Tymczasem skierowani do sanatorium zasypują NFZ prośbami o zmianę terminu wyjazdu lub miejsca pobytu. 90 procent piszących chciałoby jechać nad morze w miesiącach czerwiec-wrzesień.
- Ludzie traktują te wyjazdy jak wakacje. Każdy chciałby jechać w dogodnym dla siebie terminie, a przecież to ma być leczenie, trzeba się dopasować - mówi kierownik działu lecznictwa dr Jerzy Odonicz-Czarnecki.
Problem z terminami wynika z tego, że wyjeżdżając do sanatorium, trzeba wziąć urlop wypoczynkowy. Turnus trwa 21 dni, więc wyjeżdżając do uzdrowiska, pacjent wykorzystuje większą część swojej puli urlopowej. Niektórym szkoda wolnych dni, gdy muszą je wziąć poza letnim sezonem.
Nie bez znaczenia jest fakt, że sanatoria są dużo tańsze od pensjonatów, a warunki odpoczynku są coraz lepsze. Na przykład sanatorium Arka w Kołobrzegu ma dwa korty tenisowe, baseny, prywatną plażę, zabiegi na miejscu i spa. Za trzytygodniowy pobyt pacjent zapłaci jedynie 400 zł.
Dolnośląski NFZ ma najwięcej miejsc w sanatoriach w górach. Tymczasem pacjenci upodobali sobie wyjazdy nad morze i zasypują NFZ prośbami o pobyt w uzdrowisku nad Bałtykiem, zwłaszcza w Kołobrzegu i Świnoujściu.
W ubiegłym roku mieszkańcy Dolnego Śląska złożyli 54 tys. podań. W tym roku jest ich już 15 tys. Jak szacuje kierownik działu lecznictwa dr Jerzy Odonicz-Czarnecki, do końca roku ta liczba wzrośnie do 60 tys. Tymczasem miejsc w sanatoriach jest tylko 33 tys. Dlatego kolejka oczekujących wciąż się wydłuża. Teraz czeka się od 22 do 24 miesięcy. Dolnośląski NFZ planuje dokupić miejsc w sanatoriach, żeby choć trochę skrócić kolejkę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?