Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzcy bohaterowie powstania styczniowego

Anna Gronczewska
Co roku łodzianie składają hołd powstańcom styczniowym
Co roku łodzianie składają hołd powstańcom styczniowym Krzysztof Szymczak
Powoli o nich zapominamy, ale także Łódź miała swoich bohaterów powstania styczniowego, którego 149. rocznica minęła kilka dni temu.

Może w Łodzi nie było takich wielkich nastrojów patriotycznych jak w innych polskich miastach, ale tu też chciano walczyć o odzyskanie niepodległości.

- Nie organizowano takich manifestacji patriotycznych jak w 1861 roku w Warszawie, ale w tym samy czasie w Łodzi powstała Tajna Organizacja Spiskowa - opowiada Sylwia Wielichowska, historyk z Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi. - W jej skład wchodzili ks. Józef Czajkowski, wikariusz z kościoła Najświętszej Maryi Panny na Placu Kościelnym, urzędnik administracyjny Jan Zieliński, aplikant sądowy Piotr Danilewicz. A także praktykanci farbiarscy.

Choć nie było w Łodzi manifestacji patriotycznych, to w kościele Najświętszej Maryi Panny modlono się o odzyskanie niepodległości, śpiewano patriotyczne pieśni.

Powstanie wybuchło w nocy z 22 na 23 stycznia 1863 roku. Kilka dni później około 3 tysięcy łodzian zebrało się w lasku radogoskim, w okolicach dzisiejszego Parku Julianowskiego. Był wśród nich ks. Józef Czajkowski oraz Piotr Tomicki. Odczytano Manifest Tymczasowego Rządu Narodowego i powstańcy z pieśnią na ustach ruszyli w stronę Łodzi. Po drodze byli owacyjnie witani przez łodzian. Doszli do Placu Wolności, gdzie z ratusza zdjęli carskiego orła i zawiesili tekst Manifestu. Potem przeszli na ul. Piotrkowską, do Niemieckiego Towarzystwa Strzeleckiego, skąd zabrali 52 strzelby.

1 lutego łódzcy powstańcy ruszyli w stronę Pabianic i Ksawerowa. Chcieli się połączyć z oddziałem Józefa Oxińskiego, dowodzącego grupą partyzantów z Sieradza.

- Niestety, nie udało się im to, wcześniej zostali rozbici pod Wronowicami - mówi Sylwia Wielichowska.

Łódzcy powstańcy rozproszyli się, część walczyła potem z Rosjanami w oddziałach m.in na Mazowszu. Ale w Łodzi szybko sformowano kolejny oddział, w Lesie Łagiewnickim. Liczył około 500 ludzi. Na jego czele stanął Józef Sawicki. Uchodził za radykała, miał rewolucyjne poglądy i należał do tzw. frakcji Czerwonych. Jego Poglądy sprawiły, że został zdymisjonowany. Dowódcą tego oddziału został lekarz z Łęczycy Józef Dworzaczek.

Łódzcy powstańcy zanim stoczyli bój pod Dobrą, przemaszerowali do Brzezin, Strykowa, a potem Łodzi. Byli znów owacyjnie witani, ks. Wojciech Jakubowski, proboszcz parafii WNMP, wręczył i poświęcił sztandar, które wyhaftowały łódzkie kobiety. Potem pobłogosławił powstańców. Ta manifestacji sprawiła, że Rosjanie ściągnęły błyskawicznie posiłki z Piotrkowa Trybunalskiego, które starły się z powstańcami pod Dobrą.

Do bitwy doszło 24 lutego. Zginęło 70 powstańców, w tym 17 łodzian. Pisząc o tej bitwie, nie sposób nie wspomnieć o Marii Piotrowiczowej i jej mężu Konstantym. Gdy wybuchło powstanie, Maria miała 22 lata. Pochodziła z rodziny ziemiańskiej. Jej ojciec, Zygmunt Rogoliński, był powstańcem z 1831 roku, należały do niego dobra ziemskie w okolicy Łęczycy. Maria miała 17 lat, gdy poślubiła Konstantego Piotrowicza, nauczyciela z Chocianowic, dziś części Łodzi.

Bitwa zaczęła się w godzinach południowych i trwała do około 17.00. Powstańcy zostali okrążeni. Maria dzielnie strzelała z rewolweru, biła Rosjan kosą. Podobno rosyjscy oficerowie proponowali, by się poddała. Nie przyjęła tej propozycji. Zabiła jednego z kozaków, innego raniła. Rozwścieczeni kozacy rzucili się na Marię i wręcz ją zarąbali. Ponoć pastwili się jeszcze nad jej martwym ciałem.

Konstanty, ciężko ranny, trafił do łódzkiego szpitala prowadzonego przez Komitet Kobiet. Nikt nie miał odwagi powiedzieć mu o śmierci Marii. Nie wiedział, że miasto szykuje się do pogrzebu poległych. W pewnej chwili usłyszał bicie kościelnych dzwonów. Wtedy ktoś powiedział mu, że to pogrzeb jego żony. Tego już nie przeżył. Oboje zostali pochowani na łódzkim Cmentarzu Starym.

Pisząc o powstaniu styczniowym w Łodzi trzeba się też zatrzymać przy postaciach dwóch łódzkich księży: ks. Wojciechu Jakubowiczu i ks. Józefie Czajkowskim.

Ks. Jakubowicz przyjechał do Łodzi w 1859 roku i został proboszczem parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny na Placu Kościelnym. Od początku wyróżniał się patriotyczną postawą. Przed wybuchem powstania został radnym Rady Miejskiej. Potem jednak został z niej usunięty przez carskie władze. Następnie go aresztowano i deportowano w głąb Rosji. Rosjanom nie spodobało się, że 24 lutego 1864 roku, w rocznicę bitwy pod Dobrą, odprawił nabożeństwo żałobne w intencji poległych.

Aleksander von Broemsen, naczelnik wojenny okręgu i miasta Łodzi donosił w raportach, że ks. Jakubowicz jest człowiekiem stanowczo szkodliwym i domagał się zesłania go do odległej guberni w Zachodniej Syberii . Ale hrabia Teodor Berg, namiestnik Królestwa Polskiego, kazał deportować księdza do europejskiej części Rosji. Po 19 latach ks. Jakubowicz wrócił, ale już nie do Łodzi. Zmarł w 1890 roku.

Gdy wybuchło powstanie ks. Józef Czajkowski miał 26 lat. Dwa lata wcześniej został wikarym w łódzkiej parafii WNMP. Kiedy wybuchło powstanie, stanął na czele oddziału, w skład którego wchodziła robotniczo-rzemieślnicza młodzież łódzka. Ostatnią bitwę stoczył 10 września pod Dalikowem. Po klęsce, ukrywał się. Zimą 1864 roku w przebraniu robotnika rolnego próbował zachęcać do walki chłopów. Bezskutecznie.

Różne są wersje dalszych losów ks. Józefa Czajkowskiego. Sylwia Wielichowska słyszała, że został pojmany przez Rosjan i zastrzelony. Inna, bardziej prawdopodobna, podawana przez Marka Budziarka w książce "Łodzianie" mówi, że po upadku powstania uciekł z zaboru rosyjskiego. Dotarł do Paryża, a stamtąd do Antwerpii. Tam zmarł w 1907 roku.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki