Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

WYBORY PARLAMENTARNE 2015. Po jakie projekty sięgną partie w walce o łódzkie głosy?

Piotr Brzózka, Marcin Darda, Sławomir Sowa
Na razie zachodnia obwodnica Łodzi to droga 71
Na razie zachodnia obwodnica Łodzi to droga 71 Krzysztof Szymczak
W walce o łódzkie głosy w nadchodzących wyborach parlamentarnych główni gracze sięgną po projekty, których realizacja zależeć będzie tylko od decyzji na szczeblu rządowym. Przewidujemy, że największe emocje spośród nich wzbudzą droga S14 i helikoptery.

S14 - obietnica, której dotrzymanie trzeba obiecać

Z listu prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej do ludzkości: "Są pieniądze z UE na budowę zachodniej obwodnicy Łodzi. Trasa S14 przesunięta z listy rezerwowej do realizacji. Łódź pierwszym miastem w Polsce z prawdziwym ringiem autostradowym" (Łódź, 14.11.2014).

Z listu dyrektor GDDKiA w Łodzi Renaty Zatorskiej-Sytyk do Kamila Deptuły, dyrektora biura poselskiego Cezarego Grabarczyka: "Zadanie (czyli S14 - red.) znajduje się na liście rezerwowej projektu Programu Budowy Dróg Krajowych na lata 2014 - 2023. W Programie Inwestycji dla ww. zadania nie zabezpieczono środków na wykup gruntów i realizację" (Łódź, 25.06.2015).

Z listu posłów PO Cezarego Grabarczyka i Elżbiety Królikowskiej-Kińskiej do minister infrastruktury Marii Wasiak: "W celu zagwarantowania finansowania tak dobrze przygotowanej inwestycji i zapewnienia, że dotychczas poniesione koszty na jej przygotowanie nie pójdą na marne, zwracamy się do Pani Minister o przesunięcie projektu budowy drogi S14 z listy rezerwowej na listę podstawową" (Łódź, 26.06.2015).

Z listu posła SLD Dariusza Jońskiego do premier Ewy Kopacz: "Niestety, zarówno obietnice złożone przez Panią Premier, jak i masowy udział mieszkańców Łodzi i województwa łódzkiego w konsultacjach społecznych nie przyniosły żadnych efektów. (...) W związku z powyższym, zapraszam Panią Premier do przyjazdu do Łodzi w celu wyjaśnienia wszystkich powodów niedotrzymania obietnic w sprawie budowy drogi ekspresowej S14" (Łódź, 29.06.2015).

Można podejrzewać, że to nie koniec, a tegoroczne lato przyniesie wykwit podobnych epistoł. W pierwszej połowie lipca w Łodzi ma się odbyć wyjazdowe posiedzenie rządu, celem którego jest przyjęcie programu dla woj. łódzkiego. Patrząc na to, co w podobnym programie rząd obiecał Ślązakom, domniemywać można, że przeczytamy wkrótce obszerny akapit, poświęcony S14. Jeśli tak - będzie to deklaracja w warunkach recydywy. Przypomnijmy, że 14 listopada 2014 roku, dwa dni przed wyborami samorządowymi, Kopacz po raz pierwszy złożyła obietnicę w sprawie S14, będącą wtedy doraźnym wsparciem koleżanki Hanny Zdanowskiej, z której to obietnicy dotrzymaniem rząd ma jednak wyraźny problem. Co staje się powodem rosnącego zakłopotania, wręcz irytacji w szeregach łódzkiej PO.

Jeśli obietnica w sprawie S14 padnie ponownie, kluczowe będą pytania: co, jak i kiedy. Rząd program budowy dróg 2014 - 2023 rząd przyjmie we wrześniu, co znaczy "sprawdzam" powiemy jeszcze przed wyborami.

W Łodzi politykiem, który ma dzięki S14 dużo do wygrania, ale jeszcze więcej do przegrania, jest Cezary Grabarczyk - czyli człowiek, od którego duża część wyborców z Łodzi po prostu wymaga załatwienia sprawy. Jednak w kontekście ostatnich problemów byłego ministra, w świetle pogłosek, jakoby Kopacz miała go marginalizować poprzez budowę własnej spółdzielni, w tyle głowy pozostaje pytanie, czy nie będzie aby S14 przedmiotem wewnątrzpartyjnych rozgrywek w PO? W każdym razie w ostatnich dniach Grabarczyk objawił się w roli mniej obiecującego, a bardziej walczącego o dotrzymanie obietnicy przez rząd...

Jeśli ktoś z łódzkich polityków może jeszcze próbować coś realnie ugrać na S14, to jest nim Dariusz Joński, choć dla niego sprawa ta może nie mieć znaczenia - SLD czeka rozpaczliwa walka o przekroczenie progu wyborczego. Joński ma w ręku solidną kartę. Jeśli rząd uwzględni S14 w swoich planach, to wykazując się refleksem Joński może nawet próbować dowodzić, że jest jednym z ojców sukcesu, jako ten, który o S14 się dopominał. A jeśli S14 nie będzie - no to wina Platformy.

Natomiast niewiele do zaoferowania w sprawie S14 ma PiS - widać to nawet w słowach Beaty Szydło, z którą rozmawialiśmy w sobotę. Zapytana, co może obiecać mieszkańcom województwa, odrzekła: "Z posłami regionu łódzkiego rozmawialiśmy o tym, jak ważna jest trasa S14, która ciągle jest na liście rezerwowej. Ale najważniejsza dla mieszkańców Łodzi i województwa jest praca". Cóż, wygląda to najwyżej na odrobioną lekcję z aktualnych problemów odwiedzanego regionu. W sytuacji, gdy program będzie przyjmowany we wrześniu przez rząd PO, a patent na dopingowanie przyznał sobie Dariusz Joński, partia Kaczyńskiego może być skazana na przyglądanie się sprawie z boku. Z wyborczego punktu widzenia dla PiS byłoby zresztą lepiej, gdyby Kopacz jawnie złamała obietnicę, ale też ciężko przecież publicznie wyrażać taką nadzieję. (pb)

CZYTAJ TEŻ: Ewa Kopacz zapowiada dobre wieści w sprawie trasy S-14

NA NASTĘPNEJ STRONIE: PiS strzela do helikopterów Platformy
PiS strzela do helikopterów Platformy

To będzie chyba najgorętszy front parlamentarnej bitwy o Łódź między PO a PiS. Decyzja MON o wyborze francuskiego śmigłowca H225M Caracal w przetargu na 50 wielozadaniowych śmigłowców dla Wojska Polskiego - a tym samym ulokowanie ich produkcji w Łodzi - stała się przedmiotem morderczej walki. Do etapu prób nie przeszły konstrukcje AW149 włoskiego koncernu Agusta Westland, który dysponuje zakładami w Świdniku i S70i amerykańskiego koncernu Sikorsky (zakłady w Mielcu). Ponieważ kontrakt z Francuzami nadal jest negocjowany (jego podpisanie planowane jest na początek września), walka wciąż trwa.

CZYTAJ: Radni PIS są przeciw realizacji kontraktu z firmą Airbus Helicopters

Śmigłowiec wielozadaniowy dla wojska zamienił się w śmigłowiec transportowy miejsc pracy. Jak wyliczono, uruchomienie montażu Caracala ma stworzyć 1.250 bezpośrednich miejsc pracy, a kolejne 2 tysiące mają powstać dzięki francuskiej inwestycji. Z 1.250 miejsc, 700 zostało już podzielonych: 300 na linię montażu śmigłowców wojskowych Caracal w Łodzi (jeśli zostanie podpisany kontrakt z AH), 100 na biuro konstrukcyjne w Łodzi (otwarte w lutym br.), 250 na działalność przemysłową w Radomiu i 50 w zakładach remontu silników w Dęblinie (podlegają Wojskowym Zakładom Lotniczym nr 1 w Łodzi). Niewiadomą pozostaje, jak zostanie podzielone pozostałe 550 bezpośrednich miejsc i jaki udział będzie miała w nich Łódź oraz 2 tysiące miejsc pracy, które mają powstać pośrednio dzięki francuskim inwestycjom.

W Świdniku jednak obawiają się, że wybór francuskiego, a nie włoskiego śmigłowca skończy się w tamtejszych zakładach zwolnieniami. W świat poszedł już sygnał o zwolnieniu 40 osób w zakładach firmy Sikorsky w Mielcu (choć nikt nie wykazał ich bezpośredniego związku z przetargiem na śmigłowce). A że Świdnik to Polska PiS, ruszyła polityczna machina, zmierzająca do unieważnienia przetargu na śmigłowce. Jednym głosem mówią w tej sprawie nie tylko prezydent elekt Andrzej Duda i nominowana na przyszłego premiera Beata Szydło (która "przyjrzy" się kontraktowi, jeśli PiS wygra wybory), ale także łódzcy posłowie PiS Marcin Mastalerek i Witold Waszczykowski. W sejmiku województwa łódzkiego radni PiS z kolei sprzeciwili się uchwale, broniącej wyników przetargu. PiS przekonuje, że wybór francuskiego śmigłowca oznacza stworzenie nielicznych miejsc pracy w Łodzi, kosztem zwolnień w Świdniku i Mielcu. Z drugiej strony dodaje, że na wyborze śmigłowca ze Świdnika lub Mielca skorzystałaby także Łódź. Nie ulega jednak wątpliwości, że PiS w Łodzi stoi w rozkroku, opowiadając się przeciwko wyborowi francuskiego śmigłowca. Stąd dziwaczna retoryka - chcemy wam odebrać produkcję śmigłowców dla naszego wspólnego dobra. Spragnionej inwestycji i miejsc pracy Łodzi to stanowisko PiS może się nie spodobać.

Machina wyborcza ruszyła też ze strony Platformy. W pewnym momencie linia montażu caracali w Łodzi zamieniła się w polityczno-gospodarczy projekt pod nazwą Wojskowa Wyżyna Lotnicza, który biegnie łukiem od Łodzi po Dęblin. O jego istnieniu dowiedzieliśmy się z ust wicepremiera i szefa MON Tomasza Siemoniaka, który w połowie maja przyleciał helikopterem (polskim, nie francuskim) do Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 1 w Łodzi. W tym tygodniu nastąpiło sformalizowanie projektu - w siedzibie Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych podpisano list intencyjny w sprawie Wyżyny. "Klaster oznacza dla regionu nowe miejsca pracy oraz utworzenie w otoczeniu inwestycji nawet kilku tysięcy kolejnych u poddostawców i kooperantów. Na inicjatywie może skorzystać cały kraj. Z funkcjonowaniem Wyżyny Lotniczej wiąże się napływ nowych technologii lotniczych oraz rozwój szkolnictwa zawodowego w dziedzinie aeronautyki" - poinformowała Agencja.

Trudno jednak nie zauważyć, że Radom to okręg wybory premier Ewy Kopacz. Połączenie interesów łódzkich i premier z Radomia oznacza bardzo silne wsparcie dla tej inwestycji w kampanii wyborczej. Nacisk Platformy Obywatelskiej na francuskie inwestycje na Wyżynie Lotniczej będzie silny także z tego powodu, że spycha do narożnika Prawo i Sprawiedliwość, które jest przeciw francuskiemu śmigłowcowi i wszystkiemu co za nim stoi, a więc inwestycjom i miejscom pracy w Łodzi. (sow)

NA NASTĘPNEJ STRONIE: Centralny Port Lotniczy
Centralny Port Lotniczy

Pomysł znany co najmniej od 2003 roku, ale zazwyczaj przypominany w ogniu kampanii wyborczych. Pierwsze opracowanie, które wskazywało na opłacalność inwestycji, powstało w 2005 roku, a CPL w planach zawsze lokalizowano między Łodzią a Warszawą, w okolicach skrzyżowania autostrad A1 i A2, także w pobliżu linii kolei dużych prędkości. Lokalizacje, które padały, to m.in.: Babsk, Mszczonów czy Sochaczew. W 2006 roku pod rządami PiS w resorcie transportu zauważono jednak, że wobec rozwoju lotnisk regionalnych trzeba inwestycję odłożyć na trzecią dekadę XXI wieku. Potem pomysł odświeżył Cezary Grabarczyk, minister infrastruktury z PO. Miesiąc przed wyborami parlamentarnymi w 2011 roku łódzki minister stwierdził, że inwestycja warta około 3 mld zł w jego ocenie powinna powstać do 2020 roku. Uzasadnienie nowe nie było: miała znacząco zwiększyć się liczba pasażerów, w 2015 roku miało być ich ponad 30 milionów (we wszystkich portach), a w 2035 roku - około 80 milionów. Zdaniem ówczesnego ministra 30 milionów pasażerów rocznie to granica wydolności funkcjonujących portów lotniczych, a to z kolei wymusza nie tylko rozbudowę istniejących portów, ale również nowe inwestycje. Jedną z najważniejszych byłaby budowa CPL, który odgrywałby ważną rolę nie tylko w polskim systemie lotnisk, ale i europejskim. Jednak z perspektywy mijających lat kluczowe było inne zdanie Grabarczyka: decyzję podejmie nowy rząd. W nowym rządzie Grabarczyka już nie było, ministrem transportu został Sławomir Nowak, a o CPL powiedział tylko, że "nie ma na to środków".

Nadeszła kolejna kampania, tym razem przed eurowyborami, i o CPL przypomniał sobie Jarosław Kaczyński. Były premier obiecał budowę centralnego lotniska po przejęciu władzy, a zapowiedział je jako koło zamachowe dla gospodarki regionu łódzkiego. Te słowa wspomniał dwa tygodnie temu poseł Marcin Mastalerek, szef okręgu łódzkiego PiS, de facto również w ogniu kampanii. O CPL nie zapomina też PO. CPL to jeden z filarów strategii rozwoju tzw. makroregionu Polski Centralnej, czyli Łódzkiego i Mazowsza. A oba województwa zarządzane są przez polityków PO i PSL. (md)

NA NASTĘPNEJ STRONIE: Specjalny program dla Łodzi obiecała PO, obiecuje i PiS
Specjalny program dla Łodzi obiecała PO, obiecuje i PiS

- Uważam, że Łódź zasługuje na duże, a nie małe Expo - powiedziała "Dziennikowi Łódzkiemu" Beata Szydło, kandydatka PiS na premiera. Schodząc na ziemię, wiadomo, że Łódź - jeśli już - otrzyma w 2022 roku organizację "małej" wystawy Expo i prawdopodobnie wokół tego wydarzenia narrację wyborczą będzie próbowała stworzyć premier Ewa Kopacz podczas zbliżającego się posiedzenia rządu w Łodzi oraz podczas kampanii wyborczej. Temat Expo jest bardzo poręczny, ponieważ tematem wystawy ma być rewitalizacja, co wiąże się z Narodowym Programem Rewitalizacji, który szumnie w Łodzi ogłosił premier Donald Tusk, a ówczesna wicepremier Elżbieta Bieńkowska dodała, że głównymi beneficjentami programu będą Wałbrzych, Bytom i właśnie Łódź. Miasto liczy na 4 mld zł w montażu różnych programów, które pomogą w zrewitali-zowaniu ponad dwudziestu kwartałów w centrum Łodzi. Premier może przypomnieć, że rząd daje pieniądze na promocję Expo w Łodzi lub obiecać nawet ich zwiększenie, a temat rewitalizacji będzie w kampanii poręczny także dla prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej, która w sztabie wyborczym PO ma odpowiadać za część programu, dotyczącą polityki miejskiej. Sama prezydent wspomniała ostatnio, że przyznanie Expo mogłoby oznaczać przy różnych projektach nawet 20 tysięcy miejsc pracy. Jako że program premier Kopacz ma być wojewódzki, zapewne usłyszymy o tym, co jest obiecywane poza Łodzią: trasa ekspresowa S14, prawdopodobnie padnie zapewnienie sfinansowania przez rząd budowy części kolejowej nowego dworca, gdyby nie udało się pozyskać dotacji europejskiej, ale o tym mówił już Tusk. Inne słowa klucze, których można się spodziewać to "tunel średnicowy" (Tusk mówił o nim, że jest priorytetem do 2020 roku), być może koleje dużych prędkości, które "zamrożono" na początku kadencji, a także kolejnej zapowiedzi kontraktu z Airbus Helicopters. Poza tym, skoro w programie dla Śląska premier zapowiedziała budowę autostrady A1 z południa w stronę Łodzi, to w Łodzi zapowie to samo, z tą różnicą, że zapis będzie brzmiał od Łodzi na południe. Pytanie, czy będzie to zbiór projektów i inwestycji po części już obiecanych, czy jakaś wizja rozwoju.

Tymczasem PiS nie leży np. kontrakt na śmigłowce, które w części mają być składane, a w części produkowane w Łodzi. Marcin Mastalerek, szef PiS w okręgu, i sama Szydło powtarzają, że miejsc pracy przy helikopterach będzie niewiele, za to wiele z tych niewielu będzie specjalistycznych. Tymczasem Łódź potrzebuje inwestorów, którzy zapewnią pracę "nie inżynierom", jak powiadają, a ludziom z niskimi kwalifikacjami, którzy są długotrwale bezrobotni.

Co ciekawe, w przekazie PiS dla regionu pojawia się sformułowanie, że Łódzkie potrzebuje takiego programu, jak dla Polski wschodniej z racji tego, że nie otrzymało rządowej pomocy po upadku przemysłu lekkiego. Jarosław Kaczyński po raz pierwszy powiedział to w kampanii parlamentarnej 2011 roku, powtórzył przy okazji regionalnej konwencji przed wyborami eurowyborami w 2014 roku, potem powtarzali je Mastalerek oraz Szydło. Na czym rzecz polega? Najprościej rzecz ujmując, na kierowaniu programów pomocowych i większych pieniędzy głównie do regionów słabszych, niż tych zamożniejszych. Ale nie tylko: program rozwoju Polski wschodniej jest jedynem tego typu programem ponadregionalnym w latach 2007 - 2013, a regiony które w nim uczestniczyły, były najsłabiej rozwiniętymi w chwili wejścia Polski do UE. Z tej racji dostały poza własnymi programami regionalnymi dodatkowe 2,8 mld euro. To pieniądze dosłownie na wszystko: rozwój przedsiębiorczości, edukację, projekty infrastrukturalne, innowacje czy tworzenie miejsc pracy. Program dla Polski wschodniej jest kontynuowany również w nowej perspektywie budżetowej na lata 2014 - 2020, tylko nie wiadomo, co konkretnie politycy PiS mieli na myśli: czy dołączenie Łódzkiego do tego programu, czy też na sformułowaniu czegoś na modłę tego programu, ale adresowanego specjalnie dla Łódzkiego. A to właśnie Jarosław Kaczyński zasugerował przed rokiem w Łodzi. (md)

NA NASTĘPNEJ STRONIE: Arabska twarz duopolis A.D. 2015
Arabska twarz duopolis A.D. 2015

Czy to przypadek, czy nie, w ostatnich latach Łódź często łączy siły z Warszawą tuż przed wyborami. Czyżby w polityce też istniał efekt synergii? "Łódź, Warszawa - wspólna sprawa" - stwierdziła w 2010 roku prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz (PO), przybywając do Łodzi ze wsparciem dla walczącej o pierwszą kadencję Hanny Zdanowskiej (PO), jawnie nawiązując do wcześniejszych przymiarek w kwestii duopolis, które w latach 90. czynili wywodzący się z Unii Wolności prezydenci Marek Czekalski i Marcin Święcicki. W 2010 roku do katalogu wspólnych spraw, które można obiecać wyborcom, należała nieistniejąca jeszcze autostrada A2, łącząca oba miasta (powstała półtora roku później) oraz kolej dużych prędkości, łącząca stolicę z nowym dworcem w Łodzi (kolej odjechała w siną dal, dworzec z mozołem powstaje).

Duopolis A.D. 2015 ma posmak egzotyki. Hanna Zdanowska i Hanna Gronkiewicz-Waltz wspólnie i w porozumieniu zamierzają działać na rzecz pozyskania inwestora ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Bardzo efektownego inwestora, bo firma Emaar, o której mowa, ma na koncie realizację najwyższego budynku świata, słynnego Burj Khalifa w Dubaju. Teraz firma chce zainwestować miliardy w Polsce, pod warunkiem, że będzie mogła tu zrobić coś spektakularnego. Łódź i Warszawa wspólnie obiecały szejkom tereny, my dajemy wszystko, co mamy najcenniejszego, czyli 19 hektarów Nowego Centrum Łodzi. Teraz wystarczy tę nadzieję ładnie opakować i sprzedać wyborcom, co zapewne będzie rządząca Platforma usiłowała czynić. O ile inwestycji nie zgarną inne miasta albo nie okaże się ona fatamorganą.

CZYTAJ: Arabowie chcą zabudować centrum Łodzi i Warszawy

Uwaga - jeśli szejków kręci wysokość, to w Łodzi zbyt wysoko nie pobudują, chyba że ktoś specjalnie dla nich zmieni dla plany. Uwaga druga - w dzisiejszych czasach obietnice o posmaku egzotycznym niosą pewne ryzyko. Sieć już huczy od tradycyjnego, staropolskiego hejtu. Internet obawia się, że zamiast Burj Khalifa, inwestorzy z ZEA zafundują nam fundamenty pod nowy kalifat. Sorry, taki mamy klimat - pech chciał, że związane z Arabami plany ogłoszono w dniu, gdy świat islamu znów dał o sobie znać w krwawych zamachach. (pb)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki