Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnicze zaginięcie Aleksandry Maliszewskiej. Co się stało ze studentką z Łodzi?

Wiesław Pierzchała
W środę działania z udziałem strażaków, policjantów i ludzi Krzysztofa Rutkowskiego skoncentrowały się na stawie przy ul. Przędzalnianej
W środę działania z udziałem strażaków, policjantów i ludzi Krzysztofa Rutkowskiego skoncentrowały się na stawie przy ul. Przędzalnianej Grzegorz Gałasiński
Rodzice Oli są zrozpaczeni. Ich jedyna 25-letnia córka zniknęła i nie daje znaku życia. Jej telefon milczy. Szukają jej znaczne siły policji i ekipa z biura Krzysztofa Rutkowskiego. Daremnie...

Aleksandra Maliszewska, tegoroczna absolwentka Wydziału Farmacji Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, przepadła jak kamień w wodę 26 maja - w Dzień Matki, kiedy pierwszy raz od wielu lat nie skontaktowała się z rodzicielką i nie złożyła jej życzeń.

Matka czekała na telefon od niej niemal cały dzień. Próbowała się skontaktował z córką, ale jej telefon milczał. Dlatego zaniepokojona zadzwoniła do chłopaka córki. Okazało się, że Mateusz już na własną rękę rozpoczął poszukiwania dziewczyny. Najpierw zadzwonił do znajomych i przyjaciół Oli, potem do łódzkich szpitali, a na koniec zaalarmował policjantów VI komisariatu na Widzewie.

Ci rozpoczęli poszukiwania, do których przyłączyła się ekipa Krzysztofa Rutkowskiego, właściciela biura detektywistycznego. W teren wyszli policjanci z oddziałów prewencji, którzy we wtorek przetrząsnęli ogródki działkowe przy ul. Milionowej oraz tereny między działkami a obszarem przemysłowym na Widzewie. Funkcjonariusze ustawili się w tyralierę i przy wsparciu psów tropiących skrupulatnie przeszukali cały, rozległy teren. Daremnie.

W środę działania z udziałem strażaków, policjantów i ludzi Krzysztofa Rutkowskiego skoncentrowały się na stawie przy ul. Przędzalnianej. Najpierw strażacy w pontonie opłynęli cały akwen, aby sprawdzić, czy na wodzie lub tuż pod nią nie unosi się ciało zaginionej. Potem do akcji wkroczyli dwaj płetwonurkowie, którzy sprawdzili miejsca, w których mogłyby znajdować się zwłoki. Chodziło zarówno o głębiny, jak i te miejsca, gdzie można podjechać samochodem, otworzyć bagażnik, wyrzucić zwłoki i spokojnie odjechać. Bez rezultatu.

- Także w środę przeszukaliśmy, pod kątem znalezienia zwłok, kilkadziesiąt studzienek kanalizacyjnych w promieniu 500 metrów od wieżowca przy al. Rydza-Śmigłego, w którym Ola mieszkała na szóstym piętrze. Bezskutecznie - mówi Krzysztof Rutkowski.

Aleksandry poszukują też jej przyjaciele i znajomi ze studiów, którzy na przystankach MPK i w innych miejscach wywiesili plakaty z jej podobizną.

O tajemniczym zaginięciu Oli stało się głośno w Łodzi i regionie. Stąd liczne sygnały telefoniczne odbierane przez policję i biuro Krzysztofa Rutkowskiego. Wszystkie są skrupulatnie sprawdzane. Wynika z nich, że studentka farmacji była widziana w różnych miejscach - na przykład w rejonie ul. Traktorowej i Aleksandrowskiej na Teofilowie. M.in. miała odwiedzić jeden z tamtejszych marketów. Sygnał ten jednak nie potwierdził się.

Podobnie jak inny. Otóż na policję zadzwoniła kobieta, która była święcie przekonana, że w ramach tzw. okazji podwiozła Olę, a ta po wyjściu z samochodu spotkała się ze swoim chłopakiem, który na nią czekał. Policjanci dotarli zarówno do rzekomej Oli, jak i jej przyjaciela. Niestety, był to kolejny fałszywy trop, mimo że stróże prawa nie ukrywali, że odnaleziona przez nich dziewczyna była niezwykle podobna do zaginionej.

Ola i Mateusz byli razem od ponad czterech lat. Mieszkali w wynajmowanym mieszkaniu przy al. Rydza-Śmigłego. Ona kończyła pisać pracę magisterską, a on był absolwentem historii. Kochali się. Matka zaginionej, Halina Maliszewska, która z mężem mieszka w Warszawie, podkreśla, że jej córka świata nie widziała poza Mateuszem i że wiązała z nim swoją przyszłość.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Z kolei znajomi młodych zaznaczają, że latem tego roku Mateusz miał zabrać Aleksandrę na wakacje w Bieszczady i tam się oświadczyć. Tymczasem Krzysztof Rutkowski utrzymuje, że w ostatnim miesiącu relacje między Olą a Mateuszem uległy pewnemu ochłodzeniu. Dlaczego? Na razie nie wiadomo.

Ola zniknęła 26 maja. Rankiem na pewno była jeszcze w domu. Tak twierdzi Mateusz, który zostawił ją w mieszkaniu wychodząc do pracy. Zapewne była w domu co najmniej do godz. 12.40, bowiem o tej porze zajrzała do swojego komputera. Czy to na pewno była ona, a nie jej prześladowca lub oprawca? Raczej była to Ola, bowiem w mieszkaniu nie stwierdzono żadnych śladów włamania, plądrowania czy walki stoczonej przez dziewczyną z potencjalnym napastnikiem.

Potem ślad się urywa, ponieważ nikt już nie widział Aleksandry. Wprawdzie sprawdzono nagrania z okolicznych monitoringów oraz przepytano pobliskich mieszkańców, jednak czynności te nic nie wniosły dla wyjaśnienia zagadki. Jakie działania podjęła jeszcze policja?

- Sygnały o zaginionej otrzymujemy nie tylko z Łodzi, lecz także z całej Polski, dlatego o pomoc w ich sprawdzaniu prosimy policjantów w innych częściach kraju. W ramach poszukiwań nawiązaliśmy współpracę z pracownikami Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego oraz Służby Ochrony Kolei, tak aby sprawdzić czy zaginiona dziewczyna nie jechała tramwajem, autobusem lub pociągiem. Nawiązaliśmy też kontakt ze szpitalami. Na razie nie ma przełomowych informacji w tej sprawie - przyznaje podinspektor Joanna Kącka, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.

W tej tajemniczej sprawie zorganizowano też specjalną konferencję prasową z udziałem Krzysztofa Rutkowskiego i mamy zaginionej.

- Nie wiemy, co stało się z Olą. Dlatego apeluję do niej, aby skontaktowała się z nami, aby w ten sposób zakończył się koszmar, jaki przechodzą jej rodzice - stwierdził Krzysztof Rutkowski.

Natomiast Halina Maliszewska przyznała, że Ola była odpowiedzialna i zrównoważona, bawiła się jedynie w gronie swoich przyjaciół, nie przepadała za dyskotekami i nigdy wcześniej nie znikała.

Matka zaznaczyła, że ostatnio nie odbierała od córki jakichkolwiek niepokojących sygnałów. Poza jednym. Otóż 25-latka stresowała się z powodu swojej dyplomowej pracy magisterskiej na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi. Jej obrona ma się odbyć 24 czerwca. Ola poradziła sobie z częścią praktyczną, ale miała poważne problemy z częścią teoretyczną.

Wprawdzie rodzice uspokajali ją i przekonywali, że wszystko będzie dobrze i że świat nie kończy się na dyplomie, jednak ambitna absolwentka uczelni medycznej brała sobie do serca niepowodzenia. Czy z tego powodu wyjechała w nieznane nikomu miejsce?

To tylko jedna z hipotez wyjaśniających zaginięcie 25-latki. Krzysztof Rutkowski wskazuje na kolejne: zabójstwo, samobójstwo lub uprowadzenie przez psychopatów, którzy uwięzili ją w ustronnym miejscu.

- Zniknięcie Oli jest specyficzne. Gdyby była w Łodzi lub u kogoś w domu, to z pewnością do tej pory by się odnalazła. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Dlatego można spodziewać się najgorszego - uważa Krzysztof Rutkowski. Dementuje też pogłoski, że rodzice Aleksandry zrezygnowali z usług jego biura.

Tymczasem komendant miejski policji w Łodzi Piotr Beczkowski powołał 5-osobową grupę specjalną dla odnalezienia zaginionej.

- Grupę tworzą doświadczeni, mający duży staż pracy policjanci z wydziału kryminalnego - zapewnia Adam Kolasa z zespołu prasowego KWP w Łodzi. - Grupa ta przejęła sprawę zaginięcia 25-latki od policjantów VI komisariatu na Widzewie, którzy do tej pory się nią zajmowali.

W Polsce mamy rocznie około 20 tys. zaginięć, z czego 3 tys. osób ginie bezpowrotnie w rezultacie zabójstw, porwań, samobójstw i innych zdarzeń kryminalnych. Tak twierdzi Krzysztof Rutkowski, który w sprawie zaginięcia Oli wyznaczył 10 tys. zł nagrody za przełomowe informacje w tej sprawie.

W momencie zniknięcia Aleksandra miała na sobie czarną kurtkę skórzaną, spodnie typu dżinsy oraz tenisówki w jaskrawym kolorze różowym, bordowym lub malinowym. Wszystkie osoby, które widziały 25-latkę, proszone są o kontakt z najbliższą jednostką policji lub z biurem detektywa pod nr. 600 - 007 -007.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki