Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzki polonista: matura należy się jak dowód osobisty

Redakcja
Dariusz Chętkowski
Dariusz Chętkowski Grzegorz Gałasiński
Prezentację na maturze należy zlikwidować, albo podnieść jej rangę - uważa Dariusz Chętkowski z XXI LO w Łodzi. Z Łódzkim polonistą rozmawia Joanna Leszczyńska.

Czy chciałby Pan dziś zdawać maturę?
Raczej nie. Bo napracowałbym się, przygotowując do niej, a potem usłyszałbym, że bardzo łatwo ją zdać, że to nie jest wielka sztuka. Zlekceważenie mojego wysiłku deprymowałoby mnie. Bo jednak matura to jest wysiłek dla ucznia, bez względu na to, co się o niej mówi. Kiedy ja zdawałem maturę, był większy szacunek dla wysiłku uczniów, nawet swego rodzaju podziw. Człowiek mając 18, 19 lat, kiedy zdał maturę, czuł, że coś potrafi. Dzisiaj trudno być dumnym z tego egzaminu, a przecież powinno się być.

Lekceważący stosunek do matury wynika tylko z tego, że uchodzi za łatwe zadanie?
Są jeszcze inne przyczyny - w tym masowość. Mówi się, co nie jest prawdą, że całe niemal pokolenie do niej podchodzi. Tymczasem, choć odsetek zdających dziś maturę na pewno zwiększył się w ostatnim dwudziestoleciu, to nie wszyscy podchodzą do tego egzaminu i nie wszyscy go zdają. Jest wręcz znaczny odsetek niezdających, jak i tych którzy w ogóle nie podchodzą do egzaminu maturalnego. Ale jest takie wrażenie, że to jest egzamin dla każdego i że matura należy się tak jak dowód osobisty.

Obecna matura jest ciągle przedmiotem krytyki. Jakie ma Pan zastrzeżenia do tego egzaminu?
To temat rzeka. Nie podoba mi się, że non stop są zmiany w tym egzaminie. Za każdym razem trzeba czekać, jaka decyzja zostanie podjęta przez Centralną Komisję Egzaminacyjną czy ministerstwo. Ciągle zmienia się sposób egzaminowania, arkusz egzaminacyjny. Raz jest czytanie ze zrozumieniem, potem nie ma. Te ciągłe zmiany przeszkadzają. Istotny rdzeń egzaminu maturalnego powinien być w miarę trwały. Te zmiany nie są, niestety, konsultowane ze środowiskiem nauczycielskim, chociaż podobno są według ministerstwa i CKE. Wszystko odbywa się na zasadzie anonimowości: jakiś anonimowy zespół z kimś anonimowo coś konsultował. To sprawia, że nie ma osób odpowiedzialnych za egzamin maturalny. Jeśli egzamin jest przygotowywany przez anonimowy zespół i co roku są poważne błędy w egzaminach, także gimnazjalnych, rodzi się pytanie, czy jego przygotowywanie nie jest po prostu traktowane jak chałtura?

A to, że trzeba w odpowiedziach w testach trafić w modelowe rozwiązania, które przygotowali eksperci, nie budzi Pana wątpliwości?
Informacja o tym, że trzeba się wstrze-lić w klucz to plotka, piętno, które przylgnęło zaraz po powstaniu nowej matury i trudno się tego pozbyć. Klucz rozwiązań musi być na bieżąco aktualizowany. Po napisaniu matury, klucz rozwiązań po sprawdzeniu wyrywkowo pierwszych prac jest jeszcze poszerzany. Można zatem mówić o wstrzeleniu się w tarczę, ale ze świadomością, że ta tarcza jest olbrzymia. Jak ktoś w ogóle strzela, to tak czy siak trafia.

Kiedy wprowadzano na maturze tzw. prezentacje, padały argumenty, że młodzi ludzie będą mogli wykazać się samodzielnością, pokazać swoje zainteresowania. Efekt nie jest chyba zadowalający. Część młodzieży "odfajkowuje" to zadanie.
Rok w rok oczekujemy, że nie będzie prezentacji, dochodzą do nas plotki, że mają zostać zlikwidowane. Uczniowie mają do prezentacji nie najlepszy stosunek, oczywiście nie wszyscy, bo ten egzamin nie ma dużej rangi. Jak ktoś ubiega się o indeks na filologii polskiej czy obcej, to egzamin ustny nie odgrywa żadnej roli. Większość uczelni podczas rekrutacji w ogóle nie bierze pod uwagę wyników egzaminu ustnego. To spowodowało znaczne obniżenie rangi tego egzaminu. Uczniowie wolą przygotować się do dodatkowego przedmiotu na egzaminie pisemnym, bo to popłaca. Uważam, że albo trzeba zmienić rangę tego egzaminu albo go zlikwidować.

Czy to dobrze, że o przyjęciu na większość kierunków studiów decyduje świadectwo maturalne?
To dobry pomysł. Ja w tym upatruję szacunek dla swojej pracy. Jeżeli nauczyciele i uczniowie wkładają wysiłek w egzamin, a potem by się okazało, że te wyniki nie są brane pod uwagę, tylko trzeba jeszcze raz przystępować do egzaminów, to jest to niepoważne. Matura jest zbyt kosztownym przedsięwzięciem, żeby ją organizować tylko po to, by szkoły otrzymały informację, czy dobrze uczą czy nie. One mogą to sprawdzić w inny sposób.

Generalnie dzisiejsza matura jest łatwiejsza czy trudniejsza niż wtedy, kiedy Pan ją zdawał?
Z jednej strony jest trudniejsza, bo towarzyszy jej wielka niepewność, jakie będą wyniki, gdyż uczniów oceniają obcy nauczyciele, nie tylko z innych szkół, ale nawet innych regionów Polski. Dawniej można było liczyć, że osoba, która mnie lubi, nie skrzywdzi mnie, a człowiek odczuwający brak sympatii nauczyciela, mógł się zabezpieczyć w postaci solidnego przygotowania, żeby na niczym go nie zagiąć. Tymczasem dziś będą się liczyć tylko czarne literki. Nawet uczniowie świetni z danego przedmiotu żyją w wielkiej niepewności, czy akurat tego dnia będą w formie. Ale mimo to uważam, że to dobre rozwiązanie, że maturzystów oceniają niezależni egzaminatorzy. Uczeń musi mieć pewność, że wyniki świadczą o jego umiejętnościach, a nie jest to wypadkowa sympatii nauczyciela czy uznania dla niego, bez względu na to, jak zdał.
Jest też trudniej, bo długo czeka się na wyniki. Obiektywnie egzamin jest łatwiejszy, gdyż obejmuje mniejszy zakres materiału niż podczas starej matury. Inna sprawa, czy tamta wiedza była szczególnie wartościowa, ale był dużo większy materiał do opanowania.

Czy matura w ogóle jest potrzebna? Może lepiej ją zastąpić jakimś innym egzaminem?
Myślę, że to odpowiedni wiek, by zdawać ważny egzamin w życiu. Daje ona przedsmak tego, co czeka studentów, czyli liczne egzaminy. Można sprawdzić, czy ktoś potrafi kojarzyć fakty, jak radzi sobie ze stresem, czy potrafi w krótkim czasie zaprezentować wiedzę w sposób pisemny czy ustny. Skutki tego egzaminu są poważniejsze niż gimnazjalnego, bo od niego zależy, czy ktoś pójdzie na studia. W ten egzamin jest wpisana odpowiedzialność. Tu już nie jest tak, jak przy egzaminie gimnazjalnym, że w razie czego, niech rodzice się martwią. Tu już martwi się głównie ten dorosły człowiek, który przystąpił do matury.

Kiedy na początku spytałam, czy chciałby Pan zdawać maturę, sądziłam, że Pan odpowie, że tak, bo miałby Pan znowu 19 lat...
(śmiech) Oczywiście, chociaż dla mnie najpiękniejszy czas był wtedy, kiedy byłem w środku studiów.

Rozm. Joanna Leszczyńska

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki