Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Droga komisjo, czy mogę zaśpiewać coś operowego? Nie? I tak zaśpiewam [ZDJĘCIA]

Anna Gronczewska
Grzegorz Gałasiński
Scenariusz powtarza się od lat. Do Łodzi z całego kraju przyjeżdżają młodzi ludzie. Tu chcą spełnić swoje wielkie marzenia. Zostać aktorem, a wcześniej dostać wymarzony indeks łódzkiej Szkoły Filmowej.

Przed wejściem do budynku wydziału aktorskiego siedzi trzech młodych ludzi. Damian i Piotrek zdają egzaminy wstępne. Dawid Ptak zaliczył właśnie pierwszy rok w łódzkiej filmówce. Teraz udziela cennych rad młodszym kolegom.

- Wiem, że taka rozmowa w trakcie oczekiwania na egzamin, wyniki jest bardzo ważna - twierdzi Dawid Ptak. - Pamiętam, że gdy w ubiegłym roku zdawałem do szkoły aktorskiej w Warszawie, to tego bardzo brakowało. Studenci nas nie zauważali, profesorowie
chodzili z wysoko uniesionymi głowami. W Łodzi było inaczej. Na egzaminach poznałem kolegę, który był już po pierwszym roku. Bardzo mi pomógł.

Damian Sosnowski na egzaminy przyjechał ze Szczecina. Zdaje drugi raz.

- Pierwszy raz zdawałem dwa lata temu - wyjaśnia. - W ubiegłym roku nie próbowałem. Postanowiłem zrobić sobie rok przerwy. Studiowałem m.in. dziennikarstwo, szukałem swego miejsca w życiu. Ale uznałem, że aktorstwo jest jednak tym, co chciałbym robić... Kiedy pierwszy raz zdawałem, byłem wystraszony. Teraz mam większe doświadczenie.

Piotr Pacek z Bydgoszczy jest tegorocznym maturzystą. Chciałby zostać aktorem, bo to według niego cudowny zawód.

- Daje możliwość przeżycia czyjegoś życia bez konsekwencji - tłumaczy 19-latek.

Dawid Ptak cieszy się, że zaliczył pierwszy rok. Był trudny. Cztery osoby musiały się pożegnać z uczelnią.

- Całe dnie spędzaliśmy w szkole, od poniedziałku do niedzieli - opowiada Dawid. - Ja dostałem się za pierwszym razem, więc pewnie nie doceniałem tego, że dostałem indeks jak moi koledzy i koleżanki, których przyjęto po dwóch - trzech próbach. To, że tak dużo czasu spędzaliśmy razem, pozwoliło nam się lepiej poznać. To był taki przyspieszony kurs życia.

Pani dziekan: - Byłam przerażona

Zofia Uzelac jest dziekanem Wydziału Aktorskiego Szkoły Filmowej, aktorką łódzkiego Teatru im. Stefana Jaracza. Nie pamięta już, który to "jej" egzamin wstępny.

- Aż wstyd się przyznać, ale było ich chyba ponad trzydzieści! - śmieje się Zofia Uzelac.

Dobrze pamięta swój egzamin wstępny. Była świeżo upieczoną maturzystką, gdy zdecydowała się zdawać na wydział aktorski łódzkiej szkoły. W komisji siedzieli wielcy aktorzy, reżyserzy. Między innymi Maria Kaniewska, reżyserka pierwszej filmowej wersji "Awantury o Basię".

- Byłam przerażona, sparaliżowana - wspomina pani dziekan. - Musiałam powiedzieć fragment wiersza, prozy i dostałam do wykonania zadanie aktorskie. Kąpałam się w rzece i ktoś zabrał mi ubranie. Ale udało się. Dostałam się za pierwszym razem!

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Zofia Uzelac obserwuje kandydatów na aktorów, studentów. I zauważa, jak bardzo zmienia się podejście młodych ludzi.

- Rzeczywistość zmieniła się tak bardzo, że coraz mniej młodych ludzi marzy o tym, by występować w teatrze, dużych rolach- tłumaczy Zofia Uzelac. - Marzą za to o karierze, by być na okładkach kolorowych gazet, by zostać celebrytą. To dla wielu główny cel. Chcą od razu zrobić karierę. Myślą, że gdy dostali się do szkoły, to zaraz wszystko zacznie się dziać samo. Nie muszą ciężko pracować. Tak jednak nie jest. Ale takie myślenie nie bierze się z niczego. Jest mnóstwo programów dla amatorów. Kariery robią ludzie, którzy nie kończyli szkoły. Jest więc owczy pęd do superkariery, zarabiania gigantycznych pieniędzy. Młodzi ludzie nie zdają sobie jednak sprawy, że decydują się na bardzo trudny, może nawet najtrudniejszy z zawodów. Wykonując go, mają do dyspozycji szczególne rodzaje instrumentów. To ciało, psychika. A wiadomo, że najtrudniej to pokonać siebie.

Ale pewnie nie wszyscy chcą być aktorskimi celebrytami. Marta przyjechała z Opola. Wie, że aktorstwo to bardzo trudny zawód. Słyszała to od wielu ludzi, ale jej to nie przekonuje. Wie, że musi spełnić swoje marzenie. W tamtym roku odpadła po pierwszym etapie, ale przyznaje, że nie była dobrze przygotowana. Teraz studiuje pedagogikę, ale miała zajęcia z doświadczoną aktorką. - Dzięki niej wiem, że w tym zawodzie najważniejszy jest teatr - zapewnia dziewczyna. - Marzę, by występować na wielkiej scenie.

O 22 miejsca biją się tłumy

Zofia Uzelac nie ukrywa, że często egzaminy są loterią.

- W dniu egzaminu można być chorym, mieć akurat gorszy dzień - mówi Zofia Uzelac. - Poza tym stoi się przed komisją, w której są znakomici aktorzy.

W tym roku są 22 miejsca, a prawie 700 kandydatów. Jak zawsze trochę większe szanse mają panowie. Ich zawsze zgłasza się mniej na egzamin.

- Poza tym nie wolno zapominać, że na przykład w sztukach Szekspira jest kilkanaście ról dla mężczyzn, a zwykle trzy - cztery dla kobiet - wyjaśnia Zofia Uzelac. - Nie wiemy jeszcze, ilu przyjmiemy mężczyzn, ile kobiet. Bardzo bym chciała, by było więcej dziewczyn. One w tym wieku są dojrzalsze, bardziej zorganizowane, odpowiedzialne. Z chłopcami jest więcej kłopotu.

Komisja właśnie przesłuchała ostatniego kandydata. Przewodniczył jej znakomity aktor profesor Bogusław Semotiuk, obok niego zasiedli reżyser Marcin Brzozowski, aktor Mirosław Henke, aktorka Małgorzata Flegel i profesor Barbara Panek-Piętkowska.

- Na egzaminy przychodzą piękni, otwarci, pełni energii młodzi ludzi - zapewnia Małgorzata Flegel.

Egzaminatorzy przyznają, że poziom kandydatów jest z reguły wyrównany. Często o przejściu do drugiego etapu decyduje głosowanie komisji.

- Niekiedy już po kilku sekundach wie się, czy to jest ta osoba, czy nie, ale każdemu kandydatowi dajemy szansę, zawsze może nas czymś zaciekawić - mówi profesor Bogusław Semotiuk. - Na pewno nad każdym ze zdających długo się zastanawiamy.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Bywa, że na egzaminach spotyka się starych znajomych. Tych, którzy podchodzą do egzaminu trzeci, czwarty raz.

- Ale to ich sprawa, oni chcą spełnić swoje marzenia - zapewnia doktor Mirosław Henke. Marcin Brzozowski przyznaje, że decyzje są trudne. - To mniej sprawdzian umiejętności aktorskich, bardziej pewnych predyspozycji do tego zawodu - tłumaczy. - Posiadania czegoś bardzo trudnego do zweryfikowania, czegoś nieuchwytnego. Jak talent, osobowość, wrażliwość...

Członkowie komisji wspominają też dawne czasy, gdy zasiadał w niej niezapomniany, nieżyjący już Jan Machulski, który wiele lat był dziekanem wydziału aktorskiego. Kiedyś na egzaminie pojawiła się niewysoka, drobna dziewczyna w ogrodniczkach. Recytowała wiersz o panu Hilarym. Jan Machulski lubił zwykle wysokie, zgrabne dziewczyny. Ta w ogrodniczkach nie wzbudziła jego zachwytu. Zawalczył o nią Bogusław Semotiuk, który miał być opiekunem pierwszego roku. A dziewczyna ta nazywała się Gabriela Muskała. To dziś znana polska aktorka, związana między innymi z łódzkim Teatrem im. Stefana Jaracza.

- Ale Janek był cudowny, można było go przekonać do swoich racji - mówi prof. Barbara Panek-Piętkowska. - Był zresztą uwielbiany przez ludzi. Kiedyś prosto z planu filmowego zawiozłam go do laryngologa w szpitalu WAM. Jechaliśmy windą z jednym z pacjentów. On spojrzał na Janka i powiedział: - Boże, jakie mnie szczęście spotkało tu, w szpitalu, że pana spotkałem! Ja pana uwielbiam!

Za operę dziękujemy

Przed kolejną komisją dalej trwają egzaminy. Przy stole przykrytym zielonym płótnem siedzą Krzysztof Czeczot, Piotr Seweryński, Anna Sarna, Matylda Paszczenko, Michał Droś. Przed obliczem komisji staje 20-letni Michał Różycki z Mielca. Opowiada, że studiuje PR w Warszawie, ale marzy o aktorstwie. Grał w wielu spektaklach amatorskich teatrów, śpiewał w chórach, ale też operowo.

- Czy mógłbym zaśpiewać coś operowego? - pyta komisję Michał. Ta jest nieubłagana. Krzysztof Czeczot wyjaśnia, że trzeba trzymać się regulaminu i wszyscy muszą mieć równe szanse...

Podczas wykonywania piosenki ludowej Michał zaprezentował jednak też próbkę swych wokalnych, operowych możliwości.

- Nie jestem z siebie zadowolony - powiedział po wyjściu z egzaminu Michał. - Byłem dzień wcześniej na egzaminach w Krakowie i przeziębiłem gardło...

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Michał zdaje na wydział aktorski już drugi raz. W ubiegłym roku miał finał w Warszawie, w Łodzi odpadł po drugim etapie.

- W tym roku idzie mi gorzej, ale może w Łodzi mi się powiedzie? - zastanawia się. Tym bardziej że łódzka szkoła bardzo mu się podoba. A o aktorstwie marzy od dziecka. Rodzice zabierali go do kina, teatru, domu kultury. Uczył się na pamięć bajek. Potem brał udział w konkursach recytatorskich.- I tych marzeń nie odpuszczę! - zapewnia Michał. - Choćbym miał zdawać z dziesięć razy. Jestem zdeterminowany, by zostać aktorem.

Przed salą egzaminacyjna spotykamy Weronikę Asinską. Skończyła właśnie pierwszy rok aktorstwa, a teraz pomaga przy egzaminach. To już taka tradycja, że zajmują się tym studenci pierwszego roku. Weronika chodzi po korytarzu z listą zdających, wpuszcza młodszych kolegów do sali egzaminacyjnej.

- Pamiętam, jak sama zdawałam - wspomina Weronika. - Dostałam się za trzecim razem. Byłam uparta. W ubiegłym roku w mojej komisji był Bogusław Semotiuk. Ale, o ile pamiętam, to zawsze przed nim zdawałam... Kiedy dowiedziałam się, że się w końcu dostałam, byłam szczęśliwa. Teraz pierwszy rok mam już za sobą.

Justyna Sieniuć na egzaminy przyjechała z Jeleniej Góry, z gitarą.

- Jestem taka szczęśliwa, że komisja pozwoliła mi zaprezentować mój utwór - cieszy się dziewczyna. - Sama ułożyłam słowa, wymyśliłam muzykę.

Justyna zdaje drugi raz. W ubiegłym roku odpadła po pierwszym etapie. Ale spodziewała się, że tak będzie. Pojechała na egzamin głównie po to, by zobaczyć, jak wygląda, czego się spodziewać. W tym roku przyjechała do Łodzi z większymi nadziejami.

- Pewnie każdy tak mówi, ale marzę o aktorstwie od dziecka - zapewnia Weronika. - Marzyłam o tym, ale bałam się publicznych występów. Zmieniło się to, gdy zaczęłam się uczyć w II LO im. Cypriana Kamila Norwida w Jeleniej Górze. Tam się przełamałam.
Wyszłam na scenę, zaśpiewałam. To liceum mnie odmieniło. Pokazałam się wreszcie światu. Ja nie tylko śpiewam, ale i piszę poezję. Chciałabym grać w teatrze, ambitnych filmach. Jednak słyszałam, że trudno z tego wyżyć. Dlatego aktorzy decydują się na reklamy i seriale. Ja chciałabym pracować w teatrze, pisać poezję... A może pracować w radiu?

Wśród kandydatów na aktorów pojawia się Krzysztof Rogucki. Od października będzie studiował na czwartym roku wydziału aktorskiego. Gdy patrzy na młodszych kolegów, to przypomina sobie swój egzamin. Był to szalony czas.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

- Łódź była dla mnie planem B - opowiada Krzysztof, który pochodzi z Chełma koło Lublina. - Zdawałem w Warszawie, gdzie dotarłem do finału. Może w Łodzi nawet bym nie próbował, ale już opłaciłem egzamin. Nie zdążyłem na wcześniejszy pociąg i na łódzkie egzaminy przyjechałem spóźniony. Ale starsi koledzy, którzy zajmowali się egzaminami, powiedzieli, że można się spóźnić o godzinę. Wtedy wchodzi się na egzamin później lub następnego dnia. I tak się stało. Po dwóch czy trzech godzinach od egzaminu dowiedziałem się, że jestem w drugim etapie... Walczyłem więc dalej.

W drugim etapie trzeba było m.in. zaprezentować scenkę ruchową, fragment prozy. Krzysztof przyznaje, że jednak najbardziej wyczerpujący był trzeci etap. Wtedy kandydaci musieli pokazać się w studiu filmowym, była rozmowa z psychologiem, spotkanie z panią od kształcenia słuchu czy od historii sztuki.

- Gdy dowiedziałem się, że dostałem indeks, to z emocji nie mogłem ze trzy dni spać, taki byłem szczęśliwy! - śmieje się Krzysztof Rogucki. Szczęśliwy jest dalej. Cieszy się, że ta szkoła nauczyła go warsztatu aktorskiego. Może występować w etiudach filmowych kolegów z wydziału reżyserii i operatorskiego. Nie żałuje, że jest dziś w Łodzi.

Znów za rok egzaminy

Właśnie wywieszono listę zakwalifikowanych do drugiego etapu. Ciemnowłosa dziewczyna nie ukrywa radości. Jest tegoroczną maturzystką, zdaje pierwszy raz i od razu znalazła się w drugim etapie.

- To fantastyczne, życie jest piękne - mówi rozemocjonowana, tak jak już miała indeks. Przed nią jednak jeszcze daleka droga.
Małgosia spod Warszawy, też tegoroczna maturzystka, wierzy że jej się powiedzie. Choć pewnie już nie w tym roku. Właśnie dowiedziała się, że nie przeszła do drugiego etapu. Nie martwi się, bo spodziewała się tego. Uważa, że zabrakło jej doświadczenia. Na korytarzu spotkała kolegów, którzy zdawali trzeci raz.

- Ja też się nie poddam się! - zapewnia. - Za rok znów tu przyjadę!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki