Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aleksandrów walczy o swoje psy [ZDJĘCIA+FILM]

Katarzyna Chmielewska, kos, mbr, ab
Urzędnicy z Aleksandrowa Łódzkiego w asyście zgierskich policjantów wkroczyli w czwartek na teren schroniska dla zwierząt w Wojtyszkach koło Sieradza. Twierdzą, że właściciel placówki przywłaszczył sobie blisko 120 psów odłowionych na terenie gminy Aleksandrów.

Przedstawiciele gminy mieli ze sobą prokuratorski nakaz dotyczący wydania zwierząt oraz dokumentacji związanej z ich odławianiem, a także faktur za przechowywanie psów w Wojtyszkach. - Podczas kontroli przeprowadzonej wiosną w Wojtyszkach nie potrafiono nam wskazać, które psy są nasze, niewiele z nich poszło do adopcji, dlatego przenosimy zwierzęta do Zgierza- tłumaczy Ewa Rewkowska-Kukawska, wiceburmistrz Aleksandrowa Ł.

Akcja rozpoczęła się o godz. 10. Około godz. 12. właściciel schroniska Longin Siemiński wpuścił na teren schroniska przedstawicieli mediów. Zaprezentował w jakich warunkach przebywają 2953 bezdomne psy odłowione z różnych gmin w Polsce.

Siemiński od końca ubiegłego roku, pozostaje w sporze z władzami Aleksandrowa, czyli od czasu, gdy urzędnicy zerwali z nim umowę na przechowywanie bezdomnych psów. Aleksandrów płacił Siemińskiemu 20 tys. zł miesięcznie za utrzymanie 122 psów.

Urzędnicy postanowili jednak powierzyć opiekę nad zwierzętami przytulisku "Medor" w Zgierzu. Konflikt nasilił się, gdy w kwietniu br. Siemiński przywiózł do Zgierza psy odłowione w Aleksandrowie. Zanim oddał je "Medorowi", wykopał przy ogrodzeniu przytuliska szczątki przynajmniej kilkunastu psów. Stwierdził wówczas, że nie ma zaufania do pracowników zgierskiego przytuliska i zabrał psy z powrotem do Wojtyszek. Wtedy po raz pierwszy zadeklarował, że gotów jest nieodpłatnie zaadoptować psy z Aleksandrowa. W czwartek w świetle kamer powtórzył tę deklarację.

Zgierz: dziesiątki martwych psów pod schroniskiem (ZDJĘCIA)

- Opiekowałem tymi zwierzętami, dbałem o nie. Nie oddam ich na zmarnowanie. Jeśli policja mi nakaże, wydam psy, ale jest jeden warunek. Muszą być przewiezione odpowiednio przystosowanymi samochodami, w których każdy pies ma swoją klatkę - powiedział Siemiński. Wskazał też, że na prokuratorskim nakazie wydania psów, nie ma dokładnego adresu, gdzie mają trafić.

Koszt utrzymania jednego psa w Wojtyszkach wynosi 5, 50 zł dziennie. Medor dostałby 400 zł za przyjęcie każdej sztuki, a potem 7 zł za każdy dzień pobytu. Prawo nie pozwala jednak trzymać zwierząt na stałe w miejscu, które nie ma statusu schroniska, psy, mogłyby tam zostać tylko przez 2 tygodnie. Chyba, że w tym czasie fundacja “Medor" wystarałaby się o odpowiednie pozwolenie.

Gdzie się podziało 120 psów z Aleksandrowa?

Zapytaliśmy wiceburmistrz Aleksandrowa Łódzkiego Ewę Rewakowicz-Kukawską, czy gmina zgodzi się na propozycję Siemińskiego, który nieodpłatnie chce przygarnąć psy. - Na razie nie może być o tym mowy. To melodia przeszłości. Musimy najpierw sprawdzić, czy wszystkie psy odłowione na terenie Aleksandrowa i powierzone panu Siemińskiemu nadal przebywają Wojtyszkach.

Psy nie zostały odebrane, gmina nie zapewniła odpowiedniego samochodu do przewozu zwierząt, więc policja postanowiła tylko zidentyfikować psy z Aleksandrowa Ł.odczytując dane z chipów. Do godz. 16 udało się zidentyfikować i sfotografować kilknaście psów. - Będziemy prowadzić czynności, dopóki pozwolą nam warunki- powiedział kom. Piotr Bartkiewicz ze zgierskiej policji.

Gdy funkcjonariusze prowadzili działania na terenie schroniska. Przed 6-hektarową posiadłością Siemińskiego zgromadzili się przedstawiciele Fundacji Medor i kilku młodych mężczyzn z ruchu społecznego “Street Rescue" wyposażonych w siekiery. Przeciwko nim ruszyli pracownicy schroniska z kijami. Na miejsce przyjechali funkcjonariusze policji z Sieradza, którzy nie dopuścili do rękoczynów.

Społecznicy zarzucają Siemińskiemu znęcanie się nad zwierzętami, podwójne chipowanie, oszustwa w dokumentach. Konflikt między społecznikami trwa od dawna. - Siemińskiemu chodzi tylko o kasę, to on zakopał te psy pod płotem “Medoru"- mówi Jarosław Feter ze “Street Rescue". - On tu te psy trzyma w fatalnych warunkach, one się nawzajem zagryzają. Pracowników i sąsiadów zastrasza. Sprowadził tu bezdomnych, którzy pracują tylko za utrzymanie- opowiada.

U Siemińskiego rzeczywiście pracują i mieszkają bezdomni. - A kto inny zgodziłby się sprzątać psie kupy? - argumentuje Jagoda Małas, weterynarz ze schroniska w Wojtyszkach. Pracownicy pracują 24 godziny na dobę, w systemie zmianowym. Mieszkają na miejscu. Niektórzy tu się poznali i założyli rodziny.

Tegoroczna kontrola NIK w schronisku w Wojtyszkach przebiegła pozytywnie. W wystąpieniu pokontrolnym czytamy, że “psy mają prawidłowe warunki bytowe i opiekę weterynaryjną". - Psy mają dobre warunki - potwierdza Leszek Przewłocki Powiatowy Lekarz Weterynarii z Sieradza.

Longin Siemiński ma umowy z ponad 90 gminami, na 6-ha działce trzyma też kangury, białe wilki, konie, lamy, ptactwo, małpy. - To moje prywatne zwierzęta- zastrzega Siemiński.

Wkrótce film.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki