Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łodzianka w szpitalu Barlickiego została nieludzko potraktowana

Agnieszka Jasińska
Pani Agnieszka: w szpitalu płakałam z bólu, nikt nie pomógł
Pani Agnieszka: w szpitalu płakałam z bólu, nikt nie pomógł Krzysztof Szymczak
Pani Agnieszka wracała z Warszawy. W aucie pękła opona. Nikomu nic poważnego się nie stało, więc nie trzeba było wzywać pogotowia. Jednak po kilku miesiącach łodziankę zaczęła boleć szyja. Widziała podwójnie. Poszła do lekarza pierwszego kontaktu. Szyja bolała ją tak bardzo, że lekarz nie mógł jej zbadać. Dostała skierowanie do szpitala im. Barlickiego w Łodzi. Na izbę przyjęć trafiła ok. godz. 12. I wtedy zaczął się koszmar.

- Z płaczem kładłam się na tomografię. Lekarze nic sobie z tego nie robili, nie dostałam od nich nic przeciwbólowego - opowiada kobieta. - Po badaniach kazano czekać, zmieniali się lekarze, a ja czekałam na przyjęcie do szpitala. Płakałam z bólu, nikt nie dał mi nic znieczulającego. Po 10 godzinach męczarni zdecydowano, że mam trafić do szpitala im. Kopernika, bo w "Barlickim" nie ma dla mnie miejsca. Czekałam pół godziny na karetkę. Nie przyjeżdżała. Na własny koszt zamówiłam taksówkę.

Łodzianka trafiła do szpitala im. Kopernika ok. godz. 23. - Tutaj okazało się, że w "Barlickim" nie zrobiono mi najważniejszego, czyli badania odcinka szyjnego kręgosłupa. Za to niepotrzebnie prześwietlono płuca. Na tomografii w "Koperniku" nie byłam w stanie się położyć - ból był tak straszny. Ale tu lekarze okazali się wrażliwi. Dostałam znieczulenie i obudziłam się dopiero po badaniu. Lekarz powiedział, że miałam dużo szczęścia, bo taki uraz często kończy się paraliżem.

Pani Agnieszka spędziła 10 dni w szpitalu. Potem trafiła na rehabilitację. - Napisałam skargę na nieludzkie traktowanie w szpitalu "Barlickiego" - mówi pani Agnieszka.

Anna Muralewska, wicedyrektor szpitala im. Barlickiego ds. medycznych, odpisała pacjentce, że tamtego dnia obłożenie w szpitalu wynosiło 120 proc. i dlatego kobieta nie została przyjęta na oddział. - Pomimo negatywnych odczuć, postępowanie lecznicze i diagnostyczne były typowe dla schorzenia, a przedłużający się czas pobytu był związany z określonymi procedurami obowiązującymi personel medyczny - napisała wicedyrektor Muralewska.

Odpowiedź zaskoczyła pacjentkę. Dlatego wysłała jeszcze jedno pismo do szpitala, ale na nie już nie otrzymała odpowiedzi.

Dlaczego? - Pismo napisane było w tonie oznajmującym, co sugerowało brak oczekiwania na odpowiedź ze szpitala - tłumaczy dr. Muralewska.

Pani Agnieszka o interwencję poprosiła NFZ. Fundusz wszczął postępowanie, ale nie poinformował pacjentki o jego efekcie.- NFZ zwrócił się do szpitala o wyjaśnienie. Otrzymaliśmy odpowiedź skierowaną do skarżącej. Ponieważ szpital wyczerpująco wyjaśnił zagadnienia poruszone w skardze, odpowiedź tę uznaliśmy za wystarczającą - mówi Beata Kosiorek-Aszkielaniec, rzecznik NFZ.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki