Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobiety płacą im za seks

Katarzyna Janiszewska
Kobiety płacą im za seks
Kobiety płacą im za seks DziennikŁódzki/archiwum
Pełny luz. Tak do tego podchodzą. To pasjonaci. Łączą przyjemne z pożytecznym. Robią, co lubią. A jak im jeszcze kobieta za to płaci - tym lepiej. Nie mają z tym żadnego problemu. Jak nie płaci - też się "poświęcą". No, chyba że pani kompletnie nie jest w ich typie. Wtedy mówią: pas. Mogą wybierać, bo wcale nie ma ich tak wielu. Jedni wyglądają jak wyjęci z modnych katalogów. Wysportowane ciało, nienaganny strój i maniery. Inni - zupełne przeciętniaki. Ale może mają to coś?

Mariusz, godzina 150 zł

"Podobają Ci się męscy, dobrze zbudowani panowie? Sięgnij po to, na co masz ochotę. Jestem dobrze obdarzony przez naturę. Zapewniam dyskrecję i komfort. Wykonuję masaże relaksacyjno-erotyczne. Gwarantuję miłą, domową atmosferę, blask świec i nastrojową muzykę. Zapraszam na przeżycia!".

Mariusz to gaduła. Otwarty i bezpośredni. W dwie i pół sekundy jesteśmy już zakumplowani. Czuję, jakbym go znała od lat. Buzia mu się nie zamyka. Ma bajerkę, jak nikt. - W domu mam jaszczurkę - opowiada. - I psa wilczura. To podrywacz. Zawsze wybiera ładne dziewczyny i je obwąchuje. O! Masz niebieskie oczy. A jesteś naturalną blondynką?

Zanim zdążę otworzyć usta, Mariusz już zasypuje mnie pytaniami.- Jakim jesteś znakiem zodiaku? Ja jestem skorpionem. Skorpiony są wredne. Muszę cię trochę porozkręcać. A pokaż rękę. Jesteś typową osobą heteroseksualną. Wskazujący palec masz dłuższy od serdecznego. Czyli masz więcej estrogenu, niż testosteronu. U faceta jest odwrotnie.

Mariusz ma palce takie jak trzeba. Wyraźnie pokazują, że jest heretykiem. W ogłoszeniu słowa "Tylko panie" są wytłuszczone grubym drukiem. - A i tak co chwilę zgłaszają się faceci - śmieje się. - Raz zadzwonił taki jeden, że chce przyjść na masaż. Jest w delegacji, ale żebym się nie bał, bo ma żonę i dzieci. Mówię, że nie masuję panów. A on, że płaci 1500 zł za godzinę. No to za taką kasę - mówię - znajdziesz sobie ho, ho i trochę chętnych. Facet na to, że nie, bo jemu się mój tyłek podoba. To już miałem jasność. Za 1500 tyłka nie wypnę. Chociaż tyle to nawet prezes firmy nie zarabia.

- Ale jemu przecież o masaż chodziło. - Akurat, już to widzę, że na masażu by się skończyło. Niedawno Mariusz obronił pracę inżynierską na wydziale metalurgii. Ma czarne włosy i brązowe, świdrujące oczy. Kiedy się uśmiecha, zupełnie zmienia mu się twarz. Robi się swojska i sympatyczna. Ma na sobie wrzosowy sweter, który opina wyrzeźbioną klatkę i bicepsy. Regularnie odwiedza siłownię.
Zaczęło się od seks-spotkań dla przyjemności. Później Mariusz zaczął masować. Erotycznie. Za pieniądze. W stroju masażysty, w stringach albo nago. Ma specjalne łóżko do masażu, olejki i "różne fajne gadżety". Kiedy dochodzi do miejsc intymnych ubiera lateksową rękawiczkę. Dla bezpieczeństwa i higieny.

- Myślałem, że będą przychodziły starsze, pulchne panie - opowiada. - A tu nie. Młode dziewczyny, studentki. Te starsze się krępują, że mają cellulit, wstydzą się rozebrać. A młode inaczej są wychowane. Często, gdy masuję, kobieta się podnieci i pyta, czy już możemy to zrobić. Raz się zgadzam, a raz nie. Zależy od nastroju. I czy mi się klientka podoba.

Teraz postanowił rozszerzyć działalność. Za godzinę w jego muskularnych ramionach kobieta musi zapłacić 150 zł. Z dwiema paniami ma stały układ. Dobrze zna psychikę kobiet. Wie, że one inaczej do tego podchodzą. Facet idzie do agencji, bierze dziewczynę i płaci. A kobieta musi najpierw porozmawiać, poznać się.

- Dla nich to problem, że idą za kasę, z ogłoszenia - mówi Mariusz. - Wydaje im się, że są jakieś beznadziejne, źle się z tym czują. Ale ja to rozumiem. Chodzi przecież o to, żeby było miło. A nie tylko pukanko, bach, bach i do widzenia. Po prostu myśl sobie, że to takie spotkanie z kumplem. Nie ma się czym krępować. Uwierz mi, to jest naprawdę bardzo przyjemne.

To biznesmen. Nie zasypia gruszek w popiele. Gadka gadką, ale trzeba uzgodnić szczegóły.
- Mąż o niczym nie będzie wiedział? - dopytuje. - To dobrze, nie musi. Tylko, żeby nie było z tego jakiejś awantury. Co powiemy, jak spotkasz kogoś znajomego, że kim jestem? Miałem już taką sytuację. Trzeba to ustalić. Może pójdziemy do mnie na drugą kawę? Mam tu niedaleko mieszkanko. Pokażę ci zdjęcia na komputerze...

Daniel, godzina 300 zł

"Samotny dzień? Samotna noc? - Wspólny dzień? Wspólna noc? Może wspólne śniadanie? Jestem tylko pytaniem, Ty możesz zostać moją odpowiedzią! Z mojej strony maksimum kultury, elegancji i blasku, zawsze nienaganny strój, ciało i maniery".

Daniel ("To moje jedyne i prawdziwe imię") wychował się na Pomorzu. Ale od sześciu lat mieszka w Krakowie. Studiował stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie Jagiellońskim. Teraz jest we Włoszech, chodzi po mediolańskich wybiegach jako model.

Biegle włada angielskim i francuskim. Jest uprzejmy i szarmancki aż do przesady. Mówi niskim, spokojnym tonem. Charakterystycznie moduluje głos i dobiera słowa. Tak, by jego wypowiedź była elegancka i szykowna. Jak cały on.

- Jestem bardzo aktywny, mam masę zainteresowań - opowiada o sobie. - Jestem pilotem samolotów, nurkiem-ratownikiem. Reprezentuję sobą pewien poziom.

Ten blask i czar i elegancja, które "towarzyszą mu przez każdą minutę całego dnia" słono kosztują. 300 zł za godzinę. To dwa razy więcej, niż biorą inni. Ale jeśli zdecydujesz się spotykać z Danielem, on nie spotyka się już z nikim innym.- Moje ogłoszenie znika z sieci, zmieniam numer telefonu, ustalamy nowy numer - zapewnia. - Tak, abyś ty czuła się bezpiecznie. To czysty, uczciwy układ.
Jestem dostępny dla ciebie 24 godz. na dobę, cokolwiek by się działo. Zawsze możesz zadzwonić, choćby tylko pogadać. To normalna znajomość, nie jak na telefon. Będziesz czuła, jakby to było coś naturalnego w twoim życiu. Nie masz się czego wstydzić ani obawiać. To ty o wszystkim decydujesz, wyznaczasz miejsce i czas. Tak, aby nie zagrażało to twojej prywatności.

Daniel jest nieziemsko przystojny. Wysoki, dobrze ubrany, ma 24 lata i wysportowane ciało. O jego ogłoszeniu nie wie nikt. Potrafi zachować dyskrecję. Już kiedyś spotykał się z mężatką starszą o 14 lat. I nic nie wyszło na zewnątrz, nikt z jej otoczenia się nie dowiedział.

- A jak spotkasz dziewczynę którą pokochasz? - Nie spotkam - mówi zdecydowanym tonem. - Gwarantuję ci to. Nie mam takiej potrzeby. Wyniki moich działań zależą od tego, co wspólnie zdecydujemy, czego chcemy. Poszukuję znajomości na dłużej, na pewnym poziomie. Czyli to, z czym ty dzwonisz. Zgłaszają się do mnie kobiety o różnych porach dnia i nocy. Miałem oferty spotkań na godzinę, dwie. Ale mówiłem: dziękuję. To mnie nie interesuje.

Adam, kasa nie gra roli
"Miły, dyskretny i zadbany 37 latek, 180/78kg, poszukuje Pani (wiek bez znaczenia), której w zamian za pomoc finansową umili czas w sposób najbardziej ją satysfakcjonujący. Czujesz się zaniedbywana, a to czego pragniesz nie istnieje albo jest koloru szarego? Napisz".

Adam to miłośnik parków linowych. Ma wykształcenie niepełne wyższe. Zajmuje się elektroniką. Ale bardziej interesuje go psychologia i filozofia. Przez telefon jest pewny siebie. - To jaki seks lubisz?- wypala z marszu. - Delikatny, czy bardziej wyuzdany? Mnie chodzi o to, żeby tobie było miło.
Na spotkanie przychodzi na elegancko: czarna marynarka, jasne spodnie. Szczupły, łysiejący, niezbyt atrakcyjny. Ale ma doświadczenie w spotkaniach sponsorowanych.

- Ktoś mi kiedyś to zasugerował, żebym dał takie ogłoszenie - tłumaczy. - Spróbowałem i tak jakoś poszło. Jest bardzo tajemniczy. Niechętnie o sobie opowiada.

- To cecha Koziorożca - tłumaczy mi. - Ale na tym etapie znajomości nie musimy zbyt wiele o sobie wiedzieć. Jestem otwarty. Upodobania, można powiedzieć, mam bardzo szerokie. Perwersję akceptuję. Wszystko, do granic obrzydzenia. Dominacja? Raczej nie lubię bić kobiet. A w drugą stronę nigdy nie próbowałem.

- To jakie są twoje oczekiwania finansowe? - Nie rozmawiajmy o pieniądzach - zapiera się. - Pierwsze spotkanie, to w ogóle nie ma o czym mówić. Później zobaczymy. To zależy jakie masz preferencje, oczekiwania. Nie, naprawdę, pieniądze nie są takie ważne.
Grzegorz, noc 600 zł

"Oferuję seksspotkania na najwyższym poziomie. Zapewniam dyskrecję, higienę, zdrowie oraz kulturę osobistą i tego również oczekuję. Spotkania u Ciebie lub w hotelu".

Grzegorz (23 lata, czarne włosy, piwne oczy, 189 cm wzrostu, 150 za godzinę i 600 zł za noc) to prosty chłopak z Kazimierza. Kibic piłki, wygolony na zapałkę. Skończył technikum spożywcze. Ale ciastek ani drożdżówek piec nie zamierza. Już raczej poszuka czegoś na magazynie. Zrobił kurs na wózek widłowy. Wcześniej stał na bramce jako ochroniarz i pracował na giełdzie samochodowej. Ale praca się skończyła. Pieniądze przydadzą się na zrobienie prawa jazdy, na życie.

- Wiesz, to mogą być spotkania nie tylko biznesowe - przekonuje. - Przyjaźń w tym też musi być. Jak będziesz chciała, możemy pogadać. Zależy, jaki będziemy mieć układ. Czy, że się spotykamy z kimś jeszcze, czy nie. Nie wiem, czy będę kogoś szukał. Ale jak kiedyś poznam dziewczynę, na pewno jej nie powiem. Bo od razu zostałbym sam.

Doświadczenie Grzegorz ma, ale niewielkie. Jest za to otwarty na nowe doświadczenia. - Raz mi kolega proponował, że nas dwóch na jedną dziewczynę - opowiada. - Ale nic z tego nie wyszło. To znaczy ja bym nic z nim nie robił, bo nie jestem jakimś gejem, czy biseksem.

Spotykał się już z dwiema paniami. Jedna miała 40 lat, nie wyglądała na swój wiek. Druga - po czterdziestce, nie chciała dokładnie powiedzieć ile. - Od razu mnie zaprosiła do siebie, opowiadała coś tam o ogródku. Kiedy przyszedłem, to była podpita - śmieje się Grzegorz. - Mogłem zadzwonić po kogoś i pół domu jej wynieść. Ale nic nie wyniosłem.

Grzegorz wstydliwy nie jest i pójście z kobietą za pieniądze wcale go nie krępuje. Bo o dziewczynie, to się mówi, że ku… - przyznaje - ale o facecie, to raczej nie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki