Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rewolucja w polskich sądach. Procesy jak z amerykańskich filmów

Agnieszka Świderska, Alicja Zboińska
1 lipca weszły w życie przepisy, które mają zrewolucjonizować pracę sądów
1 lipca weszły w życie przepisy, które mają zrewolucjonizować pracę sądów Przemysław Świderski/archiwum Polska Press
Zmiany na sali sądowej - sędzia będzie tylko obserwatorem pojedynku prokuratora z adwokatem. Prywatne opinie będą traktowane jak dowody. Pod warunkiem, że oskarżonego będzie na nie stać.

W środę, 1 lipca, w naszych sądach zaczyna się prawdziwa rewolucja. Wchodzi bowiem w życie znowelizowany kodeks postępowania karnego, a tak dużej zmiany nie było w polskim prawie od wprowadzenia w 1998 roku nowego kodeksu karnego. Nowe przepisy całkowicie zmieniają proces karny, w którym dla sędziego, prokuratora i obrońcy przewidziane są zupełnie inne role niż dotychczas.

- W skrajnych przypadkach oskarżyciel i obrońca nie robią teraz nic poza siedzeniem na sali, a sędzia pełni wszystkie role w procesie - mówi sędzia Aleksander Brzozowski, rzecznik Sądu Okręgowego w Poznaniu. - W procesach po 1 lipca będzie to już niemożliwe. Sąd będzie tylko sądem, czyli arbitrem, a cały ciężar przeprowadzania dowodów będzie spoczywał na oskarżycielu i obrońcy.

To będą procesy, które mają przypominać te z amerykańskich filmów, gdzie obrońca pojedynkuje się na dowody z prokuratorem, a sędzia jest tylko obserwatorem. Reforma wprowadza do polskiego prawa model anglosaski, zwany kontradyktoryjnym.

- To zmiany w dobrym kierunku - ocenia Robert Świecki, wiceprezes ds. karnych Sądu Okręgowego w Łodzi. - Zmienia się model postępowania dowodowego w postępowaniu karnym. Do tej pory dowody były prowadzone przez sąd, a od 1 lipca będą przeprowadzane przez strony. Sąd może to zrobić tylko w wyjątkowych sytuacjach.

Kolejna zmiana wiąże się z obecnością oskarżonego podczas procesu. Będzie to jego prawo, ale już nie obowiązek. Oskarżony będzie musiał być obecny na pierwszej rozprawie, gdy będzie składał wyjaśnienia. Oskarżonemu łatwiej będzie też uzyskać obrońcę z urzędu, wystarczy złożyć wniosek.

- Wydaje się, że zmiany zmierzają w tym kierunku, by postępowanie karne trwało krócej - mówi sędzia Świecki. - Dowody z dokumentów nie będą już musiały być odczytywane przez sąd.

- To bez dwóch zdań zmiana na lepsze - ocenia adwokat Wojciech Wiza. - Akta sądowe to przecież materiały zgromadzone wyłącznie przez prokuraturę, które sąd tylko uzupełniał, wykonując tym samym pracę oskarżyciela. To z kolei powodowało, że zasada cywilizowanych procesów karnych, którą jest domniemanie niewinności, była fikcją. Sądy nie dopuszczały prywatnych opinii. Teraz będą musiały to robić. Siły na sali sądowej mają być wreszcie wyrównane. Pytanie tylko, czy sędziowie na to pozwolą.

Nowelizacja w wyjątkowych przypadkach pozwala bowiem ingerować sędziemu w proces na starych zasadach, np. przez powołanie kluczowego świadka, o którym zapomniał prokurator. Jest obawa, że sytuacje wyjątkowe będą się zdarzać na każdej sprawie, gdyż sędziom trudno będzie wyrzec się starych nawyków.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

- Bez zmiany mentalności nie poczujemy nawet tej nowelizacji - uważa Wojciech Wiza.

Nad tym, w jakich sytuacjach sędziowie będą decydowali się nad przeprowadzeniem dowodów, zastanawia się też Jarosław Szczepaniak, znany łódzki mecenas, który był m.in. oskarżycielem posiłkowym w głośnej sprawie łódzkiej fabryki Indesitu, w której zginął pracownik.

- Ta nowelizacja nie jest do końca przygotowana, dotrze się w przysłowiowym praniu - uważa Jarosław Szczepaniak. - Zobaczymy, czy Sąd Najwyższy będzie rozszerzał kategorie wyjątkowych wypadków, gdy to sąd będzie mógł przeprowadzać postępowanie dowodowe.

Rewolucja nie uda się również bez prokuratorów. Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi, zachowuje wstrzemięźliwość w ocenie wprowadzonych właśnie zmian.

- Na razie wstrzymuję się z ich oceną - mówi prokurator Kopania. - Są pewne rozwiązania, które oceniam pozytywnie, są też takie, które wzbudzają moje zastrzeżenia. Trzeba jednak poczekać do czasu pierwszych rozstrzygnięć.

Obawy mają też prokuratorzy z Wielkopolski. Boją się, że mogą nie podołać nowym obowiązkom.

Tylko w 2014 roku wszczęto ponad 680 tysięcy postępowań przygotowawczych, co oznacza, że rocznie na jednego prokuratora przypada 164,5 sprawy. Od 1 lipca w swoich sprawach zakończonych aktem oskarżenia prokurator będzie miał obowiązek uczestniczyć w każdej rozprawie. Prokuratorzy obawiają się, czy zdołają się do nich przygotować. A to od sprawności prokuratora na sali sądowej będzie zależało, czy oskarżony trafi za kratki, czy zostanie uniewinniony.

- Wyznaczając termin rozprawy, sąd powinien brać pod uwagę tzw. dni wokandowe prokuratora - mówi jeden z prokuratorów z Wielkopolski. - Pytanie, czy będzie to robił? Powinien mieć również elektroniczny terminarz, który mu wykaże, czy w tym dniu prokurator nie ma już innej sprawy. Takiego systemu w sądach wciąż nie ma, a prokurator przecież się nie rozdwoi.

Do tego dochodzi sprawa dowodów. Teraz o opinię biegłych wnioskował sąd. Po zmianie przepisów będzie to robił prokurator albo obrońca. Tymczasem koszt takiej jednej opinii może sięgać kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych.

- Istnieje duże ryzyko, że budżet może się wyczerpać już w połowie roku - mówi jeden z prokuratorów.

Co wtedy? Zadłużone prokuratury i nadlimity wykonania jak w szpitalach czy walkower na sali sądowej? Może nieprzypadkowo więc twórcy nowelizacji założyli, że po wprowadzeniu jej w życie znacząco wzrośnie odsetek spraw kończących się uniewinnieniem? Pod warunkiem, że oskarżonego również będzie stać na opinię, która może dowieść jego niewinności.

- Kwestie finansowe na sali sądowej będą teraz odgrywały coraz większą rolę - nie pozostawia wątpliwości mecenas Wojciech Wiza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki