Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Praca czeka, tylko ją brać

Monika Pawlak
Łodzianka Anna Fabijańska wczoraj dostała ofertę pracy
Łodzianka Anna Fabijańska wczoraj dostała ofertę pracy fot. Grzegorz Gałasiński
Stopa bezrobocia w województwie łódzkim spadła poniżej 10 procent, w samej Łodzi osiągnęła rekordowo niski wynik - tylko 6,66 proc. Jerzy Kropiwnicki, prezydent Łodzi, z dumą podkreślił, że kiedy obejmował urząd, w Łodzi było 20 proc. bezrobotnych. Skąd takie dobre wskaźniki?

- Na pewno nie dlatego, że wszyscy wyjechali szukać zatrudnienia w Anglii czy Irlandii - podkreśla Robert Jakubowski, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy. - Przybywa miejsc pracy, część z nich tworzą sami bezrobotni, korzystając z unijnych programów. Poza tym gospodarka się rozwija, więc i o zatrudnienie łatwiej.

Dzięki programowi "Inwestor", gwarantującemu bezzwrotne pożyczki na uruchomienie własnej firmy, od stycznia w Łódzkiem powstało ponad 2,6 tys. małych przedsiębiorstw. Jak mówi Włodzimierz Blachowski, zastępca dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy nr 1 w Łodzi, nierzadko bezrobotny otwierający firmę nie tylko sam zyskuje posadę, ale też daje ją innym.

- W ten sposób przybywa wiele ofert na rynku - podkreśla Blachowski.

Od stycznia 8 tys. osób w województwie łódzkim skorzystało ze staży absolwenckich. Gwarantują, jeśli nie stałą pracę w firmie, to na pewno doświadczenie. To procentuje podczas szukania stałej posady.

- Staże są coraz popularniejszą formą startu na rynku pracy, młody człowiek dostaje teraz 860 złotych miesięcznie netto - mówi Radosław Czerwiński z PUP nr 2 w Łodzi.

Wzrost płac także ma duży wpływ na malejącą liczbę osób bez pracy. Średnie wykształcenie bez dodatkowych kwalifikacji, np. znajomości języka obcego, gwarantuje zatrudnienie w biurze za ok. 1,5-2 tys. zł.

- Właśnie takiej oferty szukam. Nie interesuje mnie staż, ale stała posada, bo muszę zarobić na opłacenie studiów na prywatnej uczelni - mówi Kamila Poper, która wczoraj rejestrowała się w PUP nr 1.

Kamila Poper ma średnie wykształcenie, w październiku zaczyna studiować zarządzanie, pracy szukała na własną rękę, ale bezskutecznie, dlatego zdecydowała się na rejestrację w pośredniaku. Jej dodatkowym atutem jest znajomość języka migowego.

Zdaniem Radosława Czerwińskiego, rynek pracy się zmienił. Teraz to pracodawcy szukają pracowników, nie odwrotnie. Dlatego ci, którzy chcą pracować, mogą znaleźć dla siebie coś odpowiedniego. Jedną z takich osób jest 50-letnia Anna Fabijańczyk, z wykształcenia technik włókiennik. - Chcę pracować, właśnie dostałam ofertę i mam nadzieję, że dojdziemy do porozumienia z pracodawcą - mówi Anna Fabijańczyk.

Prywatna firma szuka dyspozytora transportu samochodowego. Pani Anna zdecydowała się przyjąć posadę. Na pół etatu, za 1,2 tys. zł. Pracy szukała od pół roku, najpierw sama, później przez urząd. Oferty były, ale niezgodne z kwalifikacjami.

Łódź jest także pracodawcą dla mieszkańców pobliskich miast. Powiatowy Urząd Pracy w Brzezinach, jeśli nie ma u siebie odpowiedniej oferty, kieruje właśnie do Łodzi. Najwięcej wolnych posad jest w handlu, gastronomii i usługach. Pracodawcy szukają szwaczek i fryzjerów. W handlu to z reguły kasjerka w hipermarkecie za 1,5 tys. brutto. Albo ekspedientka za podobną lub mniejszą pensję.

- Oferty dla szwaczek, ekspedientek w sklepie spożywczym oraz budownictwie czekają, a chętnych nie ma - mówi Iwona Kowalczyk, kierownik działu usług rynku pracy w PUP w Kutnie. - Przyczyn jest kilka. Mieszkańcy gmin tłumaczą, że nie mają czym do pracy dojeżdżać. Ci z miast z kolei nie chcą, bo za mała pensja. Ale to tylko preteksty, by nie pracować, nie rzeczywiste powody odmowy.

W pow. kutnowskim bezrobocie jest jednym z wyższych w regionie, bo sięga 14,3 proc. Tam praca jest, ale chętnych by ją podjąć brak. - Problem wszystkich miast i miasteczek to ludzie pozostający przez lata bez pracy, nauczeni żyć z zasiłków i pomocy społecznej - mówi Robert Jakubowski. - Pozbawieni kwalifikacji, niechętni do przyuczania. Niestety, aktywizacja takich ludzi wymaga wielu zabiegów, a nie gwarantuje żadnych efektów.

Zdaniem prof. Tadeusza Markowskiego z Uniwersytetu Łódzkiego spadek bezrobocia w Łodzi, to nie powód do świętowania. - W porównaniu z innymi dużymi miastami, Łódź ciągnie się w ogonku. Ale dobre jest to, że mozolnie nadrabiamy straty - mówi prof. Markowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki