Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Europejska Stolica Kultury 2016: Wrocław w kulturalnej koalicji z Łodzią

Dariusz Pawłowski
Tenor Andrea Bocelli i sopranistka Paola Sanguinetti podczas występu na stadionie miejskim we Wrocławiu
Tenor Andrea Bocelli i sopranistka Paola Sanguinetti podczas występu na stadionie miejskim we Wrocławiu Paweł Relikowski/Polska Press
Wrocław, który w 2016 roku będzie Europejską Stolicą Kultury razem z hiszpańskim San Sebastián, z przytupem "odpalił" na swoim miejskim stadionie ze wszystkimi trybunami program całorocznego wydarzenia. Używając modnej dzisiaj batalistycznej nomenklatury, zgromadzono potężną baterię, ale wystrzelono więcej dymu niż ognia.

Rozciągnięte przedsięwzięcie podzielono na części. Pierwsza, nadmiernie pompatyczna, służyła podkreśleniu wizji ESK kreowanej przez Wrocław i przedstawieniu idei programu podzielonego na osiem dziedzin, którymi opiekuje się ośmiu kuratorów: opera - Ewa Michnik, teatr - Jarosław Fret, muzyka - Agnieszka Franków-Żelazny, sztuki wizualne - Michał Bieniek, film- Roman Gutek, literatura - Irek Grin, performance - Chris Baldwin, architektura - Zbigniew Maćków. Prezentacjom towarzyszył zaskakująco niespójny i pozbawiony przewodniej myśli program artystyczny, pełen nieudanych, źle dobranych zestawień wykonawców (np. Natalia Sikora i Sambor Dudziński w piosence "Życie to nie teatr") i artystów tego wieczoru nie wykorzystanych należycie (Jaromir Nohavica). Choć ze sceny ciągle mówiono o wrocławskiej energii, nie czuło jej się ze sceny, a na pewno nie wśród widowni. Całość ratowała nienaganna dykcja Andrzeja Seweryna. W drugiej części wystąpił mocno nagłośniony tenor Andrea Bocelli z zestawem żeńskich głosów pomocniczych i polskim akcentem (Olga Szomańska). Możliwości wokalisty są jakie są, ale nie da się ukryć, że wzbudza on sympatię, a śpiewając same przeboje, z wyczekiwanym "Time To Say Goodbye", nawet entuzjazm stadionowej publiczności. I czasem też po prostu o to chodzi.

Znacznie ciekawiej niż sama inauguracja prezentuje się wrocławski program kulturalnego przewodnictwa Europie. Już rozpoczęte w miniony weekend przedsięwzięcie "Mosty", przedstawiane jako największy w Polsce performance, w którym artyści wzięli w posiadanie 27 mostów miasta, przygotowując na nich instalacje, pokazało główny koncept wrocławskich działań. Szeroko, obficie, ludycznie, ale nie prostacko, z w miarę równorzędnym uruchomieniem wielu dziedzin artystycznej aktywności oraz jak najliczniejszym udziałem mieszkańców miasta i zdecydowanym wsparciem lokalnych środowisk twórczych i animatorów kultury. To patrzenie znacznie przekraczające terytorium Wrocławia, także w znaczeniu doraźnych potrzeb politycznych i społecznych. Stąd podzielenie inicjatyw na cztery sceny: Wrocławia, Dolnego Śląska, ogólnopolską oraz europejską i światową. A przy tym wszystkim dostrzeganie tych, których droga do kultury jest utrudniona.

- W każdym mieście, również we Wrocławiu, żyją ludzie, którzy z uczestnictwa w kulturze są wykluczeni, których wykluczenie utrwala się, bądź też częstokroć wykluczają się sami. Tym osobom: niepełnosprawnym, niezamożnym rodzinom, tzw. trudnej młodzieży poświęcamy w naszym myśleniu o trwałej przemianie niesionej przez rok 2016 najwięcej miejsca - podkreślał Jarosław Fret, przewodniczący Rady Kuratorów ESK WRO.

Zaplanowane na cały rok działania mają sprawiać wrażenie nieustannego twórczego fermentu i "wrzenia" miasta. Mogą być nieco zawiedzeni ci, którzy oczekują spektakularnych wydarzeń, ale podkreślmy, że w 2016 roku we Wrocławiu odbędzie się gala Europejskich Nagród Filmowych (która zgromadzi czołówkę nie tylko europejskiej kinematografii), rozpocznie kadencja Światowej Stolicy Książki Unesco, zagrają David Gilmour z zespołu Pink Floyd, na stadionie odbędzie się wielkie widowisko operowe "Hiszpańska noc z Carmen - Zarzuela Show", które ma reżyserować łodzianin Waldemar Zawodziński. Wrocław wzbogacił się też o imponujące, choć kosztowne w utrzymaniu Narodowe Forum Muzyki (gala otwarcia 4 września). Już zaplanowane są tam koncerty z udziałem m.in. Zubina Mehty, Lang Langa, National Symphony Orchestra z Waszyngtonu, Wyntona Marsalisa, Diane Reeves. Istotniejszym zdaje się wielopasmowe działanie, budujące znaczenie kultury z kompilacji tysiąca zaplanowanych zdarzeń, wsparte pielęgnacją imprez odbywających się w mieście od lat i skuteczną promocją.

W tym kontekście jeszcze wyraźniej widać, że Łódź nie przegrała wyścigu o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury, w którym wzięliśmy udział, gorszym programem. Bo, sięgając do oferty Wrocławia, i my mamy historię "niezwykłą, tragiczną i ciekawą". I my proponowaliśmy metamorfozę miasta przez kulturę (choć mówieniem o rewitalizacji społecznej zajęliśmy się zbyt późno), i my nieśliśmy mnóstwo haseł o kreatywnym społeczeństwie, innowacjach i różnorodności. I wiele punktów wrocławskiego programu można spokojnie porównać z podobnymi proponowanymi przez Łódź. Abstrahując od pojawiających się spiskowo-politycznych teorii, istota tkwi w różnicach. A zatem długofalowych celach, a nie jednorazowej awanturze towarzyskiej, konsekwentnym od lat budowaniu marki miasta kultury (nawet jeżeli w szczegółach tak nie jest), miast rzucaniu się od czasu do czasu na kulturalne eventy bez ładu i składu, praca drużynowa a nie pojedynczych osób. Znaczące może być więc to, że Łódź (poprzez Łódź Art Center), razem z Lublinem, Katowicami i Gdańskiem została zaproszona przez Wrocław do koalicji miast, które w ramach ESK przedstawią projekty ukazujące własną, unikatową kulturę i jej wartości. Jeżeli będziemy chcieli, to wyniknie z tego dla nas więcej, niż nam się wydaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki