MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Afera Amber Gold. Akta sprawy pojechały tirem z Łodzi do Gdańska [ZDJĘCIA]

wp
Akta w sprawie afery Amber Gold liczą ponad 16 tys. tomów. Dlatego trzeba było wynająć samochód ciężarowy, który w nocy ze środy na czwartek - pieczołowicie chroniony - przewiózł niezwykły ładunek z Prokuratury Okręgowej w Łodzi do Sądu Okręgowego w Gdańsku.

Taki był finał największego śledztwa w Łodzi, które od jesieni 2012 roku prowadziło 16 prokuratorów wspartych przez funkcjonariuszy ABW. Efekt ich pracy to przesłuchanie prawie 20 tys. świadków oraz sporządzenie aktu oskarżenia liczącego 9 tys. kart zebranych w 45 tomach.

O tym wszystkim poinformował na plenerowej konferencji prasowej Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. W sprawie tej na ławie oskarżonych zasiądzie prezes Amber Gold - Marcin P. i jego żona Katarzyna P. Oboje przebywają w zakładach karnych.

Prokuratura zarzuca im m.in. oszustwo poprzez wyłudzenie pieniędzy od klientów spółki Amber Gold, która okazała się piramidą finansową, a także prowadzenie działalności parabankowej oraz pranie brudnych pieniędzy.

Śledczy ustalili, że oskarżeni wyłudzili ponad 850 mln zł od 19 tys. klientów, z czego osoby te odzyskały jedynie 291 mln zł. Szefowie spółki zapewniali, że za lokaty od klientów będzie kupowane złoto, ale nie dotrzymali słowa, bowiem na zakup złotego kruszcu przeznaczyli zaledwie 10 mln zł.

Na co więc oskarżeni wydali wyłudzone pieniądze? Najwięcej, bo prawie 300 mln zł, poszło na finansowanie linii lotniczych OLT Express. Ponad 212 mln zl wydano na działalność firmy Amber Gold, w tym na zakup nieruchomości i samochodów. Natomiast oskarżeni tytułem pensji i zleceń wypłacili sobie prawie 19 mln zł.

Marcinowi P. i jego żonie grozi do 15 lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki