Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódź: gimnazjalny stres pierwszaków

Maciej Kałach
5 kwietnia 13-latki pisały egzamin, teraz wybierają gimnazja.
5 kwietnia 13-latki pisały egzamin, teraz wybierają gimnazja. Krzysztof Szymczak
Dla 5 tysięcy łódzkich uczniów to był najważniejszy dzień w roku. Szóstoklasiści z podstawówek dowiedzieli się, czy mają szansę na miejsce w wybranym przez siebie gimnazjum. Szkoły wywiesiły w środę listy... nieprzyjętych.

Oglądali je kandydaci, którzy wybrali gimnazja z dala od adresu zameldowania. Dziecko z rejonu musi zostać przyjęte do pobliskiego gimnazjum obowiązkowo - bez względu na stopnie i ocenę z zachowania.

Ale w Łodzi aż 60 proc. tegorocznych absolwentów podstawówek chciało iść do gimnazjum spoza swojego rejonu. Ci z nich, którym się nie poszczęściło, do 26 kwietnia mogą wyszukać szkołę, gdzie zostały jeszcze wolne miejsca lub po prostu zgłosić się do gimnazjum rejonowego.

- Właśnie skończyłem tłumaczyć mamie jednej z kandydatek, że jej dziecko zdobyło zbyt mało punktów, aby dostać się do naszej szkoły. Widziałem też zapłakane dziewczynki przy drzwiach szkoły - mówi Bogusław Olejniczak, dyrektor Gimnazjum nr 1 przy ul. Sterlinga. Jego szkoła, znana m.in. z klasy dwujęzycznej z angielskim i świetnych wyników egzaminu państwowego, musiała odrzucić pół setki podań 13-latków. Podobnie było w Gimnazjum nr 44 przy ul. Deotymy.

- Rodzice uczniów z listy nieprzyjętych są bardzo poruszeni. W gabinecie grożą nawet, że nie odbiorą dokumentów dziecka. To wyjątkowo trudne rozmowy - mówi Grażyna Wojdyła, dyrektor Gimnazjum nr 44.

Wczoraj dyrektor Wojdyła zdecydowała się wywiesić także wstępne listy przyjętych. Ale kandydaci spoza rejonu, których nazwiska pojawiły się w tym zestawieniu, nie mogą być jeszcze pewni sukcesu.
Nie wiadomo bowiem, ile dzieci z okręgu Gimnazjum nr 44 "przeprosi się" z tą szkołą, bo nie przyjęto ich w innych placówkach. A powracająca w ten sposób młodzież może wypchnąć z listy przyjętych najsłabszych pozarejonowych kandydatów.

- Wszystko powinno wyjaśnić się 28 kwietnia - zapowiada dyrektor Wojdyła.

Pretensje zawiedzionych rodziców to niejedyny kłopot dyrektorów. Muszą też odpowiednio ułożyć proporcje w klasie. W oddziale nie powinno być mniej niż 12 uczniów jednej płci, bo to warunek dzielenia klasy na grupy podczas wuefu.

Nie wolno też do jednego oddziału posłać samych prymusów, bo wtedy w innym może utworzyć się "getto" słabeuszy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki