Kamery na wieży przy siedzibie nadleśnictwa przez 24 godziny na dobę rejestrują, co dzieje się w lasach w promieniu 10 kilometrów od Bełchatowa. Gdy pojawi się ślad dymu, służba leśna natychmiast trafia w to miejsce, razem z nią strażacy.
I mają co robić, bo w podbełchatowskich lasach w ostatnich tygodniach codziennie dochodzi do pożaru. Niekiedy są dziennie 2-3 takie wyjazdy.
- Z reguły są to pożary na niewielkich obszarach, ale mieliśmy także pożar na powierzchni 1,5 ha, a nawet 4 ha - mówi Wojciech Jeleń, komendant Państwowej Straży Pożarnej w Bełchatowie.
Najczęściej płoną lasy na terenie gmin Rusiec i Szczerców. Tam też najtrudniej je gasić.
- Rosną na podłożu torfowym, to znacznie wydłuża akcję gaśniczą - dodaje komendant.
Większość pożarów to efekt ludzkiej nieuwagi lub bezmyślności. Ale można też otwarcie mówić o głupocie. Bo jak inaczej nazwać to, że ktoś o tej porze roku wypala suchą trawę i w efekcie ogień przenosi się na las?
To dlatego strażacy wspólnie z bełchatowskim nadleśnict-wem i starostwem rozpoczęli kampanię informacyjną, która ma mieszkańcom przypomnieć o tym, że w lesie mają uważać.
- Pożar sam z siebie nie powstanie, ale nie trzeba używać otwartego ognia, by do niego doprowadzić - mówi Jarosław Zając, bełchatowski nadleśniczy. -Wystarczy, że wjedziemy do lasu autem i rozgrzane układy wydechowe, katalizatory mogą być przyczyną nieszczęścia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?