Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwie godziny z życia łódzkiego motorniczego

Agnieszka Magnuszewska
Stanisław Maciejewski  jest motorniczym od 27 lat
Stanisław Maciejewski jest motorniczym od 27 lat Joanna Tarnowska
Kończy oglądanie telewizji 0 godz. 19.30 zaraz po wiadomościach. Potem idzie spać na przynajmniej 8 godzin, bo na przysypianie w pracy nie może sobie pozwolić. W starciu z 40-tonowym tramwajem auta nie mają szans. Zawód motorniczego, który Stanisław Maciejewski wykonuje od 27 lat, jest bardzo odpowiedzialny, ale i wymagający.

Gdy wsiadamy do tramwaju na krańcówce przy ul. Augustów pan Stanisław prowadzi tramwaj linii numer 3 już odtrzech godzin. Wyruszył o godzinie 4.54, jednak na zajezdni przy ul. Telefonicznej musiał się stawić 15 minut wcześniej, by sprawdzić czy tramwaj jest czysty i sprawny.

- Trzeba być wcześniej, bo jak jest coś popsute, to trzeba wezwać mechanika - mówi Stanisław Maciejewski. - Jak zaczynam pracę po czwartej, to wstaję o trzeciej nad ranem. Śniadania nie jem, bo jest za wcześnie, ale żona robi mi kanapki.

Śniadanie możliwe będzie dopiero między godziną 10.09 a 10.24, gdy motorniczemu przysługuje dłuższy postój na krańcówce na Augustowie. Na razie jednak stara się bezpiecznie zjechać z Ronda Inwalidów. Auta niechętnie ustępują mu przejazdu.

- Zawsze zjeżdżam z ronda bardzo wolno chociaż mam pierwszeństwo. Najbardziej niebezpiecznie jest właśnie po godzinie 7, gdy ludzie śpieszą się do biura. Kompletnie nie patrzą na przepisy, liczy się tylko to by zdążyć na czas - podkreśla pan Stanisław. - Dobrze coraz więcej kobiet zostaje motorowymi, bo są bardziej ostrożne - dodaj Maciejewski, który od 16 lat jest też instruktorem jazdy.
Gdy pan Stanisław prowadził stare tramwaje przy użyciu korb, zawód motorniczego należał do mężczyzn, bo wymagał siły.

- Teraz trzeba tylko myśleć za kierowców i pieszych oraz mieć silną psychikę - zaznacza motorniczy.
A podczas jazdy stresujących sytuacji nie brakuje. Choćby fragment torów na ul. Przybyszewskiego, które są tak krzywe, że przypominają zygzak. Gdy ''trójka'' na nie wjeżdża pan Stanisław znacznie zwalnia i na chwilę milknie. Jednak zaraz dodaje, że najbardziej potrafią dopiec pasażerowie. O co zwykle mają pretensje?

- O wszystko. Zwłaszcza rano - śmieje się Stanisław Maciejewski. - Wchodzą do tramwaju z taką miną, jakby chcieli na mnie odreagować całe zło, które ich spotkało. Zresztą dziwnych skarg nie brakuje. Jak pojawiły się u nas cityrunnery, pasażerka poskarżyła się, że do tak ładnego tramwaju wsadzili tak brzydkiego motorniczego - wspomina motorniczy.

Gdy dojeżdżamy do ul. Wycieczkowej mija godzina. W drodze powrotnej na Augustów słońce jeszcze bardziej praży a jedyna wentylacja w kabinie motorniczego to dwa otwarte okienka, czasem drzwi.

- Ja tam wolę jak jest ciepło. Gorzej jest zimą, trzeba się ciepło ubierać i zabierać ze sobą herbatę. Wielu z nas wozi ją w słoikach, bo plastikowe butelki przy grzejnikach topnieją. Owszem, dostajemy termosy, ale niektóre z nich przepuszczają - wyjaśnia pan Stanisław, prezentując słoiczek z zasypaną kawą. - Jak zaleję ją na Augustowie podczas przerwy śniadaniowej, to do Wycieczkowej zdąży się zaparzyć i przestygnąć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Dwie godziny z życia łódzkiego motorniczego - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki