Łódź: wzrasta liczba zakażeń w placówkach służby zdrowia

Na szpitalnej sali, w gabinecie stomatologicznym, u okulisty czy kosmetyczki. Wszędzie można nabawić się nieuleczalnych lub bardzo trudnych do wyleczenia chorób. O szczególnym pechu mogą powiedzieć pacjenci jednego gabinetu okulistycznego. Jednego dnia zabieg usunięcia zaćmy wykonano kilkunastu osobom. Pięć z nich zostało zakażonych bakterią, co w dwóch przypadkach zakończyło się utratą wzroku. Pacjenci skierowali sprawę do sądu i wygrali odszkodowanie. Zdrowia nikt im jednak nie wróci.

Podobnie, jak chorym, którym wszczepiono wirusa żółtaczki typu C. A tych jest coraz więcej. W 2009 roku na żółtaczkę typu C zachorowało w Łodzi i województwie 260 osób. W 2010 w szpitalach zdiagnozowano już 320 przypadków. W ciągu pięciu miesięcy 2011 roku wirus żółtaczki typu C zdiagnozowano już u 111 pacjentów Łódzkiego.

Duża część chorych zaraziła się żółtaczką w placówkach służby zdrowia. Tylko cztery szpitale w Łódzkiem mają odpowiedni sprzęt do dezynfekcji i sterylizacji narzędzi, który spełnia wszystkie normy.

- Większość szpitali ma przestarzały sprzęt do sterylizacji. Ze względu na zużycie, urządzenia nie sterylizują narzędzi wystarczająco dobrze i nie spełniają wymagań. Poza tym tylko cztery placówki w województwie mają tzw. myjki dezynsekcyjne, w których powinno się sterylizować narzędzia - mówi Maria Ciuruś, wykładowca z Katedry Nauczania Pielęgniarstwa UM w Łodzi i specjalista ds. epidemiologii Szpitala Bonifratrów w Łodzi. Najczęściej do zakażeń wirusowych dochodzi podczas operacji i zabiegów, gdzie w grę wchodzi kontakt z krwią człowieka. Z kolei na zakażenia bakteryjne najbardziej narażeni są pacjenci na OIOM-ach. Tam łóżka ustawione są blisko, poza tym brakuje ludzi, dlatego personel medyczny nie spełnia wymagań sanitarnych, takich jak powinien.

- Żeby zagwarantować bezpieczeństwo wszystkim pacjentom, pielęgniarka musiałaby myć ręce 60 razy dziennie, a nie ma na to czasu, bo musi opiekować się zbyt wielu chorymi - dodaje Ciuruś.

Zakażeni pacjenci coraz częściej dochodzą swoich praw w sądzie. Mecenas Maria Wentlandt-Walkiewicz wygrała już kilkanaście spraw dotyczących zakażeń żółtaczką typu C w łódzkich szpitalach.

- Jednorazowe odszkodowania ze strony szpitali wynosiły od 100 do 200 tys. zł. W kilku przypadkach po latach wnioskowałam jeszcze o podwyższenie renty dla chorych, ponieważ ich stan zdrowia znacznie pogarszał się. W tym momencie prowadzę kilka spraw o odszkodowania w związku z zakażeniami - wyjaśnia mec. Maria Wentlandt-Walkiewicz. - Przez to, że wielu chorych, którzy zostali zakażeni, żąda odszkodowania, szpitale bardziej dbają o higienę i warunki sanitarne i wprowadzają dodatkowe procedury.

Maria Ciuruś dodaje, że bardzo trudno dowieść, gdzie doszło do zakażenia wirusem np. żółtaczki typu C, bo pierwsze objawy pokazują się po sześciu miesiącach, a w tym czasie pacjent mógł być operowany, zrobić sobie tatuaż i być u kilku specjalistów.

Według Stowarzyszenia Pacjentów Primum Non Nocere, 80 proc. lekarzy stomatologów nie sterylizuje końcówek obrotowych i instrumentów, które miały kontakt z krwią. Mimo że Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Łodzi co najmniej raz w roku przeprowadza kontrolę, zaniedbania rzadko wychodzą na światło dzienne, bo kontrole muszą być wcześniej zapowiedziane.