Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pogotowie ratunkowe jechało do papugi

Joanna Barczykowska
W Łodzi 30 procent wezwań pogotowia jest bezzasadnych
W Łodzi 30 procent wezwań pogotowia jest bezzasadnych Dziennik Łódzki/archiwum
Łodzianka zadzwoniła na pogotowie z płaczem, że jej Kubuś umiera. Prosiła, żeby jak najszybciej przysłać karetkę. Powiedziała, że sama już zaczęła reanimować Kubusia, ale potrzebuje pomocy. Kobieta była w szoku i dyspozytorce ciężko było się z nią porozumieć. W mieszkaniu okazało się, że Kubuś to chora papużka. Wyjazd karetki kosztował kilkaset złotych.

Gorączka, zaparcia, ból ucha albo zwykła "podwózka" do szpitala. To już prawie jedna trzecia przyczyn, dla których łodzianie wzywają pogotowie. Są też tacy, którzy dzwonią do pogotowia, kiedy zepsuje im się kuchenka gazowa.

- Mieszkańcy nie rozumieją, że karetki niosą pomoc w sytuacjach zagrożenia życia lub zdrowia. Jak będziemy jeździć do kataru, zabraknie karetek do poważnych wypadków - denerwuje się dr Janusz Morawski, dyrektor ds. medycznych w łódzkim pogotowiu.

- Ludzie nie pamiętają numerów i traktują nas jak ostry dyżur od wszystkiego. Wezwania do kuchenki gazowej eliminujemy już w dyspozytorni, ale wielokrotnie wyjeżdżamy do pacjentów, bojąc się, że to coś poważnego. Potem okazuje się, że pacjent chce receptę, bo mu się leki skończyły albo ma skierowanie do szpitala i chce, żebyśmy go podwieźli. Mieszkańcy nie mogą traktować nas jak taksówki - mówi Morawski.

Łodzianie wykorzystują karetki, żeby ominąć kolejki w przychodniach, albo żeby pogotowie zabrało ich do szpitala, bo mają skierowanie. Mimo, że każdy wyjazd karetki kosztuje co najmniej kilkaset złotych, pogotowie jeszcze nigdy nie obciążyło pacjenta kosztami.

- Bardzo trudno jest nam udowodnić, że pacjent wezwał karetkę bezzasadnie. Odczucia są subiektywne - mówi dr Morawski. - Często pacjenci, szczególnie starsi, po prostu nie zdają sobie sprawy, jak działa nowy system opieki zdrowotnej i starym zwyczajem wzywają karetkę.

Ludzie nie chcą przyjąć do wiadomości, że karetka powinna wyjeżdżać wyłącznie do stanów nagłych i zagrożenia życia. - Już czas, byśmy uświadomili sobie, że jeśli ktoś wezwie jedyną w danym powiecie karetkę z lekarzem do infekcji wirusowej, to ktoś, kogo życie naprawdę znajdzie się w stanie zagrożenia, nie uzyska pomocy, bo karetka nie dojedzie na czas - podkreśla dr Krzysztof Chmiela, dyrektor medyczny prywatnego pogotowia Falck.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Pogotowie ratunkowe jechało do papugi - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki