Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bors: Trzeba zmienić zasady działania WTBS [WYWIAD]

Redakcja
Piotr Bors, radnym SLD
Piotr Bors, radnym SLD Dziennik Łódzki / archiwum
Z Piotrem Borsem, radnym SLD, rozmawia Piotr Brzózka:

Czy Łódź potrzebuje podwyżki czynszów komunalnych?

Powiem przewrotnie: budżetu miasta nie stać na taką podwyżkę. Pani prezydent wprowadziła już przecież 20-procentową podwyżkę. Obawiam się, że podniesienie czynszów o kolejne 20 proc. sprawi, że przekroczymy granicę, po której zadłużenie czynszowe zacznie rosnąć jeszcze szybciej. Bo ludzie są w stanie płacić do pewnej granicy. Jeśli kogoś nie będzie stać, to przestanie płacić. Mówimy, że mamy najniższe czynsze spośród dużych miast w Polsce. Ale zapominany o jednej rzeczy: 47 procent mieszkań komunalnych nadaje się do rozbiórki. Więc mamy tanie czynsze, ale tylko przeciętnie. Bo średnią zaniża ogromna pula mieszkań, które są w złym stanie technicznym, gdzie jest ogrzewanie piecowe, gdzie wc bywa na dworze, gdzie nie ma wody. Trudno, żeby za takie lokale żądać dużych pieniędzy. Z drugiej strony jeśli mamy mieszkania wyremontowane, czy nowe, to te czynsze wcale nie są takie niskie. W kamienicy na Lipowej, czy w bloku na Janowie, czynsz wynosi ponad 8 zł za metr. A ogrzanie metra bieżącego wody kosztuje na Janowie 25 zł. Okazuje się, że za mieszkanie 50 mkw. trzeba tam płacić ok. 700 zł miesięcznie. To wcale nie jest mało.

Czy miasto zrobiło jakieś obliczenia, choćby szacunek, ile osób nie płaci, bo nie chce, a ile, bo nie może?

Nie ma takich szacunków. Słyszę, że miasto nakręca spiralę, że ludzie nie płacą, bo nie chcą. Oczywiście, że tacy się zdarzają, tylko moim zdaniem to jest może 10 procent. Od dawna słyszę, że wszystkie sprawy będą rozpoznawane indywidualne, ale nic się z tym nie robi. Poza tym miasto mówi, że zadłużenie przekracza 200 mln zł. A ja się od pół roku próbuję dopytać: ile z tego przypada na mieszkania, a ile na lokale użytkowe? Nikt mi tego nie potrafi powiedzieć. Byłem przeciwnikiem sprzedawania długów mieszkańców, natomiast uważam, że w przypadku zaległości za lokale użytkowe, miasto powinno natychmiast rozpocząć windykację. Bo to są zwykłe rozliczenia biznesowe.

Wiceprezydent Stępień mówi, że nie będzie kontenerów socjalnych. Dobrze?

Wracamy do normalności. Nie wyobrażam sobie, żeby w XXI wieku budować osiedla kontenerowe. Po pierwsze, te kontenery nie stanęłyby na pustyni, tylko na jakimś osiedlu. Od razu słyszałem od rad osiedli: no, ale chyba nie u nas. Po drugie, to są osiedla wstydu. Takie osiedla nie wyciągają ludzi z biedy, tylko głębiej ich wciskają. W takich ludziach rodzi się agresja, bunt. W ten sposób tworzylibyśmy klasę, która na zawsze zostałaby wykluczona.

Stępień mówi też: zero tolerancji dla niepłacenia czynszu. Jak to zrobić?

Zgadzam się co do jednego - nie może być takiej sytuacji, że ludzie nie płacą czynszów. Natomiast nie może być też tak, że miasto mówi: nie płacicie, wyrzucamy was do kontenerów i radźcie sobie sami.

Ale takiej sytuacji ma nie być. Jak Łódź powinna walczyć z problemem niepłacenia?

Rozwiązania są trzy. Pierwsze: odpracowywanie zadłużenia. To nieprawda, że ludzie nie chcą pracować i mogę to udowodnić. W sąsiednim Aleksandrowie burmistrz wdrożył taki program, wycenił godzinę pracy na 17 zł i jest masa chętnych. W Gdańsku ten program się udał. I w Amsterdamie. Dlaczego ma się nie udać w Łodzi? Drugi pomysł - dla tych, którzy są blisko, ale jeszcze nie wpadli w zadłużenie. To jest system voucherów miejskich. To coś w rodzaju pieniądza lokalnego. Miasto umawia się z ubogimi osobami, które chcą uniknąć zadłużenia, że będą sprzątać swoją klatkę schodową, albo zamiatać podwórko. W zamian otrzymają vouchery, które służą obniżeniu czynszu. Trzeci pomysł: system ochronny dla osób najniżej uposażonych, których sytuacja nie pozwala na aktywne wychodzenie z problemów. To osoby starsze, matki z kilkorgiem dziećmi. Dla nich musi być system ochronny. Bo czasem tej funkcji nie spełniają dodatki mieszkaniowe. W ich przypadku wystarczy choć o złotówkę przekroczyć kryterium dochodowe i już nie ma żadnej pomocy. Oczywiście nie mówię o gotówce do ręki, tylko o jakiejś obniżce czynszu.

Ile dziś osób czeka na mieszkanie socjalne w Łodzi?

Ponad pięć tysięcy. Powód? Nie ma spójnej polityki mieszkaniowej. Od lat nie można się doprosić inwentaryzacji lokali. W mojej ocenie w mieście jest ponad tysiąc pustych lokali.

Ale one i tak nie wystarczą na zaspokojenie potrzeb. Co zrobić, żeby w mieście znalazła się odpowiednia liczba mieszkań socjalnych?

Miasto jako gmina nie powinna budować mieszkań. Ale miasto ma powołany WTBS. Ten WTBS zachowuje się jak deweloper. Trzeba zmienić zasady jego działania. Miasto kilka razy wnosiło do WTBS ziemię aportem. Jeżeli tak, to jakaś pula z tego, co WTBS wybuduje, powinny stanowić mieszkania komunalne. Trzeba wyliczyć opłacalną granicę. Niech to będzie 30 proc. Do tych nowych lokali komunalnych mogą się przeprowadzić ci, którzy mają pieniądze, a mieszkają w centrum w złych warunkach. W ten sposób zwalnia się pula mieszkań do przekształcenia ich w lokale komunalne. I jest jeszcze jeden pomysł - dobrze to działa na Pomorzu. Są osoby starsze, które mają duże mieszkania, a których na to nie stać. Czy do takich mieszkań nie mogą się wprowadzić osoby, które czekają w kolejce? W zamian za to miasto obniżyłoby tym starszym lokatorom czynsz. Przy okazji można by rozwiązać drugi problem społeczny - nowi lokatorzy w ramach kontraktu mogliby się opiekować starszymi ludźmi, u których zamieszkali.

Zapisz się do newslettera

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki