Figurka Mikołaja Kopernika z łódzkiego planetarium w końcu odzyskała lewą rękę i astrolabium. W historii powstania niepozornej, wykonanej ze staliwa, 30-centymetrowej figurki pojawia się m.in. słynny duński rzeźbiarz, Widzewska Fabryka Maszyn Włókienniczych i jej były pracownik, 79-letni łodzianin - Jan Sztajnykier.
Statuetka, jest kopią 2,8 metrowego pomnika, który stoi na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Projekt wykonał na początku XIX wieku duński rzeźbiarz Bert Thorsvaldsen (pomnik został odsłonięty w 1830 roku).
Natomiast miniaturowy projekt monumentu, znajduje się w Fromborku, gdzie astronom pracował nad swoim dziełem "O obrotach ciał niebieskich".
Niestety, jak opowiada pan Jan, tamtejszym muzealnikom figurka upadła, roztrzaskując się na kilkanaście kawałków. Łodzianin, wówczas pracownik odlewni precyzyjnej w Wifamie, był na miejscu, gdy doszło do tej przykrej sytuacji.
Pan Jan od razu zdecydował, że ją naprawi. Otrzymał pozwolenie na zrobienie kopii słynnej rzeźby Berta Thorsvaldsena.
- Do tej pory nie mogę pojąć jak to się stało, że mi zaufali. Dopiero teraz rozumiem jaki to był zaszczyt - mówi pan Jan. - Musiałem sprowadzić specjalne materiały, m.in. żywicę. Sam dyrektor Wifamy wydał zgodę na to, żebym po godzinach korzystał ze sprzętu.
W taki sposób powstało kilka figurek, ile dokładnie - pan Jan nie pamięta. Jedną otrzymał dyrektor zakładu, druga trafiła do Chorwacji, gdzie łodzianin był na spotkaniu Ancient Astronaut Society, jeszcze inną pan Jan przekazał łódzkiemu planetarium. Stoi obecnie w sali kominkowej. Kilkanaście lat temu została jednak uszkodzona. Niedawno ponownie z pomocą przyszedł pan Jan.
- Na początku lat dziewięćdziesiątych wyjechałem z kraju w poszukiwaniu pracy. Kiedy wróciłem kilka lat temu, odwiedziłem planetarium i usłyszałem, że w figurce brakuje lewej ręki i astrolabium, które astronom trzymał w prawej dłoni - wspomina łodzianin. - Na szczęście okazało się, że w domu zostały zapasowe części.
Były pracownik Wifamy zaniósł je do planetarium i figurkę naprawiono. Przyznaje jednak, że było to możliwe dzięki żonie 79-latka - Helenie.
- Proszę sobie wyobrazić, że przez te wszystkie lata, kiedy nie było mnie w kraju małżonka przechowywała i konserwowała wszystkie części zapasowe, które wykonałem w odlewni - twierdzi pan Jan.
W ich domu zostały jeszcze dwie figury, które 30 lat temu powstały w Wifamie. Jedną pan Jan chciałby przekazać do łódzkiego Muzeum Sztuki a drugą do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. Mikołaja Kopernika w Łodzi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?