. Ale to osoba z zewnątrz, co konkurencja będzie podkreślać, tak jak było to lat temu cztery z warszawianinem Witoldem Waszczykowskim, który ma łódzkie wątki w biografii, ma też bliską rodzinę w Łodzi. Jednak "spadochroniarz" zawsze wystawia listę na łatwy strzał.

Jednak PiS w Łodzi nie kogoś miejscowego o potencjale lokomotywy wyborczej. To partia z w miarę wysokim poparciem w Łodzi, a jakby była spoza Łodzi. Zresztą w kontekście Waszczykowskiego mówi się o drugim lub trzecim miejscu na liście albo zupełnej absencji. Może trafić do europarlamentu, gdyby Janusz Wojciechowski dostał ofertę prowadzenia prezydenckiego biura pomocy prawnej na pełny etat, o Waszczykowskim spekuluje się także jako o potencjalnym wiceszefie prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego, tym bardziej że tę funkcję już pełnił przy Lechu Kaczyńskim. W czołówce listy ma być także wiceprzewodnicząca Sejmiku Joanna Kopcińska. Ona już bez reszty pozycjonuje się pod szyldem PiS, strategia na byłą członkinię PO jesienią kompletnie spaliła na panewce. PiS zatem będzie musiał wierzyć w ciemno, że kampanię wymyśli Mastalerek, bo strategia na zmianę nie zadziała. Odmelduje się żelazny elektorat, a ci co chcą zmian, najpierw zerkną na listę Kukiza.

A Paweł Kukiz...

...w trzech powiatach okręgu łódzkiego ściągnął ponad 67 tys. głosów. To prawie dwa razy więcej co cztery lata temu SLD, które zdobyło dzięki swemu wynikowi mandat dla Dariusza Jońskiego. Więcej także od Ruchu Palikota, który zdobył 39 tys. głosów. Zatem dzisiejsze spekulacje o dwóch mandatach dla listy Kukiza w okręgu łódzkim są jak najbardziej uzasadnione, pytanie tylko, komu te mandaty może odebrać. Mandat Palikota w zasadzie możemy pogrzebać, pozostaje zatem otwarta kwestia SLD. Na liście Kukiza ważny będzie jednak frontman listy, a teraz wymienia się nazwisko Piotra Bilińskiego i - rzadziej - Agnieszki Wojciechowskiej van Heukelom. Biliński zdobył ponad 4,4 tys. głosów w wyborach prezydenta Łodzi, słabo, ale też reprezentował środowisko spoza mainstreamu politycznego. Szyld Kukiza daje więcej, tak jak to działało cztery lata temu dla anonimowych kandydatów Palikota. Poza tym środowisko Kukiza pojedzie na kampanii referendalnej. Z kolei Wojciechowska van Heukelom zdobyła w wyborach prezydenta Łodzi ponad 7,5 tys. głosów, ale w razie startu tym razem nie zagłosują na nią wyznawcy Janusza Korwin--Mikkego, który stworzy tradycyjnie własne listy. Jeśli chodzi o Kukiza, więcej ma być wiadomo za dwa tygodnie. Dziś wszystko wskazuje na to, że oficjalne namaszczenie na lokalnego lidera otrzyma Piotr Biliński.

SLD dobije Jońskiego czy nie?

W przypadku SLD nie wiadomo, czy brać pod uwagę wynik Magdaleny Ogórek, która w poselskim okręgu łódzkim zdobyła 8,5 tys., czy może Tomasza Treli w samej Łodzi z wyborów prezydenckich. SLD wolałby tę drugą opcję, bo chodzi o prawie 20 tys. głosów, czyli niepełne 10 proc., a poselskiej liście SLD coś by jeszcze kapnęło w dwóch pozostałych powiatach. W 2011 roku te 35 tys. głosów to też było prawie 10 proc. w okręgu, ale w Łodzi nikt by się nie zdziwił, gdyby Sojusz nawet tego jednego mandatu nie utrzymał. O Jońskim już się mówi, że jesienią wróci do Wojewódzkiego Urzędu Pracy, gdzie ma bezpłatny urlop, a w łódzkim SLD (Joński to szef regionu, Trela łódzkich struktur) doradcy Treli jeszcze się nie zdecydowali, czy dać się Jońskiemu wykończyć, czy może mu pomóc. Jeden z pomysłów, acz na razie niewzbudzających entuzjazmu, to wystawienie Treli na miejscu niebiorącym, by naciągnął trochę głosów liście. Jednak to ryzykowne, bo można dostać kiepski wynik.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Godson może skończyć karierę

Zagadką jest oczywiście wynik Johna Godsona. PSL nie potwierdza jeszcze, że to on otworzy łódzką listę ludowców, ale jego start partii się opłaci, choć Godsonowi niekonieczne. Z blisko 30-tysięcznego wyniku w 2011 roku na liście PO, został kapitał 9 tys. głosów, które zdobył jako kandydat niezależny na prezydenta Łodzi. To jest kapitał tylko jego. Lista PSL w 2011 roku w trzech powiatach okręgu łódzkiego zdobyła tylko 9,7 tys. głosów, podczas gdy o mandacie można myśleć, mając ponad 30 tys. O wyniku Adama Jarubasa na tym terenie nawet nie ma co przypominać. Godson zapewne zawalczy, ale pewnie liczy się z tym, że to może być koniec jego kariery na Wiejskiej. A wszystko i tak może wziąć w łeb.

Te wszystkie partyjne wyliczenia i tak mogą spalić na panewce. Komentatorzy sceny politycznej coraz częściej dopuszczają myśl o zmierzchu całego dotychczasowego układu politycznego, sprowadzonego do duopolu PO kontra PiS plus niewielkie przystawki. A jeśli tak, to w łeb mogą wziąć wszelkie kalkulacje polityków po staremu dziś przeliczających procenty na mandaty. Zasady d'Hondta pozostają niezmienne, ale graczy jakby więcej, w dodatku nieobliczalnych. Obecność Kukiza zaczyna już być wliczana w te układanki, ale przecież na horyzoncie jawi się jeszcze jedna siła, która mówi: "Tym państwu już dziękujemy".

Dziś Nowoczesna.pl Ryszarda Petru (były przed kilkoma miesiącami nieśmiałe próby przeszczepienia go na łódzką listę PO - red.) ma w sondażach 5 procent, ale jesienią może być różnie, zważywszy na potęgę hasła "zmiana", które może działać jak samospełniająca się przepowiednia dla każdego, kto to hasło będzie umiał zdyskontować. Jeśli na początku września formacja Petru będzie się utrzymywać nad progiem wyborczym, lekki wzrost notowań może uruchomić kulę śnieżną, podobną do tej, która zgarnęła w maju głosy dla Kukiza. Dziś tę opcję rozważa wielu wyborców PO, w szczególności tych, którym kiedyś bliska była inteligencka Unia Wolności. Ewentualny sukces tej formacji odbyłby się kosztem PO. Ale Petru może konsumować także świeży i nieugruntowany elektorat Kukiza. Widać to po wzajemnych uszczypliwościach - w Łodzi ludzie piszący się do Nowoczesnej.pl podkreślają, że to będzie prawdziwie oddolny ruch, w odróżnieniu od kukizowców, do których garną się skompromitowane "spady" z partii. Ludzie Kukiza, jak choćby Biliński, odgryzają się, że na listach nie będzie żadnych polityków, także tych, których nazwiska zaczęły krążyć na medialnej karuzeli (być może chodzi o Wojciechowską i Jarosława Bergera - red.). W przypadku Nowoczesnej.pl na razie w Łodzi ujawnił się liberalny publicysta Leszek Jażdżewski, spekuluje się o dawnych ludziach Unii Wolności, takich jak Witold Rosset.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki