Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miłosny biznes coraz bardziej wciąga samotnych

Aleksandra Tyczyńska
Jakub Pokora
Zamiast w czułe ramiona "malutkiej delikatnej" z Łomży, Ryszard z niewielkiej wsi niedaleko Piotrkowa Trybunalskiego wpadł w szpony bezdusznego systemu do zarządzania i wysyłania SMS-ów, którego celem było tylko wyciągnięcie jego pieniędzy. I nie on pierwszy poczuł, że ktoś bawi się jego kosztem, że ktoś sobie z niego zakpił.

- Miałem klientkę, która zaangażowała się uczuciowo w internetową znajomość, a kiedy na ekranie komputera koło "ukochanego" usiadła - jak się okazało - jego żona i kiedy zaprosili ją do wspólnej zabawy, jej świat się zawalił - mówi łodzianin prowadzący od 10 lat biuro matrymonialne.

Ryszard ma koło pięćdziesiątki i od wielu lat jest samotny. - Na tę stronę z ogłoszeniami trafiłem przypadkiem, a że to była telegazeta publicznej telewizji, to zaufałem - mówi Ryszard, zaznaczając, że nie interesował go flirt. Szukał poważnej oferty.
Zaintrygowało go ogłoszenie "malutkiej delikatnej" z Łomży. Odpowiedział i przyszło zdjęcie ok. 30-letniej kobiety w czerwonej sukience. Ładnej.

- Miałem chwilę zwątpienia, bo wydała mi się za młoda, ale po jakimś czasie przyszedł SMS zachęcający do kontaktu, więc odpowiedziałem, myśląc, że da numer telefonu do siebie - wspomina dodając, że później zaczęła się zabawa w kotka i myszkę, tyle tylko, że choć on nazywany był kotkiem, to był myszką.

Automat działał na prostej zasadzie - zainteresować i wyciągnąć z SMS-ów, ile się da. Kiedy Ryszard za długo nie odpowiadał, ponaglał - "chętnie odpowiem, ale nie mam numeru twojego telefonu". Kusił "kotku, może zdjąć ciuszki", a wreszcie oznajmił, że jest blokada i trzeba swój numer przesłać po trzy cyfry w jednym SMS-ie. Potem... pojedynczo.

- Zorientowałem się w końcu, że to wyciąganie pieniędzy, że ktoś sobie kpi, że bawi się moim kosztem - mówi rozczarowany mężczyzna. - Wiele lat temu odpowiedziałem na ogłoszenie z gazety. Nic z tego nie wyszło, ale przynajmniej było uczciwe.

Ryszard zapowiedział, że sprawę skieruje do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz do ministra sprawiedliwości.

- Jesteśmy bombardowani SMS-ami od różnych dostawców różnych usług i jeśli czujemy się oszukani, warto zawsze najpierw złożyć reklamację do operatora, dowiedzieć się, kto jest dostawcą, jaki jest regulamin, cennik - mówi Dariusz Rogalski, rzecznik praw konsumenta w Piotrkowie Trybunalskim. - Jeśli wprowadzono nas w błąd, nie podano, czy zatajono pewne fakty, to jest wyłudzenie i mamy prawo złożyć doniesienie na policję.

Droga cena zauroczenia

Tomek ze Zduńskiej Woli niedawno skończył 30 lat, ale praca, ale brak czasu... Lata mijały, a żony nie ma. Zaczął szukać. Dał ogłoszenie na jednym portalu. Odpowiedział na kilka innych ofert. - Zaiskrzyło z młodszą o dwa lata kobietą z Olsztyna. Długo do siebie pisaliśmy - mówi Tomek. - Zacząłem do niej jeździć. Rozum mówił: "ta miłość nie przetrwa, za duża odległość", ale serce zaraz się stawiało - prawdziwa miłość wytrzyma.

Pół roku Tomkowi minęło jak w cudownym śnie. Do Olsztyna nie jechał, tylko frunął. Koszty były - benzyna, kawiarnie, wypady na zakupy, ale co tam, kiedy był szczęśliwy! - Popadła w tarapaty. Zacząłem dokładać do czynszu, do kablówki, dawałem na lekarza. Wreszcie zaoferowała, że zawsze będzie na mnie czekała za 1500 złotych miesięcznie. Było jasne, że to była zakamuflowana oferta sponsoringu - mówi Tomek.

Jego oferta wciąż jest w sieci. Z kobietami spotyka się rzadziej. Jest już czujny, ale nie rezygnuje.

Im starsi, tym bardziej samotni

Z badań profesora Zbigniewa Izdebskiego, psychologa i seksuologa, wynika, że już 30 procent osób do 49. roku życia wiedzie je w pojedynkę, a uczucie osamotnienia rośnie wraz z wiekiem.

- To, że młodzi, około dwudziestki, są samotni, nikogo nie dziwi i im samym nie przeszkadza, ale wyraźnie wzrasta odsetek tych samotnych nie z wyboru - mówi prof. Izdebski. - Połowa badanych twierdzi, że ich samotność wynika z niemożności znalezienia odpowiedniego partnera, a to z kolei świadczy o rosnących wymaganiach ludzi.

Zdaniem prof. Izdebskiego, znalezienie miłości wcale nie jest łatwe, a znakiem współczesnej cywilizacji jest biznes, który na tym podłożu się rozrasta.
Biznes w sieci

O jakim biznesie mowa? Biura matrymonialne, portale internetowe, szybkie randki, kluby dla singli, wreszcie wycieczki dla samotnych.

Prym zdecydowanie wiedzie sieć. O ile jeszcze kilka lat temu funkcjonowała tylko np. sympatia.pl i dwa, trzy randkowe czaty, to w tej chwili w ciągu jednej nocy trudno byłoby "odhaczyć się" na wszystkich, które oferują ogłoszenia matrymonialne, towarzyskie, erotyczne. Wiele portali wciąga klienta, proponując najpierw darmową rejestrację, by móc oglądać ogłoszenia innych, potem wykupienie konta, np. "super" czy "premium", by można było na ogłoszenia odpowiadać. Zwykle koszty nie przekraczają kilkudziesięciu złotych.

Niestety, internet bywa rozczarowujący, a znajomości zawierane w sieci mogą wiązać się też z niebezpieczeństwem.

- Skończyłam 55 lat i choć dałam ogłoszenie w internecie, że szukam wiernego, uczciwego towarzysza życia, to obawiam się, że tą drogą takiego nie znajdę - mówi Maria ze Skierniewic, która 10 lat temu najpierw straciła jedynego syna, a potem męża. To silna kobieta, która prowadzi firmę budowlaną, jednak brakuje jej kogoś z kim mogłaby wyjść do kina, pojechać do teatru, wieczorem podzielić się wrażeniami z dnia. - Nabieram przekonania, że mężczyźni w internecie szukają głównie przygody, albo chcą oszukać, okraść... bo jak ja mam rozumieć telefony od 20-latków, którzy przekonują, że lubią starsze kobiety - pyta Maria.

Prof. Zbigniew Lew-Starowicz, seksuolog, jest zwolennikiem internetu. - Jest coraz więcej udanych związków, które zawiązały się dzięki znajomości w sieci - mówi. - A czy kogoś poznajemy w sieci, czy w realnym życiu, to zawsze wymaga pewnej ostrożności, konfrontacji.

Internauci na ogół określają swoje potrzeby. W sieci można napotkać zarówno ogłoszenia o "dyskretnych spotkaniach z pieszczotami", jak i ofertę (z Bałut) "drobnych remontów, napraw, za miłe chwile", czy propozycję towarzyszenia na komunii.

- Byłem 5 lat w poważnym związku. Teraz nie szukam miłości, potrzebna mi po prostu dziewczyna, którą mógłbym pokazać rodzinie - mówi Krystian z Łodzi, który jednak w ostatnim zdaniu swojego ogłoszenia dopisał "może coś z tego będzie, jakieś zauroczenie, zobaczymy".

Takie osoby, jak na przykład Maria, która do tej pory nikogo jeszcze nie zaprosiła do domu, zapraszają biura matrymonialne, przekonując, że ich oferty są sprawdzone. Wystawienie na pół roku oferty kosztuje od 100 do 200 zł.

Tradycję z nowoczesnością próbuje z kolei połączyć firma Red Points, właściciel portalu StrefaSingla.pl, która w kwietniu po raz pierwszy w Łodzi zorganizowała Mega Speed Dating (wejście 20 zł) w ramach... projektu "Wdrożenie innowacyjnych usług promowania oferty dla singli i kojarzenia osób samotnych", który na dwa lata dostał ponad 757 tys. zł dofinansowania z Unii Europejskiej.

- StrefaSingla.pl to portal, który podpowiada, gdzie można się spotkać, wspólnie spędzić czas. Dzięki regionalizacji poznają się single, którzy mieszkają w swoim otoczeniu - mówi Przemysław Kamiński, prezes Red Points. - Temu służą szybkie randki, imprezy w klubach, sylwester dla samotnych, wycieczki za granicę, wypady weekendowe związane z hobby, jak żagle, narty czy jazda konna.

Kamiński planuje w Łodzi otworzyć pierwszy klub dla singli, gdzie będą mogli spotykać się co tydzień.

Taka oferta nie wszystkich przekonuje. - Szukam domatorki, a nie imprezowiczki i nie jestem już sprawny na tyle, by brać udział w potańcówkach - mówi 80-letni Henryk z Łodzi, którego ogłoszenie do sieci dał syn.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki