Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak PiS chce odzyskać sejmiki...

Marcin Darda
Marcin Darda
Marcin Darda Grzegorz Gałasiński
Różne rzeczy już słyszałem w łódzkim Urzędzie Marszałkowskim, ale chyba nigdy aż tak makiawelicznych, jak ostatnio. A dobiega stamtąd, że Prawo i Sprawiedliwość po utworzeniu rządu rozpisze... przedterminowe wybory samorządowe.

Logikę tych wieści można w ogóle rozpisać po łódzku, ale trzeba się cofnąć co najmniej o miesiąc. Wówczas na sesji absolutoryjnej łódzkiego sejmiku, Tomasz Piotrowski, szef klubu PO oraz przewodniczący sejmiku Marek Mazur (PSL), cytowali fragmenty wywiadu z posłem Marcinem Mastalerkiem, szefem PiS w okręgu łódzkim. Wywiad ukazał się w "Forum Łódź". Obaj panowie byli niezwykle zadowoleni z tego, że Mastalerek odpytywany z tematu "co to będzie, jak PiS po wyborach utworzy rząd", zapowiedział, że nie zamierza przeprowadzać zamachu stanu w łódzkim sejmiku, by odebrać władzę Platformie. Takie zapowiedzi wcześniej się już pojawiały niemal tradycyjnie, na zasadzie, że wystarczy by przyszły rząd PiS-u postraszył trochę koalicjanta PO w sejmiku, czyli ludowców, by ci nagle zapragnęli wejść do koalicji z radnymi PiS. Wiadomo, PSL ma w samorządach i ich synekurach cały "rodzinny" aparat partyjny, czyli do stracenia niemal wszystko.

Mastalerek zaś stwierdził, że PiS poczeka do kolejnych wyborów samorządowych z objęciem władzy w łódzkim sejmiku, bo nie ma tam ludzi (poza radnymi PiS, oczywiście), z którymi dałoby się przeprowadzić dobre zmiany dla regionu. Tak powiedział. Analizując to zdanie, trzeba się tylko zastanowić, kiedy te wybory miałyby się odbyć, bo kalendarzowe przypadają dopiero na rok 2018. Jeśli PiS wygra i utworzy rząd, to w całej Rzeczpospolitej ma tylko jeden sejmik w którym rządzi, czyli województwo podkarpackie. Reszta to zazwyczaj odwzorowanie obecnej koalicji rządowej, czyli PO-PSL.

W regionie łódzkim politycy PiS przez dwie samorządowe kampanie wyborcze z rzędu odgrażali się, jak to przejmą władzę. Sam Mastalerek obwieszczał nawet hasło "Stępień, idziemy po ciebie", ale to Witold Stępień z PO znów został marszałkiem. Wszystko rozbijało się o to, że PiS wyniki i liczbę szabel miał raz nawet najwyższą, ale PO i PSL razem wzięte zawsze więcej. Tak bywało też w większości regionów. No i teraz ciężka refleksja polityków PiS: wygraliśmy, mamy rząd, ale co z tego, skoro w regionach rządzą "sami zdrajcy" z PO i PSL, których jeszcze trzeba wzmacniać przelewami unijnej kasy, żeby się jeszcze lansowali za te pieniądze od nas... Stąd zupełnie logiczny krok w stronę myślenia, że po co po regionach "odwracać" radnych PSL i dzielić się z nimi władzą, skoro można ją wziąć w wyborach, ale przedterminowych, wykorzystując do tego siłę uderzenia z wyborów parlamentarnych. Jak uzasadnić potrzebę ich rozpisania?

Prostszego zadania nie będzie, jeśli przypomnimy sobie co politycy PiS jesienią mówili o wyborach samorządowych. O ile akceptowali wyniki do rad gmin, a także elekcji prezydenckich, wójtowskich i burmistrzowskich, tak te do sejmików były "sfałszowane". Grunt był podatny jak nigdy, bo też narrację tę całkowicie i bezwolnie "zalegalizowała" Państwowa Komisja Wyborcza, która poprzez swój zrujnowany i amatorski system informatyczny, głosy zliczała przez ponad tydzień. Druga sprawa, też dotycząca sejmików, to książeczka wyborcza: z jednej strony efekt taki, że aż 18 proc. głosów na tym szczeblu samorządu było nieważnych, co jest rekordem. Z drugiej zaś strony, niektórzy widzą w książeczce rozwiązanie tajemnicy świetnego wyniku PSL. Kandydaci ludowców w wyniku szczęśliwego głosowania byli na pierwszych jej stronach, a pamiętajmy, że wielu książkę kupuje po okładce.

Zostałyby tylko szczegóły do ustalenia, np. takie, czy ogłosić nowe wybory na wszystkich szczeblach, by nie burzyć kalendarza, czy tylko w sejmikach, kluczowych z punku widzenia rządu, bo rozdzielających unijną kasę. Te nowo wybrane sejmiki mogłyby po prostu dokończyć kadencję tych wybranych wskutek "zafałszowania", czyli w 2018 r.

Inne szczegóły potrzebne do domknięcia tej układanki już są, albo będą. Jeśli PiS po październikowych wyborach będzie miał parlamentarną większość nie tylko w Sejmie, ale i w Senacie, utworzy rząd. I chyba nic nie stanie Jarosławowi Kaczyńskiemu na przeszkodzie, by taką specustawę przez parlament przeprowadzić. Podpisze ją, oczywiście jeśli zamiary PiS się potwierdzą, być może po teatralnych wahaniach, nowy prezydent RP Andrzej Duda. I on przecież nieraz wspominał o "sfałszowanych" wyborach, ba, jeden z wariantów jego porażki zakładał nawet, że wówczas PiS znów uruchomi narrację "o białoruskiej demokracji i fałszowaniu wyborów", tym razem prezydenckich. Trzeba przecież pamiętać, że nie są "fałszowane" tylko te wybory, w których wygrywa PiS.

AUTOPROMOCJA:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki