Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kontrolerzy MPK dorabiają do pensji łapówkami?

Agnieszka Magnuszewska
Za brak biletu kanar bierze dla siebie od 45 do 50 złotych
Za brak biletu kanar bierze dla siebie od 45 do 50 złotych Krzysztof Szymczak
Kontrola biletów to gra psychologiczna. Trzeba podejść do tego pasażera, którego stać na zapłacenie kary, najlepiej prosto do kieszeni kanara. Pan Tomasz, 30-latek, pracował dorywczo jako kontroler w MPK kilka lat, odszedł, gdy znalazł stałą pracę. Dziś przyznaje, że sam kilka razy wziął łapówkę. Dlaczego? Bo koledzy brali.

MPK potwierdza, że branie łapówek przez kontrolerów zdarza się często. W lutym zwolniono z tego powodu 3 kanarów. W marcu czeka to kolejną osobę.

- Wiem, że robiłem źle, ale niektórzy z łapówek potrafią wyciągnąć 500 zł dziennie. Kontrolerzy dzielą się na trzy grupy. Tych, którzy wcale nie biorą, tych, co biorą od czasu do czasu i tych, którzy tylko po to pracują - mówi pan Tomasz. - Żeby jak najwięcej wyciągnąć od gapowicza trzeba wiedzieć, jak go zastraszyć.

Taktyka nie jest skomplikowana. Najwięcej do kieszeni kanara dają ludzie dobrze ubrani lub młodzież z tak zwanych dobrych domów.

- Takie osoby nie miały do tej pory konfliktu z prawem i za wszelką cenę starają się tego unikać. Wystarczy podać jakiś fikcyjny paragraf czy artykuł z jakiegoś kodeksu i postraszyć, że za jazdę bez migawki i dokumentów grozi nawet kara pozbawienia wolności. Gapowicze od razu biegną do bankomatu - mówi pan Tomasz.

Pasażerowie, którzy nie mają biletu, dają zwykle łapówkę 45-50 zł. Jeżeli okaże się, że mają podrobione dokumenty o niepełnosprawności, to kwota wzrasta do kilkuset złotych. Teraz, gdy mandaty są po 200 zł, stawki na pewno skoczą w górę.

MPK nie ukrywa, że problem z łapówkami jest.

- I nie zamiatam tego problemu pod dywan. Jednak często brakuje dowodów. Dlatego pasażerowie, którzy dali łapówkę, powinni od razu zawiadamiać policję. Jeżeli zrobią to natychmiast, żadna kara im nie grozi - zaznacza Grzegorz Jacoń, kierownik kontrolerów w MPK.

Właśnie w taki sposób wpadła kontrolerka, która wzięła 20 złotych. W 2009 roku została skazana. Poprzedni wyrok w sprawie kanara biorącego łapówki zapadł w 2007 roku.

- I od tej pory więcej spraw w sądzie nie było. Policja często umarza takie postępowania, bo słowo jest przeciwko słowu. Dlatego zwalniamy nawet tych kontrolerów, na których skargi od pasażerów się powtarzają. W lutym rozwiązaliśmy umowy z trzema - mówi Grzegorz Jacoń. - To spora liczba, w ciągu roku zwykle z powodu łapówek zwalniane są 4 osoby lub 5.

Kilka razy w miesiącu na konto MPK kontrolerzy wpłacają mniejsze kwoty niż wynoszą standardowe kary. To właśnie kwoty wręczane przez pasażerów. Dlaczego kontrolerzy nie zgarniają ich do kieszeni?

- Bo są w porządku. Zostają z pieniędzmi w ręce, gdy pasażer ucieka. Ale fakt, nie zdarzyło się, żeby kontroler zgłosił policji, że wręczono mu łapówkę - przyznaje Jacoń. - Problem w tym, że zgodnie z uchwałą rady miejskiej, kontroler ma obowiązek zażądać zapłacenia kary na miejscu. A to jest traktowane jak propozycja łapówki, bo za mandat drogowy nie płaci się policji.

MPK próbowało zmniejszyć łapówkarstwo podwyższając prowizję od mandatów. Teraz stosuje prowokacje, sprawdzając pracowników podczas pracy.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki