Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koniec wielkiej kariery Dawida B., króla dopalaczy z Łodzi [SYLWETKA]

Matylda Witkowska
Kiedyś Dawid B. chętnie pozował fotoreporterom
Kiedyś Dawid B. chętnie pozował fotoreporterom Polska Press/archiwum
Imponujący biznes dopalaczowy Dawida B. kończy się przed sądem. Grozi mu do ośmiu lat więzienia.

Najsłynniejszy biznes dopalaczowy zapoczątkował sześć lat temu 28-letni dziś Dawid B. z Łodzi. Półtora roku później miał ponad sto sklepów, a media okrzyknęły go królem dopalaczy.

Dawid. B karierę zaczął budować już po liceum. Zamiast iść na studia podjął pracę w jednym z łódzkich klubów jako barman, potem zdobywał doświadczenie w knajpach za granicą: na Cyprze i w Szkocji. Tam poznał jeszcze wtedy mało popularnną w Polsce branżę dopalaczy.

Przepisów dotyczących dopalaczy w Polsce praktycznie nie było. Po powrocie do kraju otworzył niewielki sklepik z dopalaczami przy Piotrkowskiej. Był to wówczas drugi sklep tej branży w Łodzi. Działał legalnie. Biznes rozkręcił się, gdy przeniósł go na ul. 6 Sierpnia. Z czasem dorobił się sieci około 130 smart szopów i kilkuset pracowników. Tylko w regionie łódzkim było ich 25.

Można w nich było kupić najróżniejsze dopalacze zwane elegancko artykułami kolekcjonerskimi. Czołowymi produktami była seria koko, znawcy określali jej działanie jako podobne do kokainy. Można było kupić różne wersje, m.in. koko mięta, koko cherry, exotic koko. Do smart szopów w każdy weekend ciągnęły tłumy.

O trybie życia Dawida B. krążyły legendy. Media donosiły, że w garażu miał dwa porsche, mieszkał w luksusowym apartamencie, a jego zegarek wart był 13 tys. zł.

Dawid B. nie krył się ze swoim biznesem. Chętnie uśmiechał się do aparatów i kamer. Gdy jesienią 2010 r. rząd wypowiedział wojnę dopalaczom i do jego smart szopów weszła policja i wraz z sanepidem zamknęła sklepy, Dawid B. był zdziwiony i oburzony.

- Konsultuję się z prawnikami, będę się odwoływał od tej decyzji - mówił wkrótce potem w rozmowie z "DŁ". - Nie ma żadnego udowodnionego przypadku, że dopalacze przyczyniły się do czyjejś śmierci - zapewniał.

Przyznał też, że nigdy nie miał wątpliwości z powodu handlu dopalaczami.

- Ja po prostu prowadzę biznes - mówił.

Prokuratura miała na ten temat inne zdanie. W ubiegłym miesiącu do Sądu Okręgowego w Łodzi wpłynął akt oskarżenia przeciwko królowi dopalaczy i pracującym dla niego chemikom. Prokuratura uznała, że poprzez sprzedawane przez siebie artykuły sprowadził niebezpieczeństwo dla zdrowia wielu osób, które uległy zatruciu i trafiły do szpitala. Akt oskarżenia zawiera listę 52 pacjentów hospitalizowanych po zażyciu dystrybuowanych przez jego firmę dopalaczy.

Prokuratura ustaliła też, że Dawid B. testował nowe produkty na swoich pracownikach, którym rozdawał też ankiety dotyczące działania specyfików.

Grozi mu do ośmiu lat więzienia. To samo grozi dwóm chemikom Dawida B., którzy usłyszeli zarzuty ustalania składu chemicznego dopalaczy i ich produkcji. Sprowadzili w ten sposób niebezpieczeństwo dla zdrowia i życia 35 osób. Trzeciemu współpracownikowi grozi do dwóch lat więzienia.

Dawid B. miał też inne kłopoty z prawem. Rok temu został aresztowany w związku z podejrzeniem o próbę uprowadzenia dłużnika.

Autopromocja:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Koniec wielkiej kariery Dawida B., króla dopalaczy z Łodzi [SYLWETKA] - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki