Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdyby Jezus miał adwokata

Sławomir Sowa
Piłat dał Jezusowi szansę obrony, ale Jezus z niej nie skorzystał.
Piłat dał Jezusowi szansę obrony, ale Jezus z niej nie skorzystał. Jakub Pokora
- Ja próbowałabym wykazać, że intencje i rzeczywiste znaczenie słów i czynów oskarżonego były zupełnie inne niż twierdzą oskarżyciele i nie ma podstaw do posądzania go o takie przestępstwa. Z dr Pauliną Święcicką z Zakładu Prawa Rzymskiego na Uniwersytecie Jagiellońskim, autorką książki ''Proces Jezusa w świetle prawa rzymskiego'', rozmawia Sławomir Sowa.

Ukrzyżowanie Jezusa jest jednym z fundamentów chrześcijaństwa. A gdyby Jezusa nie ukrzyżowano? Czy z punktu widzenia prawa rzymskiego Piłat mógł wydać inny wyrok?

To są właściwie dwie kwestie: możliwość wydania innego wyroku i konieczność skazania w przypadku takich oskarżeń, jakie zostały postawione Jezusowi. Sanhedryn, czyli najwyższa żydowska rada religijna i władza sądownicza, oskarżył Jezusa przed Piłatem o namawianie do niepłacenia podatków, wzniecanie niepokojów publicznych i trzeci zarzut - najważniejszy, na którym później skoncentruje się Piłat w trakcie przesłuchania - przywłaszczanie sobie tytułu królewskiego. Wszystkie te trzy oskarżenia spełniały znamiona przestępstwa obrazy majestatu. W takiej sytuacji nieskazanie Jezusa mogłoby narazić Piłata, rzymskiego namiestnika i zarazem najwyższego sędziego w tej sprawie, na taki sam zarzut - obrazę cesarskiego majestatu.

Ale Jezus nie mówił, że jest cesarzem...

Piłat podczas przesłuchania Jezusa zarzucił mu uzurpację tytułu króla żydowskiego, a ponieważ ówczesna Judea była prowincją rzymską, najwyższym zwierzchnikiem był cesarz rzymski. Dlatego właśnie uzurpacja tytułu królewskiego oznaczała obrazę majestatu. Oskarżenie o takie przestępstwo po pierwsze wymuszało na namiestniku rzymskim podjęcie się rozpoznania samej sprawy - takiego oskarżenia nie mógł zignorować. Po drugie - gdyby dowody przemawiały za popełnieniem takiego przestępstwa, w zasadzie nie mógł zapaść inny wyrok niż kara śmierci. Pochodząca od cesarza władza namiestnika była wówczas w zasadzie nieograniczona i teoretycznie Piłat mógł sam dobrać karę do przestępstwa, ale nie w tym przypadku. Za czasów cesarza Tyberiusza z reguły za obrazę majestatu skazywano na śmierć.

Czy ukrzyżowanie było jedyną formą wykonania wyroku?

Można dopuścić możliwość spalenia czy rzucenia skazanego dzikim zwierzętom na pożarcie na arenie, ale generalnie niewolników i nieobywateli oskarżonych o takie przestępstwo krzyżowano. Była to raczej kwestia praktyki niż jakichś przepisów. Warto przy tym zauważyć, że ukrzyżowanie było karą rzymską. Żydzi nie znali takiej formy wykonywania wyroku śmierci.

Początkowo jednak Piłat był skłonny wymierzyć Jezusowi karę chłosty i uwolnić go. Powiedział przedstawicielom Sanhedrynu, że nie znajduje w Jezusie żadnej winy...

Tak, ponieważ Piłat miał także kompetencję do zarządzenia lżejszej kary, o charakterze doraźnej represji policyjnej, w szczególności w celu wymuszenia posłuchu. Dotyczyło to sytuacji, gdzie nie zachodziła potrzeba zastosowania represji karnej. Mógł więc Piłat zarządzić karę chłosty i uwolnić Jezusa.

Dlaczego tego nie zrobił, skoro miał taką możliwość? Czy to był ten lęk, aby samemu nie popełnić przestępstwa obrazy majestatu?

Tak. Żydzi zastosowali wobec Piłata szantaż polityczny, co nie było niczym wyjątkowym. Aby wymusić na lokalnych władzach rzymskich jakieś koncesje na swoją rzecz, dość często posługiwali się tą groźbą. "Ostrzegli" więc Piłata, że jeśli uwolni Jezusa, nie będzie mógł być uważany za przyjaciela cesarza.

Czy to taka wielka groźba?

To bardzo poważne oskarżenie, które rzuciłoby cień na lojalność Piłata. Nie być przyjacielem cesarza, oznaczało być jego wrogiem. Na to Piłat, który prawdopodobnie obawiał się donosu, nie mógł sobie pozwolić. Z tego samego powodu nie mógł przejść do porządku dziennego nad zarzutami politycznymi wobec Jezusa i dlatego ostatecznie skazał go na śmierć.

Czy prawdą jest, że w razie gdyby Piłat nie uznał winy Jezusa, musiałby oskarżyć 70 członków Sanhedrynu o oszczerstwo i wymierzyć im taką samą karę, jakiej żądali dla Jezusa, czyli posłać ich na krzyż?

W takiej sytuacji, jak Pan mówi, Piłat mógł oskarżyć członków Sanhedrynu o oszczerstwo, ale nie miał takiego obowiązku. Ponadto gdyby już nawet skazał ich za oszczerstwo, nie musiałby, choć oczywiście mógłby, ich krzyżować. Ustawowo przewidzianą karą za oszczerstwo było wtedy piętnowanie. Wypalano literę "C" - od calumnia, czyli oszczerstwo - z reguły na czole winowajcy. Niemniej w okresie cesarstwa co do zasady karę do przestępstwa dobierano arbitralnie, nie można bowiem mówić o obowiązywaniu współcześnie podstawowej zasady prawa i procesu karnego - nulla poena sine lege.

W prawie rzymskim podejrzenie to za mało. Potrzebne były dowody. Jakie dowody zebrano przeciw Jezusowi?

Twierdzenia oskarżycieli i przyznanie Jezusa podczas przesłuchania u Piłata, że jest królem żydowskim. Przyznanie się oskarżonego do winy było niezwykle mocnym dowodem w sprawie.

Jezus miał prawo do obrony. Czy wykorzystał je?

Nie. Odpowiadał tylko na pytania Piłata, albo i nie, nie skorzystał z możliwości wygłoszenia mowy w swojej obronie, przytoczenia argumentów na swoją korzyść. Wszystko wskazuje na to, że zrobił to świadomie, ale tu już wykraczamy poza grunt prawa. Piłat natomiast dał Jezusowi szansę obrony, stosując się do rzymskiej zasady audiatur et altera pars, czyli obowiązku wysłuchania drugiej strony.

Czy uważa Pani, że gdyby Jezus w pełni wykorzystał prawo do obrony, wybroniłby się przed karą śmierci?
No tak, co by było gdyby... Sądzę, że sama sytuacja i kontekst polityczny nie dawały szansy na to, aby starszyzna żydowska pogodziła się z uwolnieniem Jezusa. Chociaż nie można wykluczyć, że gdyby Jezus podjął obronę i przedstawił jakieś przekonujące argumenty na swoją korzyść, mógłby zostać uwolniony. Zdecydował jednak kontekst polityczny i pozycja Piłata.

Jezus nie miał obrońcy z urzędu, który pojawił się w Rzymie kilkadziesiąt lat później. Gdyby miał obrońcę, jaką mógłby przyjąć linię obrony?

Zarzuty wobec Jezusa zostały skonstruowane w związku z niektórymi jego czynami i wypowiedziami. Można by twierdzić, że słowom Jezusa przypisano błędne znaczenie, że sam Jezus, owszem, wypowiedział dane słowa, ale miał co innego na myśli i przypisywał im zupełnie inny sens. Na przykład, że określenie się królem żydowskim nie jest wyzwaniem rzuconym cesarzowi, a słowa, żeby oddać Bogu, co boskie, a cesarzowi, co cesarskie, nie są nawoływaniem do niepłacenia podatków. Ja próbowałabym wykazać, że intencje i rzeczywiste znaczenie słów i czynów oskarżonego były zupełnie inne niż twierdzą oskarżyciele i nie ma podstaw do posądzania go o takie przestępstwa.

Ile procent szans dałaby Pani Jezusowi przy dobrej obronie?

Myślę, że pół na pół, gdyby nie ten cały kontekst polityczny, który zaciążył na sprawie. Pamiętajmy też, że otwarte przeciwstawienie się Piłata Sanhedrynowi, który miał ogromny autorytet wśród Żydów, mogło doprowadzić do zamieszek, a to nie świadczyłoby dobrze o Piłacie w oczach cesarza.

Zostaje wydany wyrok śmierci. Czy Jezus nie mógł się od niego odwołać?

Apelację od wyroku można było kierować do cesarza, ale prawo to przysługiwało tylko obywatelom rzymskim, a Jezus nim nie był.

Wyrok wykonywano wtedy dość szybko...

To prawda, więzienia nie były przepełnione skazańcami oczekującymi na wykonanie egzekucji. Wykonywano je niemal natychmiast, a egzekucje miały charakter publiczny.

To, co dla nas, chrześcijan, jest Drogą Krzyżową, wtedy miało swoje umocowanie w prawie rzymskim: biczowanie, niesienie krzyża, koronowanie cierniem...
Koronowanie cierniem nie należało do procedury. To efekt okrutnej fantazji wykonawców wyroku. Biczowanie zwyczajowo było wstępem do kaźni, ale nie mogło doprowadzić do śmierci skazanego. Z drugiej strony nikt nie nadzorował biczujących i to od nich samych zależało, jak długa i dotkliwa będzie chłosta. Skazany miał obowiązek nieść belkę - ale nie cały krzyż - do której go później przybijano.

A tabliczka na krzyżu, która opisywała winę skazańca? To chyba nie było INRI, bo kto by to wtedy rozszyfrował?

Na krzyżu Jezusa prawdopodobnie nie było skrótu INRI, ale pełna nazwa objaśniająca przyczynę skazania i to w trzech językach: łacińskim, czyli urzędowym języku Imperium, greckim, którym posługiwały się warstwy oświecone na tym obszarze, oraz aramejskim - języku pospólstwa albo hebrajskim, czyli języku religii żydowskiej. Chodziło o to, aby wszyscy byli poinformowani o winie skazanego.

A przebicie włócznią boku Jezusa? Czy był to jakiś zwyczajowy cios litości, który miał skrócić mękę?

Jeśli chodzi o przyspieszenie zgonu, to stosowano wówczas miażdżenie goleni. Wobec Jezusa tego nie zastosowano, ale już wobec dwóch towarzyszących mu skazańców - tak. Wydaje mi się, że przebicie włócznią boku Jezusa należy interpretować inaczej. Dokonujący egzekucji mieli obowiązek stwierdzić zgon skazanego. Cios włócznią mógł wynikać z chęci upewnienia się, że Jezus na pewno nie żyje.

Jak Pani ocenia: czy Jezus miał sprawiedliwy proces jak na ówczesne standardy?
Przed władzą rzymską - tak. Standardy proceduralne - na tyle, na ile można je wskazać w obliczu kształtującej się dopiero wówczas nowej procedury karnej dopuszczającej ogromną władzę dyskrecjonalną tego, któremu przyznana została władza sądzenia - zostały dotrzymane. Jedyne, co budzi zastrzeżenie, to postawa Piłata jako sędziego. Jeżeli powątpiewa w winę oskarżonego, a mimo to skazuje go na śmierć, to jako sędzia ponosi odpowiedzialność moralną. Natomiast proces Jezusa przed Sanhedrynem, od którego wszystko się zaczęło, nie miał prawa w ogóle się odbyć. Sanhedryn jeszcze przed rzymską okupacją Judei miał prawo sądzić wszystkie sprawy karne, także te zagrożone karą śmierci. Natomiast kiedy Judea stała się prowincją rzymską, jurysdykcja w sprawach gardłowych nie należała już do Sanhedrynu - jako organu lokalnego. Sanhedryn mógł więc ująć Jezusa, ale nie mógł go skazać na śmierć, a następnie domagać się od rzymskiego namiestnika zatwierdzenia wyroku. Złamano też kilka innych reguł: nie było zgodnych zeznań świadków, a proces odbył się w nocy, co było niedopuszczalne.

W 1933 roku w Jerozolimie odbył się proces rewizyjny Jezusa. W składzie sędziowskim znalazło się pięciu Żydów, którzy orzekli, że Jezus był niewinny, a proces był pomyłką.

Trudno się do tego odnieść, ponieważ nie miało to żadnych konsekwencji. Natomiast w 1949 roku, kiedy istniało już państwo Izrael, trybunał izraelski w Jerozolimie, do którego trafił wniosek o rewizję procesu Jezusa, uznał się za niewłaściwy w tej sprawie i - jak czytałam - zasugerował skierowanie sprawy do sądownictwa włoskiego, jako spadkobiercy Rzymu. Ale o dalszym ciągu nie słyszałam.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki