Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rocznica śmierci Jerzego Kosińskiego

Anna Pawłowska
Jerzy Kosiński
Jerzy Kosiński archiwum
Genialny oszust, a może genialny pisarz. Prochy jednego z najbardziej ekscentrycznych twórców mają zostać sprowadzone do Łodzi. O jego życiu, romansach i kontrowersjach, jakie wciąż budzi, pisze Anna Pawłowska

Trzeciego maja przypada dwudziesta rocznica śmierci Jerzego Kosińskiego. Łódź zamierza sprowadzić do miasta urnę z prochami pisarza i fotografa, który się tu urodził i spędził młodość w latach świetności Łodzi filmowej, filmówki i legendarnej kawiarni Honoratka.

- W 1988 roku byłam na spotkaniu z Jerzym Kosińskim w Muzeum Sztuki przy ul. Więckowskiego. Zrobił na mnie, jak na wielu, bardzo duże wrażenie - wspomina Aleksandra Szadkowska ze Studia 102, inicjatorka sprowadzenia prochów Kosińskiego do Łodzi. - Było w nim coś bardzo interesującego, może jego aktorstwo, uwodzicielstwo, z których sobie zresztą doskonale zdawał sprawę. Nawet teraz, jakbym go widziała...

- Absurd, grotecha, jak z Gogola! To absolutnie poroniony pomysł. Łódź chce czcić oszusta literackiego, który kłamał w sprawie holokaustu, który nie pisał własnych książek - grzmi Joanna Siedlecka, autorka biografii Kosińskiego.

Prawdziwą karierę Kosiński zrobił po wyjeździe z Polski do Stanów Zjednoczonych. Sławę przyniosła mu już debiutancka powieść "Malowany ptak". Później odczytywana jako koronny argument dla jego literackiej mistyfikacji. Opisywane losy żydowskiego chłopca, ukrywającego się na polskiej wsi, w niektórych momentach są zbieżne z życiorysem autora. Inne motywy zostały daleko przekształcone lub też są dziełem literackiej wyobraźni.

Powieść przynosi mroczny i brutalny opis polskiej prowincji. Polski chłop ukrywający żydowskiego chłopca, wychodząc z domu każe mu wisieć u krokwi, podczas gdy do nóg przerażonego dziecka skacze groźny pies. Grupa rówieśników wpycha "innego" pod lód na zamarzniętym stawie. Za upuszczenie mszału wieśniacy topią go w dole kloacznym, co przypłaca czasową utratą mowy. Jest jeszcze Ewa, dziewczynka ze wsi, sypiająca z ojcem i braćmi, a przez ojca zmuszana do seksu z kozłem.
Tropem "Malowanego ptaka" poszli twórcy biografii Jerzego Kosińskiego - James Park Sloan i Joanna Siedlecka. Pierwszy wskazuje, które sytuacje miały swoje pierwowzory w rzeczywistości i jak przetransponowała je literacka wyobraźnia Kosińskie-go. Druga docierając do wsi, w której w czasie wojny ukrywał się Kosiński z rodzicami, wykazuje, jak jego opowieść rozmija się z relacjami świadków.

Jerzy Kosiński urodził się w Łodzi 14 czerwca 1933 roku jako Jerzy Lewinkopf, syn Mojżesza, przedstawiciela żydowskiej zamożnej inteligencji, zatrudnionego w branży tekstylnej. Matka Elżbieta nie pracowała zawodowo. Pierwszym adresem Lewinkopfów w Łodzi była Gdańska 74. W czasie wojny wyjechali z miasta. Ukrywali się najpierw w Sandomierzu, potem w pobliskiej Dąbrowie Rzeczyckiej. Wówczas postanowili zmienić żydowskie nazwisko Lewinkopf na polskie - Kosińscy.
Do Łodzi wrócili po okupacyjnej zawierusze w maju 1947 roku. Wraz z innymi lokatorami zamieszkali w willi z ogrodem przy ul. Senatorskiej, czyli Strzelczyka 4. Jurek Kosiński uczył się w Liceum nr 3 Towarzystwa Przyjaciół Dzieci im. Stefana Żeromskiego. Potem na jakiś czas rodzina przeniosła się do Jeleniej Góry, gdzie ojciec dostał pracę jako dyrektor jednego z zakładów. Gdy wrócili, Łódź lat 50. stanowiła jedno z bardziej twórczych i interesujących miejsc w Polsce. Działała szkoła filmowa, kwitło kawiarniane życie bohemy filmowo-artystycznej, rodziła się fascynacja jazzem.
Kosiński, próbujący sił w fotografii, bywał w Honoratce, legendarnej kawiarni przy ul. Moniuszki, gdzie bywali również Andrzej Wajda, Roman Polański, Wojciech Frykowski. Znał się z Polańskim, choć nie można mówić o przyjaźni. Później spotkali się ponownie w Stanach Zjednoczonych. Bliższy Kosińskiemu był Jerzy Negebauer, łódzki fotograf, z którym wspólnie zaczynali zdjęciową przygodę.
Jerzy ukończył wydział filozoficzno-historyczny w Łodzi. W 1957 roku wyjechał na stypendium do Stanów Zjednoczonych. Ożenił się z wdową po milionerze Mary Weir, potem z wywodzącą się z bawarskiej arystokracji Katheriną, zwaną Kiki von Fraunhofer. Miał liczne romanse. Ostatnią miłością jego życia, podczas małżeństwa z Kiki, choć przez jakiś czas rozmawiali o rozwodzie, była Urszula Dudziak, znakomita wokalistka jazzowa.

To do niej właśnie dzwonił tuż przed śmiercią, mówiąc, że zatelefonuje ponownie, jeśli obudzi się rano. Nie obudził się. Kiki znalazła go martwego w wannie z workiem foliowym na głowie. Przyczyną śmierci było zażycie śmiertelnej dawki środków nasennych i alkoholu. Torba foliowa miała dać pewność, że nie obudzi się jako niezdolna do samodzielnego życia roślina. Było to w nocy z 2 na 3 maja 1991 roku.

W Stanach Zjednoczonych Kosiński miał czasy świetności, kiedy krytycy zachłysnęli się jego twórczością, specyficznym podejściem do tematu holokaustu. Pełnił funkcję szefa amerykańskiego Pen Clubu, bywał na przyjęciach z najważniejszymi osobistościami tamtych czasów. Jego portrety pojawiały się na okładkach pism. Był celebrytą, który w zależności od okoliczności kształtował własny wizerunek.

Ze szczytu spadł na samo dno, kiedy jedna z gazet poddała w wątpliwość autorstwo jego książek. Pisano, że Kosiński nie znał języka angielskiego na tyle, aby sam je napisać, że korzystał z pomocy tłumaczy i redaktorów, którzy stworzyli dzieła za niego. Wytykano mu bywanie w sadomasochistycznych klubach Nowego Jorku.

Do Polski wrócił pod koniec lat 80., kiedy sypała się jego popularność w Stanach. Rodacy przyjęli go jak gwiazdę. Odbywały się spotkania autorskie, na jednym z nich w Łodzi obecna była Aleksandra Szadkowska, działająca obecnie na rzecz sprowadzenia prochów Kosińskiego. Jednocześnie w ślad za amerykańskimi doniesieniami rozpoczęto proces weryfikacji jego opowieści. Zapisem tych poszukiwań jest wznowiona niedawno biografia Kosińskiego pióra Joanny Siedleckiej "Czarny ptasior". Tak rodziła się czarna legenda, którą umocniła jeszcze samobójcza śmierć pisarza.
W Łodzi Jerzy Kosiński ma gabinet w Panteonie Wielkich Łodzian w Muzeum Miasta. - Gabinet Kosińskiego powstał w 1998 roku. Kontaktowałem się w tej sprawie z panią Kiki Fraunhofer, która na nasz apel zareagowała bardzo pozytywnie - opowiada Ryszard Czubaczyński, dyrektor Muzeum Miasta Łodzi. - Z najciekawszych rzeczy mamy jego leicę, którą robił zdjęcia, w porównaniu ze współczesnym aparatem wygląda bardzo staroświecko, mamy jego maszynę do pisania, stroje sportowe, bo jak wiadomo był namiętnym graczem w polo.

Czubaczyński dodaje, że pomysł sprowadzenia prochów pisarza nie jest nowy. Wiele lat temu miał zabiegać o to Jerzy Negebauer, łódzki fotograf i przyjaciel Kosińskiego z młodości. Dwa lata temu do tej koncepcji wrócił Czesław Czapliński, łodzianin mieszkający w Stanach Zjednoczonych, także fotograf i przyjaciel Jerzego.
Studio 102, którego właścicielką jest Aleksandra Szadkowska, wydaje co roku kalendarz Town z miasta Łodzi. Wydawnictwo pokazuje Łódź poprzez zdjęcia zrobione przez znanych łodzian, m.in. Jerzego Kosińskiego i Evę Rubinstein. Być może to kalendarz ze zdjęciem Kosińskiego spowodował, że Czapliński skontaktował się z szefową wydawnictwa. Szadkowska wydała jego dramat o Kosińskim "Przejścia nie ma" napisany razem z Pawłem Salą.

- Czesław Czapliński zwrócił się do mnie z pytaniem, czy mogłabym mu pomóc spełnić ostatnią wolę Kosińskiego, który, podobno, chciał być pochowany w Łodzi - opowiada Szadkowska. - W 2007 roku zmarła żona Kosińskiego Kiki von Fraunhofer, nie mieli dzieci, urna z prochami Kosińskiego znajduje się u siostry Kiki.

Na cmentarzu komunalnym na Dołach pochowani są rodzice Kosińskiego. Tam miałaby spocząć sprowadzona ze Stanów urna.

Szadkowska zainteresowała sprawą urząd miasta. Ideę popiera prezydent Hanna Zda-nowska, specjalną uchwałę w sprawie podjęcia starań o sprowadzenie urny z prochami Kosińskiego podjęła rada miasta. Oficjalne procedury mają być prowadzone przez polski konsulat w USA.
4 maja o godz. 18 w Retro Cafe w Muzeum Miasta Łodzi odbędzie się dyskusja na temat pomysłu sprowadzenia prochów Kosińskiego do naszego miasta. Wstęp wolny.

============11 (pp) Zdjęcie Autor(21436864)============
fot. archiwum
============06 (pp) Zdjęcie Podpis na apli black(21436865)============
Jerzy Kosiński był celebrytą swoich czasów. Pisma w USA dawały jego zdjęcia na okładki
============11 (pp) Zdjęcie Autor(21436861)============
fot. archiwum
============06 (pp) Zdjęcie Podpis na apli black(21436862)============
Korzystał z życia, bo na to zasłużył, czy dlatego, że był spryciarzem?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki